Drugi gazoport, Baltic Pipe i malejące znaczenie Gazpromu
Zapowiedź premier Beaty Szydło dotycząca budowy drugiego polskiego terminala LNG w okolicach Gdańska (być może chodzi o kupno pływającej jednostki regazyfikującej typu FSRU, a więc takiej jak na Litwie) wydaje się nieprzypadkowa. Nie bez powodu w Exposé padła także kwestia rozbudowy gazoportu w Świnoujściu. Politycy Prawa i Sprawiedliwości podkreślają również potrzebę realizacji wstrzymanego przez gabinet Leszka Millera projektu Baltic Pipe tj. gazociągu, którym norweski gaz trafiałby przez Danią i Bałtyk do Polski. Powyższe kwestie sprawiają wrażenie silnie skorelowanych i sugerują, że nowy rząd ma jasno sprecyzowaną wizję rozwoju sektora gazowego. Niewykluczone, że nie ma w niej w ogóle miejsca dla rosyjskiego Gazpromu. Kierunek niemiecki straci natomiast na znaczeniu w związku z pojawiającymi się informacjami, że w razie kryzysu gazowego może dojść do sytuacji, w której Niemcy będą priorytetowo napełniać „swoje” magazyny gazowe (w istocie rosyjskie dzięki wymianie aktywów na linii Gazprom – BASF), a dopiero w drugiej kolejności słać surowiec do Polski. Jeżeli plany w zakresie całkowitego uniezależnienia się od rosyjskiego gazu (w sensie dosłownym) faktycznie będą wdrażane to zrozumiałe staną się coraz częstsze wypowiedzi osób związanych z PiS, które twierdzą publicznie, że nie ma sensu płacić Rosjanom za gaz i ropę skoro środki te zasilają ich budżet wojskowy i destabilizują cały region Europy Środkowej. Jak więc widać realne działania w obszarze gazu ziemnego łączyłyby się tu dość zgrabnie z kwestią ukraińską. Wszelkie kontrowersje dotyczące opłacalności ekonomicznej takiego przedsięwzięcia (np. tezy o tym, że gaz z Gazpromu jest tańszy niż LNG, a także o potencjalnej nierentowności terminali LNG), byłyby niwelowane w obszarze informacyjnych przez „spin geopolityczny”.
Saudyjska i irańska ropa zamiast rosyjskiej
Co ciekawe podobnie kwestia ta mogłaby wyglądać w obszarze ropy naftowej. Nie wiadomo dziś w jakim stopniu nowy rząd mógłby wykorzystać czynnik saudyjski i irański w reorganizacji dostaw tego surowca do Polski, niemniej w zakresie zarządzania informacyjnego takim procesem mamy do czynienia z idealnym momentem dla jego wdrożenia. Można z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że nawet przy dużych kosztach ekonomicznych dla polskiej gospodarki hasło „zero gazu i ropy z Rosji” znalazłoby w obecnych realiach społeczny poklask. Nastąpiłaby tu zatem ciekawa synergia – dość fantastyczne jakby się mogło wydawać koncepcje energetyczne PiS byłyby realnie wdrażane i to de facto bez konsekwencji wizerunkowych. Oczywiście do czasu, bo ostateczny efekt ekonomiczny takich działań jest trudny do przewidzenia.
