Reklama

OPAL to gazociąg o przepustowości 36,5 mld m3 surowca rocznie biegnący od niemieckiego Greifswaldu aż do granicy niemiecko-czeskiej. Od 2009 r. połowa mocy wspomnianej rury decyzją KE pozostaje niewykorzystana. Ma to związek z obowiązującym prawem energetycznym UE, które wymusza dostęp stron trzecich do infrastruktury przesyłowej. Gazprom, który zgodnie ze swoimi planami chce transportować do Europy z pominięciem Ukrainy jak najwięcej gazu, od lat walczy o uzyskanie pełnej przepustowości lądowej odnogi Nord Stream. Był bliski realizacji tego celu (w związku z brakiem zainteresowania przesyłem gazu przez strony trzecie) w 2014 r. jednak agresja Rosji na Ukrainę spowodowała, że Komisja Europejska postanowiła zwlekać z decyzją w sprawie OPAL jako, że dla wszystkich było jasne, że rozpatrzona po myśli Gazpromu mocno uderzy w stronę ukraińską. Mimo, że sytuacja na Krymie i w Donbasie nie uległa zmianie, a Kreml kontynuuje działania wojenne na innych kierunkach (za operację w Syrii mogą grozić mu kolejne sankcje) Komisja Europejska postanowiła wyjść na przeciw postulatom rosyjskiego potentata. Z czego wynika takie stanowisko Brukseli?

Nie bez znaczenie jest tu aktywny lobbing Gazpromu, który może liczyć na wielu sprzymierzeńców w Europie Zachodniej. Równie istotne wydaje się stanowisko Niemiec sprzyjających dostawom gazu z Rosji. Jednak stwierdzenie, że decyzja Komisji Europejskiej jest prostym przełożeniem interesów tych dwóch ośrodków byłoby trywialnym uproszczeniem, po które sięga jednak wielu polskich publicystów. Wynika to z jednej strony z nakładania na spory gazowe kliszy historycznych, a z drugiej z zestawiania decyzji w sprawie OPAL z przeciekami dotyczącymi śledztwa antymonopolowego jakie KE toczy przeciwko Gazpromowi. Wskazują one na polubowne rozstrzygnięcie, w wyniku, którego rosyjski potentat nie będzie musiał zapłacić kar finansowych za nadużywanie swojej pozycji w Europie Środkowej w zamian za –bliżej nieokreśloną- zmianę swojej polityki na tym obszarze. 

Fot. Energetyka24.com

Aby zrozumieć decyzję KE, która mimo podatności na wpływy europejskich mocarstw, stara się zawsze „ucierać konsensus” trzeba zestawić powyższe wydarzenia z kontekstem projektu Nord Stream 2. Spotkał się on z ostrą krytyką dziewięciu stolic środkowoeuropejskich, Stanów Zjednoczonych, które chcą eksportować do UE swoje LNG, oraz wzrastającym sceptycyzmem Skandynawów. To kwestia nie bez znaczenia, tym bardziej, że Gazprom w wyniku decyzji polskiego UOKiK został zmuszony do rozwiązania konsorcjum budującego nowy rurociąg i poszukiwania nowej formy jego finansowania. 

Analizując kompleksowo wydarzenia gazowe związane z regionem bałtyckim doszedłem do na początku października do przekonania, że Komisja Europejska będzie musiała za pomocą swojego stanowiska pogodzić sprzeczne interesy tak wielu stron nabrzmiewającego sporu. Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem w takim układzie wydawało się wydanie zgody Gazpromowi na zwiększenie możliwej do wykorzystywania przepustowości OPAL, a także anulowanie gigantycznych kar w śledztwie antymonopolowym w zamian za obietnicę zamrożenia (zrezygnowania?) z Nord Stream 2 przez Gazprom (porównaj: KE pójdzie na "kompromis" z Rosją? „Udrożnienie” Nord Stream 1 za zamrożenie Nord Stream 2?).

Dziś taki rozwój wypadków wydaje się niezwykle prawdopodobny choć nieco bardziej zniuansowany. Przede wszystkim widać, że Gazprom nie jest usatysfakcjonowany decyzją w sprawie OPAL. Po pierwsze – nie będzie mógł korzystać z pełnej mocy rury. Po drugie – jak słusznie zauważają eksperci OSW- nie wiadomo czy stanowisko KE dotyczy przepustowości rurociągu czy tranzytowej oraz jakie są warunki, na bazie których będą podejmowane decyzje o jej zwiększeniu bądź zmniejszeniu. Innymi słowy – Rosjanie osiągnęli sukces, ale do sielanki wiele im jeszcze brakuje. Zresztą w pełni tę kwestię będzie można ocenić dopiero po opublikowaniu dokładnego stanowiska KE.

Także anulowanie kar w ramach śledztwa antymonopolowego nosi znamiona „ucierania konsensusu”. W przeciekach pojawiają się bowiem informacje o tym, że w zamian „za odpuszczenie win” Gazprom będzie musiał zmienić swoją politykę wobec Europy Środkowej.

Informacje dotyczące rozstrzygnięć obu kwestii  –OPAL i śledztwa antymonopolowego- nie są oczywiście korzystne dla Polski (podkreślam, że część z nich nadal nie jest oficjalna). Niemniej wydaje się, że bez Komisji Europejskiej działania Gazpromu na europejskim rynku gazu byłyby dużo bardziej skuteczne, a tym samym bolesne.

Warto podkreślić, że Warszawa nadal może jeszcze wiele zrobić by poprawić własną sytuację m.in. naciskając na respektowanie przez rosyjskiego potentata zmiany jego polityki w regionie środkowoeuropejskim (ceny gazu!) w ramach ustaleń związanych ze śledztwem antymonopolowym. Ponadto PGNiG zapowiedział, że wynajął prestiżową kancelarię prawną, która na gruncie prawa europejskiego i niemieckiego będzie walczyć z decyzją KE w sprawie OPAL. Coraz bardziej realne wydaje się również przynajmniej odroczenie w czasie projektu Nord Stream 2 co pozwoliłoby skupić się na realizacji budowy Korytarza Norweskiego (Baltic Pipe i towarzysząca mu infrastruktura) oraz rozbudowie terminalu LNG w Świnoujściu i połączeń międzysystemowych z krajami Europy Środkowo-Wschodniej. 

Zobacz także: KE pójdzie na "kompromis" z Rosją? „Udrożnienie” Nord Stream 1 za zamrożenie Nord Stream 2?

Artykuł ukaże się także na stronach Centrum Badan nad Armią, Konwersją i Rozbrojeniem w Kijowie

Reklama

Komentarze

    Reklama