Reklama

Górnictwo

Czy kopalnię Makoszowy czeka likwidacja?

Górnikom z kopalni Makoszowy puściły nerwy. Na poniedziałek zapowiedzieli protest od biurem poselskim premier Beaty Szydło w Brzeszczach. Tłumaczą, że wreszcie chcą się dowiedzieć, co dalej z ich kopalnią. Związki zawodowe przekonują, że rząd nie chce słyszeć nawet o… prywatnym inwestorze. We wtorek w kopalni odbyły się masówki informacyjne i konferencja – pisze Karolina Baca-Pogorzelska w swoim blogu na Energetyka24.com.

Porozumienie rządu ze stroną społeczną z 17 stycznia 2015 r. mówi o tym, że do Spółki Restrukturyzacji Kopalń trafić mają Brzeszcze, ruch Makoszowy ówczesnej kopalni Sośnica-Makoszowy, Piekary oraz ruch Centrum ówczesnej kopalni Centrum. Dalej czytamy, że poszukiwani będą inwestorzy dla tych kopalń, natomiast zakłady będą prowadzić eksploatację w ramach programów naprawczych na mocy unijnej dyrektywy 2010/787/UE z grudnia 2010 r.

Ten ostatni zapis oznacza ni mniej ni więcej, że mogą skorzystać z pomocy publicznej dozwolonej jedynie na zamykanie kopalń. A z takiej możemy korzystać do końca 2018 r. 

Brzeszcze znalazły (?) inwestora – kupił je Tauron, który od początku wskazywany był jako potencjalny nabywca. Piekary trafiły do Węglokoksu. Centrum jest w SRK. A Makoszowy? „Sami byśmy chcieli wiedzieć, co dalej z nami będzie, bo najgorsza w tym wszystkim jest niepewność i to, że po prostu nikt nie odpowiada na nasze pytania” – mówi mi Marek Jóźwiak, członek zarządu Związku Zawodowego Pracowników Dołowych KWK Makoszowy. „Chcieliśmy się spotkać z panią premier, ale w styczniu przyjęła nas tylko rzeczniczka rządu. Od tego czasu wysłaliśmy cztery pisma do pani premier Beaty Szydło, a na żadne nie dostaliśmy odpowiedzi. Dlatego w poniedziałek będziemy pikietować pod jej biurem poselskim w Brzeszczach. Chcemy zwrócić na siebie uwagę” – tłumaczy. 

Jego zdaniem kopalnia Makoszowy przegrała politycznie, a porozumienie z 17 stycznia 2015 r. było dla niej wyjątkowo niekorzystne. „Wtedy my i Sośnica byliśmy jedną kopalnią. Dostaliśmy ultimatum, że albo cała kopalnia do SRK, albo Makoszowy. Sośnica miała polityczne wsparcie prezydenta Gliwic. My w Zabrzu żadnego. Nasze związki zawodowe też nie mają żadnych >dojść<” - tłumaczy Jóźwiak. „Byli dyrektorzy kopalni zespolonej faworyzowali Sośnicę. A prawda jest taka, że ona ledwo robi 3 tys. ton wydobycia na dobę, a my spokojnie robimy 5 tys. ton, choć obecnie ze względu na zagrożenie pożarowe także 3 tys. ton” – dodaje. I zapewnia, że kopalnia Makoszowy jest o wiele bezpieczniejsza niż np. Sośnica czy Halemba, a swojej szansy nie dostaje.

Sytuacja dawnej kopalni Sośnica-Makoszowy przypomina mi trochę sytuację sprzed lat kopalni zespolonej Brzeszcze-Silesia. Wtedy mówiono, że to Silesia ciągnie w dół wyniki, jest do zamknięcia etc. Tam związkowcy walczyli do upadłego i ściągnęli inwestora – czeski koncern EPH. Silesia została całkowicie sprywatyzowana. A Brzeszcze? Po ogromnym pożarze i wstrzymaniu wydobycia w sporej części zakładu osiągały fatalne wyniki. W pierwszej wersji planu dla ówczesnej Kompanii Węglowej były pierwsze do zamknięcia. Analogiczna sytuacja ma miejsce z zakładami Sośnica i Makoszowy. Choć Makoszowy są od roku w SRK, Sośnica nadal ma fatalny wynik finansowy – w 2015 r. była najgorszą kopalnią Kompanii Węglowej ze stratą ok. 5 zł na 1 GJ.

Ale i Sośnica, i Brzeszcze się wybroniły. Również przez wsparcie polityczne. Choć w Brzeszczach górnicy twierdzili, że nie są „zainteresowani prywatyzacją”. Stąd takie ciśnienie na Tauron.  „A my akurat jesteśmy zainteresowani. Był tu Bumech, była Balamara, oczywiście nic wiążącego, bo w rządzie usłyszeliśmy, że nie będzie zgody na prywatnego inwestora w żadnej kopalni! A minister Tobiszowski powiedział nam wprost, że np. Węglokoks na pewno się w nas nie zaangażuje, bo wtedy nie wsparłby Polskiej Grupy Górniczej, czy Katowickiego Holdingu Węglowego” – opowiada Jóźwiak. „No to wymyśliliśmy jeszcze coś innego. Może ta instalacja do naziemnego zgazowania węgla dla chemii, której budowa jest rozważana w Kędzierzynie Koźlu mogłaby powstać u nas? W ten sposób też moglibyśmy przecież działać. Liczymy tu na wsparcie premiera Morawieckiego, bo w jego planie temat górnictwa nie był szeroko omawiany” – dodaje.

Pytam więc, czy zgodziliby się na jeszcze inny wariant – zamknięcie kopalni i przeniesienie 1385 osób załogi do innych zakładów. „Pewnie część ludzi by się zgodziła, ale większość jednak czuje się związana z kopalnią. Dlaczego akurat my nie mielibyśmy bronić swojego zakładu pracy?” - pyta Marek Jóźwiak. „Górnictwo to różne grupy interesów, często sprzeczne. My po prostu chcemy jasno znać naszą przyszłość. A niestety całościowego planu dla górnictwa jak nie było, tak nie ma. A my mamy dość obietnic, bo z żadnej nic nie wynika” – dodaje.

Górnicy z kopalni Makoszowy słyszeli już, że ich problem zostanie rozwiązany po utworzeniu PGG. Potem, że po restrukturyzacji KHW i powstaniu Polskiego Holdingu Węglowego. Mówiono im, że być może kopalnia Makoszowy zostanie przyłączona nawet do którejś z tych dwóch dużych grup. Czy coś osiągną protestami?

Na razie najbardziej prawdopodobny wydaje się jednak scenariusz likwidacji kopalni Makoszowy, bo rząd doskonale zdaje sobie sprawę (tak myślę – choć wcale o tym nie mówi...), że kopalń mamy za dużo i przy obecnej nadpodaży węgla energetycznego bardzo trudno będzie przywrócić mu konkurencyjność i sprawić, by cena surowca była jednak wyższa niż jednostkowe koszty jego wydobycia.

Zobacz także: Zmiany w kierownictwie Wyższego Urzędu Górniczego

Zobacz także: Jak zepsuć kopalnię?

Reklama

Komentarze

    Reklama