Reklama
Wypracowane porozumienie dotyczy nowych stawek za przesył ropy naftowej rurociągiem IKL i rurociągiem Przyjaźń na terenie Czech, a także za transport surowca rurociągiem TAL, gdzie MERO pełni rolę pośrednika.  Nowe taryfy zapewniają znaczne oszczędności dla Unipetrolu, a ich wysokość pozostaje w relacji do ilości transportowanej ropy naftowej. Podpisane umowy są wynikiem negocjacji prowadzonych od 2010 roku i zostały zwarte na czas nieokreślony. Unipetrol i Mero podpisali również memorandum o dalszej intensyfikacji współpracy, m.in. w zakresie magazynowania ropy naftowej.
 
"Porozumienie z Mero w sprawie stawek przesyłowych, tak samo jak wypracowanie dobrych relacji z naszymi południowymi sąsiadami było dla nas priorytetem. Cieszę się, że udało się wypracować kompromis, który satysfakcjonuje obie strony" – podkreślił Wojciech Jasiński, Prezes Zarządu PKN ORLEN - "Unipetrol ma strategiczne znaczenie dla naszej Grupy. Potwierdzają to nie tylko podpisane właśnie umowy, ale również nasze inwestycje w Republice Czeskiej, takie jak przejęcie całościowego udziału w spółce Ceska Rafinerska czy też zakup pakietu 68 stacji od  austriackiego koncernu OMV"– dodał Prezes Zarządu
 
Spółka MERO transportuje surowiec systemami Przyjaźń oraz IKL do rafinerii w Litvinowie i Kralupach, należących do Ceska rafinerska (w 100% spółki zależnej Unipetrolu). Łączne moce przerobowe obu czeskich rafinerii wynoszą około 8,7 mln ton ropy naftowej rocznie.

Opisana powyżej kwestia ma związek ze sporem Orlenu z Andrejem Babišem. Jest on właścicielem Agrofert - olbrzymiej grupy chemiczno-spożywczej konkurującej m.in. z polskimi producentami żywności, ale także np. Grupą Azoty. Podczas prywatyzacji Unipetrolu - PKN Orlen zawarł z Agrofertem tajne porozumienie. Obie firmy połączyły siły a w zamian Orlen zobowiązał się po udanym przejęciu Unipetrolu odsprzedać Agrofertowi jego część chemiczną. Zmiana władz płockiej spółki  (na początku rządów koalicji PO-PSL) spowodowała jednak, że strona polska postanowiła nie honorować porozumień z Babišem. Rozpoczęły się procesy sądowe, których stawką było kolosalne odszkodowanie. Jak poinformowały w kwietniu ub.r. Lidovske Noviny Agrofert przegrał tą prawną batalię a negatywny dla niego wyrok jest prawomocny. Chodzi o nawet 20 mld koron. 

To niejedyna potyczka jaką skonfliktowany z Orlenem Babiš przegrał w ostatnim czasie. Jest on zwolennikiem koncentracji czeskich firm powiązanych z sektorem paliwowym w rękach skarbu państwa (to jego człowiek – prezes spółki Mero, Stanislav Bruna sugerował w lokalnej prasie pod koniec marca ub. r., że skupienie całej branży w polskich rękach skończy się zamknięciem czeskich rafinerii). W 2014 r. Babiš kategorycznie odrzucił możliwość połączenia naftowych spółek Mero i Čepro z Česka Rafinérska, którą kontrolował już w większości Orlen (co potwierdził premier Sobotka informując, że firmy nie będą prywatyzowane). Mało tego, starał się osłabić pozycję Polaków w Česka Rafinérska poprzez propozycję odkupienia przez rząd rafinerii w Kralupach. Nie jest także tajemnicą, że Babiš był żywo zainteresowany uniemożliwieniem Orlenowi uzyskania pełnej kontroli nad czeskimi zakładami petrochemicznymi. Niewykluczone, że to właśnie on inspirował działania stowarzyszenia Unie Nezávislých Petrolejářů zrzeszającego niezależnych operatorów i dystrybutorów sektora petrochemicznego w Czechach. Próbowało ono zablokować w czeskim Urzędzie Antymonopolowym nabycie przez Unipetrol (kontrolowany przez PKN Orlen) udziałów Eni w Česka Rafinérska. To się jednak nie udało, a strona polska 31 marca ub.r. prawomocnie stała się jedynym udziałowcem spółki, która kontroluje rafinerie w Kralupach i Litvinowie. 

Jeszcze w kwietniu 2015 komentatorzy podnosili, że istnieje ryzyko, iż trwający spór doprowadzi do drastycznego podniesienia stawek za przesył ropy naftowej.

 
Reklama
Reklama

Komentarze