Wiadomości
Rola Białorusi w wojnie na Ukrainie. Jak Zachód może uderzyć w Łukaszenkę? [KOMENTARZ]
Rosja dokonała zbrojnego ataku na Ukrainę z wielu stron, również z terenów Białorusi. Jak wyglądają obecne sankcje Zachodu na ten kraj i w jakie czułe punkty reżimu w Miśku USA i UE mogą jeszcze uderzyć?
W czwartek 24 lutego rozpoczęły się uderzenia rakietowo-lotnicze na miasta na Ukrainie, w tym m.in. Kijów, Charków i Kramatorsk, po tym jak prezydent Władimir Putin poinformował o rozpoczęciu specjalnej operacji wojskowej w Donbasie. Prowadzony jest też ostrzał artyleryjski. Działania Rosji zostały potępione przez Stany Zjednoczone i NATO. Pierwsza doba inwazji przyniosła też zajęcie elektrowni jądrowej w Czarnobylu, zajęcie Wyspy Żmijowej oraz pierwsze czołgi rosyjskie w Kijowie i Lwowie.
Już od kilku tygodni wiadomo było, że wojska rosyjskie stacjonują na terenie Białorusi, przy granicy tego kraju z Ukrainą. Aleksander Łukaszenka jednak wypiera się udziału w rosyjskiej inwazji. „Nasze siły zbrojne nie biorą udziału w tej operacji" – powiedział dyktator AFP
Na Białorusi stacjonują dziesiątki tysięcy rosyjskich żołnierzy. Telewizja Biełsat podaje nagrania na swoich kanałach społecznościowych, na których widać kolumny rosyjskich pojazdów wojskowych jadących w kierunku Ukrainy z Białorusi.
Jakby tego było mało, z terenów Białorusi zostały wystrzelone rakiety balistyczne. Białoruski dziennikarz Tadeusz Giczan podał także na Twitterze nagranie zestrzelonego rosyjskiego helikoptera Ka-52, na którym widać symbole białoruskich sił zbrojnych.
Kamil Kłysiński, ekspert ds. Białorusi zastrzega, żeby odnosić się do udowodnionych faktów. Nie wyklucza jednak, że wojska białoruskie mogą w pewnym momencie włączyć się w działania zbrojne. „Wojska białoruskie nie biorą udziału w tej agresji. Nie jest jednak powiedziane, że nie wezmą udziału. W przypadku zwiększonej presji ze strony Rosji, gdy Putin postawi sprawę kategorycznie, Łukaszenka nie będzie miał wyjścia i wyśle swoje wojska, które są zresztą słabo przygotowane do takich operacji. To nie jest tego typu armia jak rosyjska, dostosowana do ofensywnych działań.. |Niewykluczone również, iż będzie musiał uznać LRL I DRL, gdy Putin to bardzo kategorycznie przed nim postawi. Na razie to się nie dzieje. Obecnie udział Białorusi polega na tym, że po 20 lutego br. kiedy skończyły się ćwiczenia wojskowe „Związkowa Stanowczość 2022" część wojsk rosyjskich pozostała na Białorusi pod pretekstem sprawdzianu zdolności bojowej obu armii. Obie armie są w sojuszu wojskowym, więc formalnie było to uzasadnione. Okazało się jednak, że był to tylko pretekst, że przedłużenie zostało wykorzystane do tego, żeby z okolic Homla czy południowo-wschodniej Białorusi wykonać uderzenie na północną flankę Kijowa przez Czernihów. Takie uderzenia z północy mogą nastąpić też na zachodnią Ukrainę. Jest ryzyko, że z rejonów Brześcia Rosjanie wykonają uderzenie na Wołyń, czyli bardzo blisko polskich granic" – mówi analityk.
Łukaszenka pod butem
Aleksander Łukaszenka jest jak jojo, bumerang lub piłka do koszykówki odbijająca się nonstop od ręki do podłoża i z powrotem. Większość jego rządów to powracające próby uniezależnienia się od Rosji, które jednak zawsze kończą się tak samo – powrotem do całkowitej podległości i lojalności wobec Kremla.
Ostatni zryw, czy próba zmniejszenia zależności od Kremla to rok 2020. Na początku tego roku w mediach pojawiła się informacja o tym, że Białoruś zawiesiła eksport rosyjskiej ropy.
Od jesieni trwały również negocjacje dot. nowego kontraktu gazowego. W lutym Białoruś podpisała umowę na dostawy gazu do końca 2020 r. Wszystko działo się przed wybuchem epidemii koronawirusa oraz spadkiem giełdowych cen niemal wszystkiego, również węglowodorów.
Czytaj też
W maju 2020 r. Łukaszenka narzekał, że Gazprom sprzedaje niebieskie paliwo zbyt drogo, po cenie 127 dolarów za 1000 m3. Dziś to wydaje się śmieszne i absurdalne, gdy ceny za taką ilość gazu ziemnego sięgały momentami 1000 dolarów. Ale w 2020 roku sytuacja była zupełnie inna, rynkowe ceny surowca spadły do historycznego minimum.
Wracając do ropy – 1 lutego 2020 r. do Mińska przybył Mike Pompeo, ówczesny sekretarz stanu USA i wprost określił cel swojej wizyty. "USA gotowe dostarczać 100% ropy potrzebnej Białorusi" – powiedział Łukaszence. Białoruskie MSZ odpowiedziało w równie przyjaznym tonie, w bezprecedensowych słowach. „Bylibyśmy zadowoleni z bardziej aktywnej roli USA na Białorusi" – brzmiał komunikat. Może to się wydać zwykłą wymianą uprzejmości, ale nakreślmy tło. To była pierwsza wizyta amerykańskiego sekretarza stanu na Białorusi od 1994 roku, a od 2008 roku na terenie tego państwa nie było nawet amerykańskiego ambasadora.
