Reklama

Izraelski minister obrony Mosze Ja’alon wprost oskarżył Turcję o „islamski sponsoring”. Podkreślił, że nadszedł czas, by Ankara zdecydowała się, po czyjej stronie stoi i czy ma zamiar w końcu zaangażować się w walkę z terroryzmem. Zarzucił też władzom tureckim, że tolerują na swoim terytorium rozwijające się grupy bojowników islamu.

Minister obrony Panos Kammenos potwierdził słowa swojego odpowiednika i dodał, że Turcja sprowadza większość ropy z terenów opanowanych przez Państwo Islamskie.

W 2011 roku Unia Europejska wprowadziła embargo na ropę z Syrii. Dopiero w kwietniu 2013 r. Rada UE zdecydowała się na złagodzenie sankcji na prośbę syryjskiej opozycji. W lecie 2014 roku sytuacja skomplikowała się, ponieważ siły rządowe zostały wyparte z terenów wydobycia ropy naftowej przez islamskich terrorystów.  Ci szybko przystąpili do spieniężania czarnego złota. Islamiści sprzedawali ropę w cenie 25-60 dolarów za baryłkę, zarabiając około 5 mln dolarów dziennie.

Pogłoski o zamieszaniu Turcji w konszachty z terrorystami pojawiły się już w październiku ubiegłego roku. Wtedy też prezydent Rosji Władimir Putin potępił przypadki pośredniego dotowania terroryzmu poprzez utrzymywanie stosunków gospodarczych z islamistami. Na początku grudnia turecki prezydent Erdogan obiecał podać się do dymisji, jeśli jego państwu udowodni się nielegalny handel ropą. 

Zobacz także: Chińskie problemy uderzą w Rosję – w tle ropa

Zobacz także: Orlen zwiększa sprzedaż i notuje rekordowe wyniki

Reklama

Komentarze

    Reklama