„Mamy do czynienia z nowym podejście rządu do spółek skarbu państwa. Realizowany jest strategiczny nadzór ministra skarbu Dawida Jackiewicza. Chodzi o stworzenie swoistej dźwigni, aby jak najwięcej pieniędzy zostawało w Polsce, aby przy dużych projektach spółki skarbu państwa maksymalnie ze sobą współpracowały. Tak ma być również w przypadku gazociągu Baltic Pipe (to planowany rurociąg pomiędzy Polską i Danią na norweski gaz – przyp. red.)” – stwierdził wiceprezes PGNiG Janusz Kowalski podczas konferencji Gazterm.
„Trudno dziś mówić o możliwości zbudowania konkurencyjnego rynku gazu skoro z każdego kierunku dociera do nas surowiec rosyjski (…) dlatego budowa nowych połączeń gazowych Polski z zachodu, jak projekt Bernau-Szczecin (to planowana przez kapitał prywatny rura pomiędzy Niemcami i Polską o przepustowości 5 mld m3-przyp.red.), nie może mieć miejsca dopóki nie zbudujemy realnej dywersyfikacji, nie zbudujemy prawdziwego rynku gazu” – podkreślił Kowalski.
„Kluczowa jest z perspektywy Polski kolejności budowy połączeń infrastrukturalnych. Projekt Bernau-Szczecin był konkurencyjny wobec terminalu LNG w Świnoujściu i mu zagrażał. Dlatego chcieliśmy aby Baltic Pipe powstał przed innymi połączeniami z Zachodem” – dodał menadżer.
„Najpierw oddajmy do użytku terminal LNG, zbudujmy Baltic Pipe, potem inne projekty. Kluczowa jest realizacja Korytarza Północnego (to koncepcja dywersyfikacji dostaw gazu do Polski w oparciu o terminal/e LNG i Baltic Pipe. Określenie zostało użyte po raz pierwszy w styczniowym artykule Energetyka24.com - przyp.red.), o którym mówi minister Piotr Naimski” – podkreślił Kowalski.
„Naszym zdaniem korytarz norweski będzie opłacalny przy co najmniej 7 mld m3 przepustowości Baltic Pipe. Rura może zostać zbudowana nawet w 2020/2021 r., a docelowo w 2022. Do tego czasu chcemy jako PGNiG wydobywać w Norwegii 3-4 mld m3 surowca i nie wykluczamy dalszych akwizycji” – skonkludował Kowalski.
Zobacz także: Wojna informacyjna uderza w Baltic Pipe. Rosjanie: „to rura na rosyjski gaz”