Górnictwo
Tonący kilofa się chwyta
W tej kampanii wyborczej mamy prawdziwy festiwal górniczych obietnic. W normalnej sytuacji można by się było nawet z tego pośmiać, ale niestety sytuacja sektora węgla kamiennego w Polsce jest po prostu katastrofalna, dlatego nikomu do śmiechu nie jest. Choć z drugiej strony, gdy popatrzymy na kolejne plany ratunkowe dla Kompanii Węglowej, to nie wiem już tak naprawdę, czy się śmiać, czy płakać - pisze Karolina Baca-Pogorzelska na swoim blogu w Energetyce24.
Niestety zgodnie z przewidywaniami górnictwo stało się gorącym kartoflem roku wyborczego 2015. Od stycznia słyszymy bowiem o ratowaniu Kompanii Węglowej, która stoi na krawędzi bankructwa (swoją drogą, jej kłopoty zaczęły się nie kilka miesięcy temu, a kilka lat temu, zaraz po tym, gdy powstała z upadających spółek węglowych w 2003 r.). Z ratowania Kompanii wyszło chyba więcej kłopotów niż pożytku, bo Nowa Kompania Węglowa nie powstała do dziś - termin z porozumienia ze związkowcami (zawartego 17 stycznia br). upłynął 30 września. Usilna próba jej reanimacji wszelkimi możliwymi (a także niemożliwymi) środkami osłabiła pozycję innych spółek węglowych, ponieważ Kompania zastosowała „promocyjne” ceny na swój węgiel (nie mogę napisać dumpingwe, bo UOKiK takich praktyk się w tym postępowaniu nie dopatrzył). Przykłady?
Katowicki Holding Węglowy jeszcze po kwietniu odnotowywał 0,35 zł zysku średnio na tonie węgla, teraz jego straty tylko się pogłębiają (po I półroczu 2015 r. miał 114,6 mln zł straty netto). Prywatna Bogdanka mająca zdolności wydobywcze na poziomie ok. 11 mln ton rocznie ograniczyła wydobycie na ten rok do 8,5 mln ton. A Enea, strategiczny klient Lubelskiego Węgla Bogdanka, musiała kupić trochę promocyjnego węgla z KW (obniżając też zamówienia z KHW), po czym wypowiedziała Bogdance wieloletni kontrakt na dostawy do Elektrowni Kozienice, obniżając dramatycznie giełdową wycenę lubelskiej kopalni. A po tym wszystkim ogłosiła wezwanie na zakup jej akcji.
Gdy pod lupę weźmiemy jeszcze kłopoty z bankami Jastrzębskiej Spółki Węglowej, której groził nawet wniosek o upadłość po tym, jak ING Bank Śląski zażądał wcześniejszego wykupu obligacji (miał takie prawo, bo JSW nie wywiązała się z obietnicy emisji euroobligacji) – mamy w skrócie sytuację branży w Polsce. A gdy nałożymy na to światowe ceny węgla energetycznego, które spadły poniżej 50 dolarów (cena w Polsce to jakieś 70 dolarów za tonę) – nietrudno się domyślić, że naprawdę jest bardzo źle.
Sęk w tym, że to, iż jest źle wiedzą dzisiaj chyba niemal wszyscy. Mało kto potrafi jednak podać receptę – co robić, by uratować polskie górnictwo?
30 września (w ostatnim dniu zapisanym w porozumieniach z 17 stycznia) na specjalnym posiedzeniu rząd podjął decyzję o włączeniu Kompanii Węglowej do TF Silesia. Wcześniej ogłoszono, że TF Silesia zostanie dokapitalizowane akcjami PZU, PGNiG i PGE pod których zastaw będzie brać kredyty na potrzeby Kompanii. Tyle, że Bruksela ostrzegła rząd przed takim działaniem jako niedozwoloną pomocą publiczną. TF Silesia bowiem to w całości państwowy podmiot. Resort skarbu postanowił więc, że udziały w TF Silesia obejmą PGE, Energa i PGNiG – spółki kontrolowane przez Skarb Państwa, ale jednak giełdowe, publiczne. Dodatkowo akcje ma objąć też Węglokoks, który wcześniej zapłacił Kompanii 500 mln zł zaliczki za część kopalń na poczet powstania Nowej Kompanii Węglowej. TF Silesia ma zorganizować tylko finansowanie pomostowe dla Kompanii, a potem konieczne będą rozmowy z bankami w celu pozyskania finansowania dla nowego (?) podmiotu. Czy taki scenariusz „kupi” Komisja Europejska? Zobaczymy. Pewne jest jednak to (choć dzisiaj w górnictwie mówienie o jakiejkolwiek pewności to spore ryzyko), że tego planu nie uda się zrealizować przed wyborami. A co zrobi nowy rząd? Zobaczymy. Czasu za wiele nie ma, bo gdy w Kompanii nie starczy na wypłaty, gigantyczne strajki mamy zagwarantowane. Z drugiej strony jednak dzisiejszej opozycji trudno będzie podważyć mariaż górnictwa z energetyką, skoro sama o nim mówi wskazując m.in. na konieczność powstania Ministerstwa Energetyki. Ja jednak zamiast nowego ministerstwa i armii urzędników wolałabym konkretne działania w górnictwie, w tym te ograniczające rozbuchaną politykę kosztową tego sektora, przez którą jest on kompletnie niekonkurencyjny od wielu lat. Obawiam się tylko, że na pobożnych życzeniach będę musiała poprzestać.
Karolina Baca-Pogorzelska, rocznik 1983, urodzona w Jaworznie. Dziennikarka, autorka książek „Drugie życie kopalń”, „Babska szychta”, „Ratownicy. Pasja zwycięstwa”. Absolwentka Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych UW. W latach 2003-2013 związana z „Rzeczpospolitą”, od 2007 r. zajmuje się górnictwem węglowym, prowadzi bloga www.gornictwo2-0.pl. Górnikami byli jej pradziadek i dziadek, ona jest inżynierem górniczym III stopnia. Laureatka m.in. konkursów Głównego Instytutu Górnictwa (2008 r.) i Wyższego Urzędu Górniczego (Karbidka 2011 i 2013).
Zobacz także: Akcjonariusze Bogdanki zablokują przejęcie?
Zobacz także: "Czarne chmury" nad projektem Nowej Kompanii Węglowej