Powrót Brytyjczyków do energetyki jądrowej może mieć duże konsekwencje dla całej branży i to w perspektywie globalnej. Pozytywna decyzja EDF skorelowałaby się zresztą z zapowiedziami japońskiego rządu, który poinformował, że do końca marca 2017 r. uruchomi 7 reaktorów jądrowych, a 19 kolejnych do marca 2018 r. To ważne ponieważ Japonia próbowała obyć się bez energetyki nuklearnej po katastrofie w Fukushimie w 2011 r. co negatywnie wpłynęło na cały sektor. Wystarczy przypomnieć, że to po tym wydarzeniu Niemcy zdecydowały o stopniowym wyłączaniu swoich reaktorów i realizacji Energiewende, zielonej rewolucji, a więc oparciu wytwarzania energii na OZE (długofalowo w 100%).
Po drugie, projekt Hinckley Point C był bardzo uważnie śledzony nad Wisłą ponieważ jeszcze do niedawna jego model finansowy był brany pod uwagę jako atrakcyjne rozwiązania dla elektrowni atomowej, która ma powstać w Polsce. Chodzi o kontrakt różnicowy. To rodzaj państwowych gwarancji stałej ceny kupna wyprodukowanego prądu w okresie obowiązywania umowy zawartej z jego wytwórcą. Zgodę na taki mechanizm wydała KE mimo, że zarzucano mu, że to niedozwolona pomoc publiczna (Austria zaskarżyła kontrakt różnicowy do Trybunału Sprawiedliwości UE).
Nie wiadomo jaki będzie dalszy los tego typu rozwiązań w UE w kontekście „Brexitu” Zjednoczonego Królestwa i niemieckiej presji na powielanie modelu Energiewende w innych krajach (kluczowy aspekt eksportu technologii). De facto ona już ma miejsce. Jak poinformował Reuters jeden z członków 18 osobowego zarządu EDF tuż przed głosowaniem nad projektem Hinckley Point C opuścił posiedzenie twierdząc, że „jest on ryzykowny finansowo i oddali Francję od OZE”. Zapewne nie tylko Francję jeśli decyzja będzie pozytywna...
Aktualizacja, 28 lipca, 20:00: Zarząd EDF zaakceptował projekt Hinckley Point C.
Aktualizacja, 29 lipca, 10:00: Mimo pozytywnej decyzji EDF brytyjski rząd zapowiedział ponowny przegląd projektu.
Zobacz także: Brexit opóźni budowę Hinkley Point C?