Reklama

Korzystając z zaproszenia ambasady Republiki Litewskiej w Warszawie wziąłem udział w spotkaniu polskich ekspertów z ministrem energetyki Litwy Rokasem Masiulisem. Jego wizyta w Polsce według nieoficjalnych informacji jest związana z karą jaką na Wilno nałoży w nadchodzących miesiącach Komisja Europejska. Chodzi o rozebranie przez Litewskie Koleje Państwowe odcinka torowiska pomiędzy rafinerią w Możejkach i granicą z Łotwą. Zdaniem właściciela zakładu –spółki Orlen Lietuva- istotnie pogorszyło to jego logistykę. Według strony polskiej było to działanie celowe, dzięki któremu Litwini poprawili kondycję swojego przewoźnika-monopolisty (chodzi o zawyżanie stawek kolejowych) oraz portu w Kłajpedzie.

Przebywający z wizytą w Warszawie Masiulis chce prawdopodobnie załagodzić nabrzmiewający spór. W grę wchodzi nie tylko kara ze strony KE za praktyki monopolistyczne Litewskich Kolei Państwowych (do 10% dochodów), ale także ubieganie się przez PKN Orlen o odszkodowanie na drodze sądowej. Warto podkreślić, że minister energetyki Litwy był doskonale przygotowany do rozmowy z dziennikarzami na temat kwestii spornych związanych z Możejkami. Celnie punktował narrację polskiego koncernu, choć analizując jego słowa można wskazać przynajmniej kilka punktów, w których pojawiły się nieścisłości.

Kwestia stawek kolejowych

Masiulis spytany przeze mnie o różnicę w cenach stawek kolejowych dla Orlenu i białoruskich przedsiębiorców zaznaczył, iż „historia relacji Litewskich Kolei Państwowych i płockiej Grupy jest długa, wykraczająca poza jej obecność na Litwie”. Jego zdaniem „Orlen kupując rafinerię wiedział jakie są stawki kolejowe tzn., że są one wyższe w wariancie krajowym niż dla podmiotów zagranicznych np. z Białorusi”. Mimo to według litewskiego ministra energetyki warto podkreślić, że „na opłaty pobierane przez Litewskie Koleje Państwowe składają się różne składniki i tam gdzie było to możliwe są one korzystniejsze dla Orlenu niż dla np. Białorusinów”.  Zresztą –co podkreślił - różnica stawek dla Orlenu i białoruskiego biznesu nie jest duża. Polityk wyraził również nadzieję, że aktualna runda negocjacji pomiędzy Orlen i Litewskimi Kolejami Państwowymi zakończy się sukcesem i temat wreszcie zniknie z listy kwestii wymagających uregulowania.

Według mojej oceny Orlen kupując Możejki zapewne wiedział o różnicach w stawkach, z tym, że nie miały one wtedy dla niego aż takiego znaczenia. Ropę do zakładu dostarczał ropociąg (wyłączony z użytku przez Rosjan wkrótce po sfinalizowaniu kupna rafinerii przez stronę polską w 2006 r.), istniały także tory w kierunku łotewskiego Renge optymalizujące logistykę (rozebrano je w 2008 r.). Masiulis nie zechciał wprost przyznać tego, że stawki dla Białorusinów są niższe ponieważ mogą oni korzystać z alternatywnych szlaków zapewniających im dostęp do Bałtyku. Orlen nie ma takiej możliwości i jest skazany na współpracę z Litewskimi Kolejami Państwowymi. Na marginesie warto dodać, że porozumienie, które funkcjonowało w ramach eksploatacji torowiska do Renge pozwalało na pełną obsługę Możejek przez przewoźnika z Łotwy, co rodziło konkurencję. Mamy tu więc do czynienia z monopolem, a właściwie jego nadużywaniem- i dlatego sprawą zajmuje się Komisja Europejska.

