Reklama

De facto potwierdza to informacje Rzeczpospolitej z lipca br., według których kolejne opóźnienie realizacji projektu jądrowego może sięgnąć czterech lat (Greenpeace, który rzekomo dotarł do uaktualnionego harmonogramu mówił o sześciu latach). Rok 2029 jako termin oddania pierwszego bloku polskiej elektrowni atomowej widnieje bowiem w korespondencji technicznej pomiędzy PGE i PSE, do której dotarła gazeta. Pierwsza z wspomnianych firm kontroluje spółkę PGE EJ 1, odpowiedzialną za realizację inwestycji.

Podmiot ten nie komentował do tej pory informacji o opóźnieniach i informował jedynie o pracach nad uaktualnieniem harmonogramu dodając, że to rutynowa procedura realizowana co cztery lata. Mimo to dla wszystkich obserwatorów stało się jasne, że poślizg polskiego atomu faktycznie będzie miał miejsce w związku z rozwiązaniem umowy ze spółką WorlayParsons w grudniu ubiegłego roku. Firma ta miała wykonać badania lokalizacyjne i środowiskowe, ale „nie dotrzymała zobowiązań kontraktowych i terminarza”.

W chwili obecnej władze podejmują próbę opanowania trudnej sytuacji w jakiej znalazł się projekt budowy elektrowni atomowej. Wiadomo, że na opóźnienie inwestycji nerwowo zareagowały samorządy Gniewina, Choczewa i Krokowej, a więc miejscowości gdzie może powstać siłownia. Według Gazety Wyborczej zażądały one od PGE EJ1 prawnych regulacji w zakresie ewentualnych rekompensat za przygotowania, jakie poczyniły na jej poczet. W sierpniu specjalny wysłannik rządu, sekretarz stanu w Ministerstwie Gospodarki Anna Nemś, przeprowadziła konsultacje z samorządowcami z wspomnianych ośrodków. Ich efekt nie jest znany.

Rząd zapewnia także, że postępowanie zintegrowane dotyczące wyboru modelu finansowania siłowni jądrowej, a także partnera strategicznego, dostawcy technologii i paliwa jądrowego ruszy pod koniec br. Czy tak się jednak stanie? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie.

Działania podejmowane przez rząd uzupełniają nerwowe ruchy PGE EJ 1. Spółka złożyła do Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska wniosek o wydanie decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach oraz o ustalenie zakresu raportu o oddziaływaniu przedsięwzięcia na środowisko. Do wniosku Spółka dołączyła Kartę Informacyjną Przedsięwzięcia. Dokumenty stanowią podstawę do wszczęcia procedury oceny oddziaływania na środowisko, niezbędnej w procesie wyboru bezpiecznej lokalizacji elektrowni. Tyle tylko, że powyższa procedura powinna być wdrażana już po zrealizowaniu badań środowiskowych i lokalizacyjnych… Jej uruchomienie w obecnych realiach może sugerować, że mamy po prostu do czynienia z tzw. „kryzysowym zarządzaniem informacją”.

Warto dodać, że mimo problemów jakie napotyka budowa pierwszej polskiej elektrowni atomowej  rząd uwzględnia jej istnienie w obrębie projektu Polityki Energetycznej Polski do roku 2050, który znajduje się obecnie na etapie konsultacji międzyresortowych i społecznych. Zgodnie ze wspomnianym dokumentem energetyka jądrowa ma odpowiadać w niedalekiej przyszłości za produkcję 19% energii elektrycznej w kraju. Strategia stwierdza, że siłownia jądrowa w Polsce powstanie, a po 2035 r. zostanie oceniona opłacalność rozbudowy jej mocy (lub nowych jednostek). Oprócz wypracowywania odpowiedniego nadzoru nad sektorem i wykonawcą elektrowni, rząd zamierza opracować do 2018 r. mechanizm wsparcia dla inwestorów zainteresowanych budową siłowni (chodzi np. o kontrakt różnicowy) oraz przygotować projekt przyznania pierwszeństwa świadczenia usług przesyłu energii elektrycznej wytworzonej w krajowych elektrowniach atomowych. Planowane jest także rozpoznanie krajowych zasobów konwencjonalnych uranu (2015-18)  i oszacowanie złóż niekonwencjonalnych (2016-17) tego pierwiastka.

Czytaj także: Polski atom opóźniony o 4 lata: wrogi lobbing, zagrożony model finansowania, brak odpowiedniego nadzoru

 

Czytaj także: Polski uran dla powstającej elektrowni atomowej?

 

 

 

 

Reklama
Reklama

Komentarze