Baryłka Brent - a więc najważniejszy wyznacznik transakcyjny w obrębie globalnego sektora naftowego- kosztowała w tym tygodniu średnio 98,35 $ a jej siedmiodniowe minimum cenowe wyniosło 96,75 $. Sytuacja ta coraz bardziej niepokoi rosyjskie władze. Anton Siluanow, minister finansów FR potwierdził w rozmowie z agencją Ria Novosti, że jeżeli cena surowca spadnie poniżej 96 $ to będzie to wymagało podjęcia stosownych działań. Jest to bowiem wartość, na której bazuje wariant minimalny rosyjskiego budżetu. Tymczasem minister energetyki FR Aleksandr Nowak spotkał się dziś w Wiedniu z przedstawicielami OPEC. Nieoficjalnym tematem rozmów była najniższa od 26 miesięcy cena ropy naftowej. Emisariusz Władimira Putina najprawdopodobniej przedstawił członkom kartelu propozycję wspólnego zareagowania na to zjawisko.
W piątek szef OPEC, Abdalla Salem el - Badri poinformował, iż ceny ropy nie są krytyczne i do końca roku powinny powrócić do poziomu 100 $ bez konieczności jakiejkolwiek interwencji. Jego zdaniem za wzrost cenowy odpowiadają czynniki sezonowe - głównie spadek popytu w Chinach uwarunkowany słabszą dynamiką PKB. Kwestia ta wpłynęła na to, że na rynku znajduje się obecnie zbyt dużo surowca a jego cena spada mimo konfliktów toczących się w północnym Iraku i na Ukrainie.
Wygląda więc na to, że działania Aleksandra Nowaka raczej nie osiągną zamierzonego efektu. Chyba, że spadek ceny Brent wbrew prognozom el - Badriego postępowałby w sposób drastyczny. Większość analityków prognozuje bowiem, że obniżka wydobycia ze strony OPEC nie będzie miała miejsca jeśli cena nie spadnie w najbliższym czasie poniżej psychologicznego poziomu 90 $ za baryłkę. Do tego jednak najprawdopodobniej nie dojdzie ponieważ są to wartości uderzające również w opłacalność amerykańskich projektów łupkowych. Zdaniem Międzynarodowej Agencji Energii (MAE) nieprzekraczalna granica ich rentowności to 80 $ przy czym mowa tu o największych producentach (bardziej odpornych na ekonomiczne zawirowania).
W kontekście powyższych informacji można postawić tezę, że najprawdopodobniej aż do końca roku cena Brent będzie wahać się między 95 – 100 $ za baryłkę. Teoretycznie na taki scenariusz jest przygotowany wariant minimum rosyjskiego budżetu. Realnie Rosję mogą jednak czekać poważne problemy finansowe biorąc pod uwagę coraz większą presję zachodnich sankcji i konieczność generowania wielomiliardowych funduszy pomocowych dla przedsiębiorstw, w które one uderzają.
Dopiero przełom 2014 i 2015 roku może wymagać od OPEC redukcji wydobycia, co ulżyłoby Rosjanom. Szacuje się bowiem, że przyszłoroczny globalny popyt na ropę będzie mniejszy o 200 tys. baryłek dziennie. Tymczasem do tej pory jedynie Arabia Saudyjska znacznie ograniczyła własne wydobycie, gdy tymczasem u innych członków kartelu takich jak Nigeria, Libia, Kuwejt produkcja drastycznie wzrosła (podobnie może być w Iraku po pokonaniu ISIS).
Podjęcie działań ze strony OPEC zmierzających do podwyższenia cen ropy naftowej nie wywinduje jej jednak na satysfakcjonujący dla Rosji poziom. Błyskawicznie spada bowiem znaczenie tego kartelu w kontekście światowego wydobycia „czarnego złota”. Według informacji MAE w coraz większym stopniu na jego kształt mają wpływ Stany Zjednoczone, Kanada, Brazylia, Malezja, czy Norwegia a więc kraje spoza OPEC. Szczególnie zmiany w pierwszym z wymienionych krajów wpływają na gwałtowne przeobrażenie światowego rynku naftowego. Chodzi oczywiście o rewolucję łupkową, która już w pierwszym półroczu br. spowodowała, że Stany zepchnęły z piedestału Rosję i Arabię Saudyjską stając się największym światowym producentem ropy. Zdaniem MAE tylko złoże ropy łupkowej Eagle Ford w południowym Teksasie to najbardziej dynamiczny obszar wydobywczy na świecie z rocznym przyrostem 34%. W 2015 r. wydobycie w Eagle Ford ma wynieść 1,6 mln baryłek dziennie.