„Do roku 2020 zwiększymy stawkę” - oświadczył Witrenko, zauważając równocześnie, że Ukraina nadal nie wie, jak po wygaśnięciu obowiązującej umowy będzie wyglądała jej rola w systemie tranzytowym. Przypomnijmy, że Moskwa najpierw ogłosiła zamiar zakończenia współpracy z Kijowem, a już kilka miesięcy później Władimir Putin polecił Aleksiejowi Millerowi prowadzenie negocjacji dotyczących przedłużenia kontraktu - z zastrzeżeniem, że może do tego dojść tylko na korzystnych warunkach, nie za wszelką cenę.
Podczas swojego wystąpienia przedstawiciel Naftogazu powiedział również, że Ukraina powinna skupić się na budowaniu normalnego, nowoczesnego rynku gazu: „Nikt nie przyjedzie do kraju, w którym wszystko jest sterowane ręcznie. Musimy zakończyć prace związane z przystosowaniem naszego prawa do standardów europejskiego sektora gazowego”.
Ukraińskie ministerstwo energetyki oświadczyło jakiś czas temu, że uzasadnionym byłoby zwiększenie opłat tranzytowych nawet o 30%, ponieważ obecne stawki są „niesprawiedliwe" - zwłaszcza kiedy weźmie się pod uwagę ponoszone koszty. W październiku 2014 roku Naftogaz skierował do Instytutu Arbitrażowego Sztokholmskiej Izby Handlowej pozew przeciwko Gazpromowi. Ukraińcy domagają się rekompensat za niezgodne z umową zmniejszenie wolumenu przesyłanego surowca, które implikowało spadek przychodów z tytułu taryf tranzytowych.
Według informacji ministerstwa energetyki i przemysłu węglowego, w pierwszym kwartale 2015 roku Rosja płaciła Ukrainie 2,88 $ za przesłanie 1000 m3 gazu na odcinku 100 kilometrów. Warto jednak pamiętać, że stawka ma charakter zmienny, dla porównania - w 2013 roku wynosiła średnio 3,05 $.
Zobacz także: Turkish Stream w zamian za odejście Baszara Al-Asada?
Zobacz także: Ukraina stanie się eksporterem gazu?