Renegocjacja ustaleń klimatycznych i kolejne 40 lat polskiego węgla
Niemniej ciekawie w zestawieniu z powyższymi rozważaniami wyglądają zapowiedzi nowego rządu w zakresie renegocjacji zobowiązań klimatycznych, na które przystał jeszcze gabinet Ewy Kopacz. Jeśli zestawić je z omówionymi już planami dla sektora gazowego, generalną niechęcią PiS do promowania odnawialnych źródeł energii i wypowiedzią szefa Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryka Kowalczyka o nieopłacalności budowy krajowej siłowni jądrowej, to okaże się, że gabinet Beaty Szydło chce by przyszły miks energetyczny Polski był oparty o gaz i węgiel. Stąd fragment w Exposé o strategicznym znaczeniu węgla brunatnego (poprzedni rząd chciał wygasić jego produkcję i kontynuować wydobycie węgla kamiennego, co oczywiście wpłynęłoby na spadek udziału „czarnego złota” w miksie energetycznym kraju). Z tego samego powodu w swoim niedawnym wystąpieniu sejmowym Piotr Naimski stwierdził, że trzeba zbudować nowe elektrownie węglowe na polski surowiec ze Śląska i jest to plan nie na jedną kadencję, ale 40 lat.
Szybkie wdrażanie zmian w energetyce może być niebezpieczne
W przeciwieństwie do obszaru gazu i ropy informacyjne zarządzanie rządowymi planami w zakresie branży górniczej (o ile takie istnieją) będzie dość trudne. Zmiany w tym zakresie będą bowiem oznaczać konfrontację z Komisją Europejską. W szerszym ujęciu będziemy tu mieli do czynienia z niebezpieczną sytuacją, w której z jednej strony polski rząd będzie konfrontował się z Rosją (Gazprom), z drugiej strony z Brukselą (renegocjacja ustaleń klimatycznych). Na domiar złego spór klimatyczno – gazowy szykuje się także na płaszczyźnie relacji z Niemcami, które chętnie wyeksportowałyby swoje zielone rozwiązania technologiczne do Polski (Energiewende) i będą negatywnie reagować na podnoszenie przez Warszawę afery Volkswagena jako argumentu w sporze dotyczącym emisji CO2. Ważny wydaje się tu również aspekt Nord Stream 2, z którym gabinet Beaty Szydło chce walczyć np. za pomocą pozwów oskarżających stronę niemiecką o blokowanie rozwoju portów w Świnoujściu u Szczecinie (chodzi o wypowiedź ministra Gróbarczyka).
Zarządzanie kryzysowe - najpierw węgiel, potem zmiany w branży gazowej i naftowej
Wydaje się, że nowy polski rząd mimo pokus w zakresie polityki wizerunkowej nie powinien otwierać wszystkich frontów na raz. Tym bardziej, że nie wiadomo jakie implikacje gospodarcze spowoduje przestawienie krajowej gospodarki na LNG z gazoportów i bliskowschodnią ropę (cały czas zakładam, że takie plany istnieją o czym świadczą wypowiedzi polityków obozu rządzącego). Na początku gabinet Beaty Szydło powinien przede wszystkim skupić się na rozwiązaniu problemów górnictwa, optymalizacji finansowej już istniejącego gazoportu i przygotowaniu infrastruktury naftowej (dostosowanie bazy zbiornikowej, możliwości separacji gatunków ropy, udrożnienie rurociągu Pomorskiego, koordynacja działań Orlenu i Lotosu) do dywersyfikacji dostaw. Może okazać się, że tylko na tych działaniach upłynie PiS-owi cała kadencja. Nie warto więc w tak stanowczy sposób podnosić długoterminowych planów przebudowy całego sektora bo może się to spotkać z kontrakcją obecnych partnerów naszego kraju, głównie Niemiec i Rosji. Lepiej działać powoli, rozważnie, systematycznie i bez zbędnego rozgłosu. W międzyczasie może się zresztą okazać, że pierwotne kalkulacje gospodarcze wymagają korekty. Ich wprowadzenie będzie dużo prostsze aniżeli działania, które trzeba byłoby podjąć w sferze wizerunkowej by ratować co się da w relacjach dwustronnych z Berlinem czy Moskwą.
Zobacz także: Woźniak: Drugi gazoport zredukuje rolę rosyjskiego gazu do minimum
Zobacz także: Baca-Pogorzelska: „Cerowanie dziur” zamiast kompleksowego planu dla górnictwa [blog]