Reklama

OZE

Kulisy pozwu przeciwko Tauronowi. ,,Dziwny zwrot" naraził Polskę na miliardowe straty? [KOMENTARZ]

Fot. Tauron
Fot. Tauron

Dzisiejszy pozew podmiotów związanych z amerykańską firmą Invenergy (spółek Grupy Wind Invest) wymierzony w Polską Energię- Pierwszą Kompanię Handlową Sp. z o.o. (PE-PKH), czyli spółkę zależną od Tauron Polska Energia, jest efektem wielowątkowego i tajemniczego sporu, którego powodem jest nagły i nieuzasadniony zwrot w polityce inwestycyjnej PE-PKH. Ta zmiana kursu, może kosztować Tauron nawet 1,3 mld złotych- takie bowiem roszczenia wysuwa wobec polskiej spółki inwestor z USA.

Odtwórzmy najpierw chronologię wydarzeń. W roku 2010 po bezpośrednich negocjacjach ze spółką Tauron, spółki powiązane z firmą Invenergy podpisały długoterminowe umowy z Polską Energią – Pierwszą Kompanią Handlową Sp. z o.o., spółką kontrolowaną przez Tauron i będącą w całości jego własnością. Tauron nalegał, aby to PE-PKH została stroną umowy, zapewniając zarówno Invenergy, jak i jej partnerów i kredytodawców, że PE-PKH jest godną zaufania spółką zależną. Umowy zawarte z PE-PKH przewidywały, że podmiot ten będzie nabywać od spółek energię oraz zielone certyfikaty, które mogą stanowić przedmiot obrotu i stanowią potwierdzenie, iż energia elektryczna została wytworzona ze źródeł odnawialnych. Wkrótce po zawarciu umów na okres 15 lat, Tauron rozpoczął serię działań mających na celu, zdaniem powoda, uwolnienie jego samego oraz jego spółki zależnej PE-PKH od przyjętych zobowiązań. Działania te miały polegać na wyzbyciu się wszelkich znaczących aktywów należących do PE-PKH, a także zwolnieniu, doprowadzeniu do zakończenia współpracy lub przeniesieniu osób z kluczowego personelu PE PKH. Następnie, w roku 2014 Tauron, działając jako jedyny wspólnik PE-PKH, podjął uchwałę otwierającą likwidację spółki PE-PKH.

Sprawa była już sygnalizowana m.in. w interpelacji poselskiej byłego posła PSL Artura Bramory z 14 maja 2015 roku. Parlamentarzysta zwrócił wtedy uwagę, że działania PE-PKH mogą narazić Polskę na potężne straty wizerunkowe i finansowe.

Bramora zauważał, że już po upływie 3 lat od wejścia w życie umów między PE PKH a inwestorami, spółka zależna Tauronu została postawiona w stan likwidacji. Decyzję tę podjął jej jedyny wspólnik – Tauron PE S.A. Zdaniem posła PSL, nastąpiło to bez wymaganego powiadomienia jej kontrahentów i bez jakiejkolwiek próby zabezpieczenia ich interesów, wynikających z wynegocjowanych z Tauron umów. Tym samym, poseł PSL zakwestionował oświadczenie Tauronu wydanego w listopadzie 2014 roku. Tam spółka stwierdziła, że ,,rozpoczęcie procedury likwidacji Spółki nie naruszyło – bo nie mogło naruszyć – jakichkolwiek praw jej wierzycieli. Zgodnie z przepisami Kodeksu spółek handlowych wykreślenie Spółki z rejestru może bowiem nastąpić dopiero po zaspokojeniu lub zabezpieczeniu jej wierzycieli". Tauron twierdził też, że PE-PKH została zmuszona do złożenia wniosku o ogłoszenie upadłości ,,bezpośrednimi działaniami kontrahentów do wystąpienia do sądu o ogłoszenie upadłości". Działaniami tymi miała być m.in. ,,odmowa adaptacji warunków umowy do zmienionej sytuacji rynkowej".

Zobacz także: Amerykanie domagają się ponad 1,2 mld zł odszkodowania od Tauronu

Jednakże, w swej interpelacji Bramora stwiedził, że ,,wbrew publicznym oświadczeniom Tauron i PE PKH (...) w polskim prawie nie zaszły żadne zmiany, które czyniłyby niemożliwym wykonywanie tych umów". Co więcej, zauważył on, że spór może oznaczać ,,co najmniej poważne pogorszenie wizerunku Polski jako miejsca do realizacji inwestycji, ale także roszczenia odszkodowawcze w stosunku do Tauron oraz Skarbu Państwa, który wydaje się tolerować takie działania".

Posłowi Bramorze odpowiedział Zdzisław Gawlik, sekretarz stanu w Ministerstwie Skarbu Państwa. Stwierdził on, że ,,Prezes Rady Ministrów jest związany konstytucyjną zasadą legalizmu, która stanowi, że może on działać wyłącznie na podstawie i w granicach prawa. Prezesowi Rady Ministrów nie została przyznana kompetencja ustawowa do wpływania bezpośrednio lub za pośrednictwem innych organów władzy lub administracji na decyzje podejmowane przez spółki prawa prywatnego bez względu na udział kapitałowy w spółkach Skarbu Państwa”. Dalej stwierdził on, że PE-PKH jest spółką samodzielną i niezależną, więc rząd nie może wpływać na jej działania. Gawlik nie odniósł się w żaden sposób do zarzutów Bramory- stwierdził, że Skarb Państwa nie jest udziałowcem PE-PKH, a w Tauronie ma mniejszościowy pakiet akcji.  

