Reklama

Aby zapewnić w Polsce bezpieczne dostawy energii, trzeba terminowo oddać wszystkie budowane i planowane bloki energetyczne, a do tego utrzymać eksploatację istniejących źródeł o mocy w sumie ok. 5,8 GW - podkreśliły PSE.

Raport - jak podały PSE - powstał w oparciu o ankiety przeprowadzone między styczniem a marcem 2016 r. wśród przedsiębiorstw energetycznych i inwestorów planujących budowę nowych bloków. Pytano przede wszystkim o wpływ na nowe inwestycje unijnych regulacji wprowadzających nowe standardy emisyjne - tzw. konkluzje BAT (Best Available Technology). Są one ostrzejsze niż obowiązujące od 1 stycznia 2016 r.; dotyczą większej niż dotąd liczby zanieczyszczeń, zaostrzają normy emisji SO2, NOx (tlenków azotu) i pyłów. Zaczną obowiązywać po czterech latach od decyzji KE o ich zastosowaniu. Przewidywana data publikacji to albo początek 2017 r., albo koniec 2016 r.

Raport przygotowano w oparciu o dwa scenariusze. Pierwszy - modernizacyjny BAT, czyli taki, w którym firmy energetyczne dostosują się do ostrzejszych norm wynikających z konkluzji BAT - co oznacza, że będą one mogły dłużej pracować. W drugim scenariuszu firmy zdecydują się na wycofanie starych jednostek, by nie wydawać pieniędzy na ich modernizację.

Jak wynika z raportu, w przypadku pierwszego scenariusza całkowite zapotrzebowanie na nowe zdolności wytwórcze do 2035 r. wyniesie ok. 23 GW, a w przypadku scenariusza drugiego całkowite zapotrzebowanie na nowe zdolności wytwórcze do 2035 r. wyniesie ok. 30 GW.

Według danych, jakie podała w swym najnowszym raporcie firma doradcza PWC, rentowność polskiego segmentu wytwarzania konwencjonalnego znacznie spadła. "Obecny poziom zysku operacyjnego EBIT dla czterech największych polskich grup energetycznych - PGE, Enea, Tauron, Energa - w dużej mierze z powodu trwałej utraty wartości aktywów osiągnął poziom poniżej 10 mld zł" - napisała PWC.

PWC podkreśliła, że to nie tylko polski problem; mają go też wielkie międzynarodowe koncerny działające w sektorze energii konwencjonalnej, które coraz częściej myślą o wycofaniu się z niej ze względu na stale spadające marże oraz obostrzenia ekologiczne. Eksperci wskazują na konieczność takich regulacji, które pozwolą utrzymać rentowność produkcji energii w długim okresie oraz sfinansować inwestycje. 

Jedną z regulacji poprawiających sytuację mogłoby być wprowadzenie tzw. rynku mocy. Rynek mocy (ang. CRM - Capacity Reliability Machanism) to mechanizm, którego zadaniem jest tworzenie zachęt finansowych dla wytwórców energii. Płaci im się nie tylko za wytworzoną i sprzedaną energię, ale za gotowość do zapewnienia w danej chwili określonej mocy. W praktyce oznacza to utrzymywanie w gotowości określonych bloków. Jak wynika z opublikowanego niedawno raportu francuskich i niemieckich stowarzyszeń energetyki konwencjonalnej - UFE i BDEW, już w ciągu najbliższych 10 lat część krajów europejskich nie będzie w stanie pokryć swego zapotrzebowania na energię. Remedium na to może być wprowadzenie właśnie rynku mocy.

Od 2014 r. W Polsce działa mechanizm operacyjnej rezerwy mocy (ORM) oraz mechanizm tzw. interwencyjna rezerwa zimna (IRZ), który obejmuje m.in. 454 MW w dwóch blokach elektrowni Dolna Odra z grupy PGE. Ich budżet na 2016 r. to ponad 600 mln zł.

Podczas ubiegłotygodniowego Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach szef resortu energii Krzysztof Tchórzewski opowiedział się za wprowadzeniem w Polsce rynku mocy w energetyce konwencjonalnej. (PAP)

Zobacz także: Energa: nie jesteśmy zainteresowani aktywami JSW

Zobacz także: Polityka energetyczna UE musi uwzględniać polską specyfikę

PAP - mini

Reklama
Reklama

Komentarze