Reklama

"Gazprom jest otwarty na rozmowy dotyczące Turkish Stream, zawsze był otwarty"- powiedział dziś Siergiej Kupriyanov, będący oficjalnym przedstawicielem rosyjskiego koncernu. Zaledwie dzień wcześniej, w poniedziałek 27 czerwca, Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan wysłał Władimirowi Putinowi list, w którym przeprosił za zastrzelenie rosyjskiego samolotu. Prace nad Turkish Stream zostały oficjalnie zawieszone przez Rosję na początku grudnia 2015 roku. Przyczyną były napięte stosunki pomiędzy państwami wynikające między innymi z zastrzelenia przez Turków rosyjskiego samolotu.

Równocześnie Turcja prowadzi rozmowy z Izraelem. „Izraelski gaz ziemny może być dostarczany do Europy przez Turcję” - powiedział Benjamin Netanjahu podczas wystąpienia w Rzymie. Aby to się stało konieczne jest zawarcie porozumienia z Ankarą. Na ten moment trudno ocenić czy Turcja zdecyduje się na realizację wspólnych projektów z Rosją, czy z Izraelem. 

Turkish Stream jest uważany za następcę rurociągu South Stream, którego realizacja została zarzucona w grudniu 2014 roku z powodu niezgodności inwestycji z trzecim pakietem energetycznym UE. Połączenie miałoby rozpocząć swój bieg w stacji kompresorowej Russkaja koło Anapy, a następnie przez Morze Czarne biec do  wsi Kiyikoy, która znajduje się w europejskiej części Turcji.

Pierwotne plany zakładały, że gazociąg będzie składał się z czterech odcinków o łącznej przepustowości ok. 63 mld m3. Niemniej z powodu twardego stanowiska Ankary, w ostatnim czasie mówiono już o maksymalnie 1 - 2 nitkach. Od samego początku, ze względu na prawodawstwo unijne oraz pośrednio kłopoty finansowe, Rosjanie zamierzali ograniczyć swój udział w realizacji projektu do wybudowania podmorskiej części rurociągu oraz hubu gazowego na granicy Grecji i Turcji – pozostała część infrastruktury miałaby (w zamyśle FR) zostać zbudowana przez europejskich klientów Gazpromu.

Zobacz także: PGNiG otwiera biuro tradingowe w Londynie

Zobacz także: Wizyta ambasadora Tajwanu w Grupie Azoty

 

Reklama
Reklama

Komentarze