Argumentacja przyjęta przez MSP wprawia w osłupienie. Trudno bowiem nie zauważyć, że to Skarb Państwa (wraz z KGHM) sprawuje faktyczną kontrolę nad Tauronem- tak teraz, jak i w momencie pisania interpelacji. Posiadany pakiet akcji wystarczy, gdyż około 53% z nich należy do akcjonariatu rozproszonego. Nie sposób więc wyzbyć się wrażenia, że ówczesny rząd PO-PSL w sposób bardzo ordynarny chciał umyć ręce od całej sprawy. 

Mechanizm sprawowania kontroli państwa nad spółkami Grupy Tauron dostrzegła też strona powodowa sporu. W opisie pozwu, można znaleźć następujący zapis: ,,Fakt pełnej faktycznej kontroli Skarbu Państwa nad spółkami z Grupy Tauron jest bezsporny. Wynika on z faktu, że większościowymi akcjonariuszami Pozwanego jest Skarb Państwa (posiadający akcje, odpowiadające 30,06% kapitału zakładowego Tauron) oraz spółka pozostająca pod kontrolą Skarbu Państwa (KGHM Polska Miedź S.A., posiadająca akcje Pozwanego odpowiadające 10,39% kapitału zakładowego Tauron). Kontrola ta jest realizowana również przez w pełni dyspozycyjną radę nadzorczą, której członkowie w przeważającej większości są powoływani spośród osób wskazanych przez Skarb Państwa (zarówno obecnie jak i w okresie, którego dotyczy pozew). Szczególne uprawnienia Skarbu Państwa są również zabezpieczone statutowo”. Tym bardziej dziwi więc stanowisko zajęte przez MSP. Strona amerykańska posuwa się nawet dalej- stwierdza ona, że działania Tauronu były ,,spowodowane przez wysoko postawionych przedstawicieli Skarbu Państwa lub co najmniej zostały podjęte za ich wiedzą i zgodą". Dalej, Grupa Wind Invest argumentuje, że podobne próby doprowadzenia do zerwania długoterminowych umów sprzedaży energii i praw majątkowych ze świadectw pochodzenia zostały podjęte również przez Energa i ENEA, czyli dwa inne pozostające pod kontrolą Skarbu Państwa przedsiębiorstwa energetyczne.

Sprawa Invenergy-Tauron ma w sobie także wątek międzynarodowy. Warto bowiem podkreślić, że prezes amerykańskiej spółki, Michael Polsky, brał czynny udział w pozyskiwaniu funduszy na kampanię wyborczą Hillary Clinton. Element ten sprawia, że moment złożenia pozwu wydaje się być nieprzypadkowy. Trudno bowiem nie połączyć tego sporu z wizytą prezydenta USA w Polsce. Donald Trump to przecież jeden z głównych światowych kontestatorów polityki klimatycznej Demokratów, która faworyzowała OZE i postulowała odejście od węgla. Jego wizyta w Polsce (czyli kraju, w którym energetyka opiera się na węglu, a źródła odnawialne traktowane są niejako po macoszemu), to świetny moment, by spór taki wprowadzić na drogę sądową. W końcu toczy się on o ogromne pieniądze, co zapewni dobrą medialną ,,nośność” tematu. Można więc wysnuć wniosek, że złożenie pozwu akurat w tym momencie jest próbą nadania mu jeszcze większej wagi i rozgłosu.

Analizując powyższe wydarzenia, trudno zrozumieć zachowanie spółki zależnej Tauronu. Nie sposób doszukać się istotnych rynkowych uwarunkowań, które mogłyby wpłynąć na taką decyzję względem umów ze spółkami Grupy Wind Invest. Niezrozumiała jest również argumentacja strony rządowej dotycząca kontroli nad spółką. Generalnie, można dojść do wniosku, że postępowanie MSP i Tauronu było próbą uwolnienia się od odpowiedzialności metodą odsyłania interesanta ,,od Annasza do Kaifasza". Jednak, posiłkując się starożytną zasadą cui bono? należy zastanowić się, komu spór ten mógł przynieść pożytek. Przede wszystkim, trzeba zauważyć, że strona amerykańska zaciągnęła kredyt na budowę farm wiatrowych w Polsce. Inwestycja została zrealizowana, jednak nie przynosi inwestorowi zysków. Jednakże, infrastruktura w postaci farm wiatrowych pozostała. Być może to ona jest właśnie sednem całej sprawy? Na tę chwilę trudno jednak cokolwiek powiedzieć z pewnością. Sprawą zajmie się sąd, można więc liczyć, że w toku procesu światło dzienne ujrzy więcej interesujących faktów. 

Reklama

Komentarze

    Reklama