Minister energetyki Litwy Rokas Masiulis (z lewej). Fot. Piotr Maciążek/Energetyka24.com

Rozebrane torowisko z Możejek do Renge 

Korzystając z możliwości zadawania pytań litewskiemu ministrowi energetyki odniosłem się także do kwestii rozebranego torowiska z Możejek w kierunku łotewskiego Renge. Chciałem się dowiedzieć czy odcinek zostanie odbudowany w przypadku nałożenia na Litewskie Koleje Państwowe kary przez KE. Masiulis odpowiedział, że „w praktyce to torowisko nie ma dużego znaczenia dla zakładu Orlenu ponieważ istnieje inne połączenie kolejowe z Łotwą”. „Stawki za jego korzystanie są takie same jak w przypadku odcinka do Renge” – dodał. Jego zdaniem logika Orlenu jest więc niezrozumiała, bo „strona litewska nie zarabia na rozebraniu torowiska, bo takie same stawki pobiera od alternatywnej trasy na Łotwę”. „Tak też ta sprawa jest przedstawiana Komisji Europejskiej” – podkreślił Masiulis. „Jeśli odcinek do Renge będzie odbudowany, powtarzam – jeśli -, to nie będzie to miało różnicy dla Orlenu bo już ma otwartą drogę na Łotwę” – skonkludował litewski minister energetyki.

W moim przekonaniu już na poziomie wstępnej analizy logicznej wysoce zastanawiające jest to dlaczego Litwini rozebrali odcinek torowiska do Renge skoro „nie ma różnicy”? Odpowiedź jest oczywista. Może i stawki za korzystanie z alternatywnej trasy są takie same, ale jest ona dłuższa więc ostateczna wielkość wpływów na konto Litewskich Kolei Państwowych i tak jest większa niż byłaby gdyby nadal istniało torowisko pomiędzy Możejkami i Łotwą. To logistyczne abecadło, które Masiulis postanowił skrzętnie przemilczeć.

Rurociąg produktowy Możejki-Kłajpeda

Ostatnią kwestią, o którą spytałem litewskiego ministra energetyki była sprawa finansowania rurociągu produktowego pomiędzy rafinerią Orlen Lietuva a Kłajpedą. Cel jego ewentualnego powstania jest dokładnie taki sam jak motywy przyświecające polskiemu koncernowi w kontekście odbudowy torowiska do Renge. Płocka Grupa –w moim przekonaniu słusznie- uważa, że to Litwa powinna sfinansować jego budowę skoro jest współodpowiedzialna za kłopoty logistyczne Możejek. Tym bardziej, że leży to w interesie państwowego Klaipedos Nafta (terminal naftowy), którego głównym klientem jest rafineria. Warto pamiętać o tym, że to przedsiębiorstwo chciał kupić Orlen –znów w celu optymalizacji kwestii logistycznych- jednak Wilno powiedziało „nie”.

Przez wiele lat były problemy z namówieniem strony litewskiej do partycypowania w kosztach. Jak się okazuje minister Masiulis ma jednak odmienną percepcję tych wydarzeń. Polityk stwierdził, że „odnośnie rurociągu produktowego między Możejkami i Kłajpedą rząd litewski zawsze był otwarty na współpracę z Orlenem i chciał wspólnego realizowania tego projektu”. „Sam nie potrafię zliczyć ilości spotkań jakie odbyliśmy z lokalnymi menadżerami Orlen Lietuva” - podkreślił.  „Jeśli polski koncern podejmie decyzję o budowie rurociągu Litwa będzie współrealizować ten projekt. I to nie tyko w kontekście finansowym, ale również proceduralnym czy w planowaniu” – dodał Masiulis.

Wydaje się, że to bardzo ważna deklaracja. Tyle tylko, że podobne, pozytywne sygnały padają w kontekście stawek kolejowych czy torowiska do Renge, które notabene miało być odbudowane już w 2011 r. Sprawa rozeszła się jednak po kościach. Czy dziś będzie inaczej? Presja Komisji Europejskiej i potężna kara finansowa może być bodźcem, który pchnie sprawy do przodu. Z drugiej jednak strony mimo, iż Możejki to największy pracodawca na Litwie po dokładniejszej analizie sytuacji wydaje się, że polska i litewska strona sporu mają zupełnie rozbieżne interesy...

Zobacz także: Rozmowy Orlen-Litwa nieprzypadkowe. Wiosną KE ukarze Litwę za tory do Możejek

Reklama
Reklama

Komentarze