Gaz
Smolar: Walczmy o środki modernizacyjne, a nie węgiel [ROZMOWA]
W rozmowie z Energetyka24.com Eugeniusz Smolar, ekspert ds. międzynarodowych i członek Rady Fundacji Centrum Stosunków Międzynarodowych stwierdza, że należy odideologizować politykę klimatyczną i dyskutować z Komisją Europejską o zwiększaniu środków pomocowych na modernizację krajowej energetyki, a nie zachowaniu za wszelką cenę polskiego węgla mimo kosztów politycznych i ekonomicznych.
Piotr Maciążek: Od 2007 r. realia geopolityczne bardzo się zmieniły. Mimo to nowy rząd RP wraca do projektów o dużym znaczeniu gospodarczym i politycznym, które niegdyś realizował. Chodzi m.in o Euroazjatycki Korytarz Transportu Ropy Naftowej, w skład którego wchodziłby rurociąg Odessa-Brody-Płock, oraz gazociąg Baltic Pipe do Danii. Czy "odgrzewanie" tych inicjatyw ma dziś sens?
Eugeniusz Smolar: Dywersyfikacja dostaw oraz uniezależnienie od jednego dostawcy poprawiają bezpieczeństwo energetyczne, a także poprawiają pozycję negocjacyjną Polski w stosunkach z Rosją. Powrót do koncepcji rurociągów Odessa-Brody-Płock, Baltic Pipeline ma głęboki sens, przy założeniu ich opłacalności oraz dostępu do dostaw innych niż rosyjskie. W perspektywie dostrzegać należy możliwości dostaw ropy i gazu z Iranu.
Czy pogorszenie relacji z Niemcami wpłynie na realizację projektu Nord Stream 2 i prawną batalię w KE z nim związaną? Czy może to kwestia bez znaczenia bo rura i tak by powstała?
Rząd Niemiec uznaje projekt Nord Stream 2 (to planowane dwie nitki gazociągu między Rosją i Niemcami o przepustowości docelowej 55 mld m3 – przyp. red.) za czysto komercyjny, któremu nie udzielił gwarancji kredytowych - odmiennie niż w przypadku Nord Stream 1. Jednocześnie międzynarodowe koncerny zaangażowane w ten projekt starają się o pozyskanie finansowania z UE. Dzieje się to w sytuacji, w której Komisja Europejska ma w najbliższych miesiącach rozstrzygnąć, czy inwestycja ta nie narusza zasad prawnych Wspólnoty. Odnieść można więc wrażenie, że polem batalii winna być Unia Europejska a nie Niemcy.
Mówi się o tym, że Unia Energetyczna ewoluuje w stronę Unii Klimatycznej i dla Polski to coraz słabsze narzędzie realizowania własnych interesów związanych z bezpieczeństwem energetycznym. Podziela Pan tą opinię?
Nie podzielam, albowiem Unia Energetyczna jest faktem, mającym umocowanie w dokumentach. Mowa jest obecnie o „silniejszej” polityce klimatycznej, albowiem Unia Klimatyczna jako fakt prawny nie istnieje. Osłabiają tendencję do jej ewentualnego utworzenia także ograniczone wyniki paryskiego COP 21.Taka tendencja może zostać zablokowana przez koalicję choćby niektórych, bo nie wszystkich, państw Europy Środkowo-Wschodniej.
Dyplomaci polscy winni wziąć pod uwagę możliwość uzależniania przez niektóre państwa zasięgu i skuteczności działania Unii Energetycznej od włączenia się Polski do realizacji dalej idącej polityki klimatycznej. Polska winna to warunkować udostępnieniem przez UE większych środków inwestycyjnych, które pozwolą nam na szybsze odchodzenie od węgla. Sprowadzenie tego problemu do wielkości inwestycji pozwala na „odideologizowanie” problemu, wypowiadanie się językiem konkretu, zrozumiałym dla naszych partnerów zachodnioeuropejskich i wspólne poszukiwanie pragmatycznych rozwiązań.
Jednocześnie należy skupić się na naciskach na restrykcyjne wprowadzenie Trzeciego Pakietu Energetycznego, już uzgodnionego, ale opóźnianego ze względu na rozbieżne interesy państw członkowskich oraz stosunki w Federacją Rosyjską. Najważniejszym jest powoływanie się na argumenty służące zablokowaniu przez Komisję South Stream’u (to planowany gazociąg między Rosją a Bułgarią, Serbią, Węgrami i Austrią – przyp. red.) ze względu na brak zgodności z Trzecim Pakietem Energetycznym, głównie z postulatem udostępnienia gazociągów dla innych dostawców. W tej sytuacji, ku irytacji m.in. Włoch Rosja zrezygnowała z budowy South Stream.
Podobnie, w imię zasad Trzeciego Pakietu energetycznego można przeciwstawiać się monopolowi Gazpromu w dostępie do Nord Stream’u. Inne rozstrzygnięcie naraża Komisję na zarzuty stosowania podwójnych standardów pod presją rządów i koncernów.
Czy napięcia pomiędzy Polską i UE pogorszą pozycję negocjacyjną Warszawy w kontekście reformy systemu handlu emisjami w obrębie Wspólnoty i innych planów zaostrzania polityki klimatycznej?
Zdecydowanie tak. Naciski na Polskę, ze względu na krytykę polityki wewnętrznej obecnego rządu mogą mieć charakter przede wszystkim sektorowy, zwłaszcza w dziedzinach, w których obowiązuje głosowanie kwalifikowaną większością głosów. Do obecnie najbardziej narażonych na zmiany dziedzin należy: po pierwsze kolejny roczny budżet, z koniecznością skierowania bardzo poważnego strumienia środków na politykę związaną z uchodźcami i ochroną granic zewnętrznych Unii, z nieuchronną szkodą dla innych pozycji budżetowych, np. w inwestycje strukturalne, dopłaty do rolnictwa itp.; po drugie polityka klimatyczna, w tym i handel emisjami.
Zobacz także: Quo vadis Europo? Co dalej z systemem handlu emisjami? [RAPORT]