Słowa rosyjskiego analityka są reakcją na wypowiedź Piotra Naimskiego - Pełnomocnika Rządu ds. Strategicznej Infrastruktury Energetycznej, który na organizowanym przez agencję Reuters Szczycie Inwestycyjnym Europy Wschodniej poinformował, że Polska nie planuje przedłużyć zawartego z Gazpromem kontraktu długoterminowego.
„Będziemy dążyć do sytuacji, w której umowa długoterminowa stanie się przeszłością. Oczywiście jeżeli cena rosyjskiego gazu będzie konkurencyjna, to nie wykluczamy jego zakupów - ale na pewno nie w ramach kontraktu długoterminowego” - powiedział Piotr Naimski.
Słowa te spotkały się z gwałtowną reakcją Rosjan. Stanisław Stremidlowski powiedział, że deklaracja przedstawiciela polskiego rządu ma dwa cele. Pierwszym z nich jest przekonanie Norwegów do mocniejszego zaangażowania w projekt Baltic Pipe. "Polska chce dać Norwegom do zrozumienia, że mogą wejść na polski rynek za znacznie większym wolumenem niż obecnie" - powiedział rosyjski analityk. W jego opinii taka deklaracja ma zachęcić skandynawskiego partnera Polski do partycypowania w kosztach gazociągu.
"Słowa te świadczą o zmianie paradygmatu prowadzonej przez Polskę polityki zagranicznej na kierunku wschodnim. Jeżeli Polska nie jest zainteresowana zakupami rosyjskiego gazu ich kampania propagandowa przeciwko Nord Stream 2 pozbawiona jest sensu" - tak Stremidlowski określił drugi cel wypowiedzi polskiego ministra. Rosjanin zignorował tą część wypowiedzi Piotra Naimskiego, który wyraźnie zaznaczył, że Polska nie planuje rezygnować z zakupów rosyjskiego gazu jeżeli będzie on ekonomicznie opłacalny.
Na koniec rosyjski analityk powiedział "wydaje mi się bardzo prawdopodobne, że taka deklaracja jest rodzajem psychicznego szantażu poprzedzającym podjęcie przez Polskę rozmów dotyczących ceny rosyjskiego gazu dla tego kraju."
Zobacz także: Brukselska gra „na dwóch fortepianach”. KE chce resetu z Rosją?
Zobacz także: Rząd cały czas pracuje nad konsolidacją spółek paliwowych