17 września 1939 roku Związek Sowiecki stwierdził bankructwo państwa polskiego, które "nie wykazuje już oznak życia" i nieco się ociągając zrealizował postanowienia paktu Ribbentrop-Mołotow. Było to spowodowane prawdopodobnie zachętą jaką dla Stalina stanowił brak militarnej reakcji państw zachodnich na zobowiązania sojusznicze względem Rzeczpospolitej. Tarcza brytyjska jaką rozciągnięto nad Wisłą 25 sierpnia 1939 roku zawiodła.
Być może właśnie to tło tragicznych wydarzeń 1939 roku zabolało Polaków bardziej niż sama rocznica inwazji sowieckiej, gdy 17 września 2009 roku Prezydent Obama ogłosił wycofanie się z projektu tarczy antyrakietowej w formie jaką oferował ją Warszawie George W. Bush. Jest to analogia nieprecyzyjna, bowiem Amerykanie nigdy nie zaoferowali nam takich bilateralnych gwarancji bezpieczeństwa jak Brytyjczycy, ale uzasadniona ponieważ pewne mechanizmy polityczne się powtarzają.
Decyzja Obamy nawet przy zachowaniu nowej formuły tarczy, której elementy jeśli powstaną w Polsce to już po okresie jego prezydentury, daje przeciwnikom geopolitycznym Polski taki sam argument jak w 1939 roku. To sygnał polityczny, że zewnętrzne mocarstwo nie jest w 100% zdecydowane odgrywać rolę gwaranta polskiej niepodległości.
Tą prawidłowość zauważył również George Friedman ze Stratforu, który choć nadal jest orędownikiem sojuszu polsko- amerykańskiego, to jednak zwraca uwagę na jego warunkowość. Ma on znaczenie polityczne pod warunkiem, że Warszawa będzie posiadała armię dostatecznie silną, by w chwili zagrożenia dać swojemu partnerowi czas na reakcję militarną. Debata nad taką reakcją w dojrzałych demokracjach trwa czasem dłużej niż okres od 1 września 1939 roku do konferencji w Abbeville...
Piotr A. Maciążek