Później rzeczywiście doszło do dostawy amerykańskiej ropy do naszych wschodnich sąsiadów za pośrednictwem portu w Kłajpedzie z udziałem polskiej spółki Unimot. Pojawiały się też pomysły rewersu na ropociągu „Przyjaźń", tak aby można było tłoczyć ropę z zachodu na Białoruś.
Cały ten proces został gwałtownie przerwany w sierpniu 2020 roku, gdy na Białorusi odbyły się wybory prezydenckie. Masowe protesty, represje, więzienie opozycjonistów, ogromne ryzyko upadku reżimu ponownie skierowały Łukaszenkę pod skrzydła Władimira Putina. Tym razem związały go i podporządkowały Kremlowi bardziej niż kiedykolwiek. Nie ma większych wątpliwości co do koordynacji z Rosją działań przy wywołaniu w ubiegłym roku kryzysu migracyjnego na granicy z Polską czy działań wojskowych w ostatnich miesiącach.
Sankcje na Białoruś?
Co prawda sankcje dotychczas nałożone na Rosję przez Unię Europejską i Stany Zjednoczone nie są bardzo surowe, ale jednak są. Analityk Ośrodka Studiów Wschodnich Kamil Kłysiński zaznacza, że sankcje na Białoruś ze strony USA zostały już nałożone.\ „Departament Skarbu USA, który jest odpowiedzialny za sankcje (a dokładnie podległy mu OFAC, Office of Foreign Asset Control) ogłosił 24 lutego br. kolejny już zresztą pakiet sankcyjny dla Białorusi. Tam są banki, kilka podmiotów przemysłu zbrojeniowego. Wśród osób, najwyższy rangą to minister obrony Wiktor Chrenin, sekretarz rady bezpieczeństwa generał Aleksandr Wolfowicz, jak i blisko związany z Łukaszenką biznesmen Aleksander Zajcew. Generalnym uzasadnieniem jest wsparcie rosyjskiej agresji na Ukrainę. Są to pierwsze zachodnie sankcje wobec Białorusi, które zostały wprowadzone od inwazji. Stany Zjednoczone zareagowały szybko" – mówi Kłysiński.
A co z sankcjami unijnymi? W końcu Białoruś ma znacznie silniejsze więzy gospodarcze z Europą, choćby z uwarunkowań geograficznych. „Unia jest ciałem kolegialnym, więc zwykle działa nieco wolniej.. Stany mogą szybciej podjąć decyzję, to system prezydencki, jedno państwo, Unia potrzebuje czasu a najbardziej bolesne i to czego Łukaszenka naprawdę może się bać, to pełne sektorowe sankcje jeśli chodzi o nawozy potasowe. UE, w odróżnieniu od USA, nie objęła jak dotąd reżimem sankcyjnym wszystkich nawozów potasowych, tych najważniejszych w każdym razie, czyli rolniczych używanych do uprawy ziemi.. To, że Litwa zablokowała z początkiem lutego tranzyt nawozów potasowych, o czym było głośno w mediach, wynikało z sankcji amerykańskich, a nie unijnych. W związku z tym ciosem dużym, odczuwalnym, domykającym kwestię blokady nawozów potasowych z Białorusi, byłyby tego rodzaju sankcje" – tłumaczy ekspert ds. Białorusi.
„Teraz jest słuszny trend, żeby obejmować sankcjami banki, więc myślę, że też można by poszerzyć listę banków objętych sankcjami unijnymi" – dodał.
Jednym z głównych produktów eksportowych Białorusi były paliwa. Rafinerie w Mozyrzu i Nowopołocku sprzedawały wyroby rafineryjne wielu europejskim państwom i czerpały z tego ogromne zyski. Sankcje na te produkty ze strony UE już są w mocy. „UE w czerwcu ubiegłego roku wprowadziła sankcje sektorowe jeśli chodzi o paliwa białoruskie. Wszystkie rodzaje paliw, klasyfikowanych według kategorii celnych, wszystkie rodzaje paliw produkowane na Białorusi, zarówno diesel, benzyna i różne inne towary tego typu zostały objęte sankcjami unijnymi. Żaden kontrakt na import paliw z Białorusi po czerwcu 2021 r. nie mógł być i nie może być zawarty" – przypomina Kłysiński.
Co z dostawami do Polski?
Przez Białoruś przechodzi ropociąg „Przyjaźń", który transportuje surowiec z Rosji również do Polski. W związku z paniką na stacjach benzynowych w Polsce zarówno PKN Orlen, jak i PERN uspakajają, że Polsce nie zabraknie paliwa, nawet w przypadku zatrzymania dostaw, a na razie na to się nie zanosi.
„Transport ropy naftowej rurociągiem z kierunku wschodniego do Polski odbywa się zgodnie z harmonogramem tłoczeń. PKN Orlen, Grupa Lotos i PERN monitorują sytuację na bieżąco i są przygotowane na każdy scenariusz. Polska dysponuje odpowiednimi zapasami surowca i zdywersyfikowanymi źródłami dostaw ropy naftowej. Nasz kraj jest zabezpieczony przed nieprzewidzianymi sytuacjami w obszarze ropy i paliw. Jest to możliwe dzięki skutecznym działaniom prowadzonym przez kluczowe podmioty polskiego rynku naftowo – paliwowego" – czytamy w komunikacie PERN.
„Dostawy ropy i paliw są zabezpieczone, bo na przestrzeni ostatnich lat realizowaliśmy działania zmierzające do dywersyfikacji dostaw surowca. Jeszcze w 2013 roku rafineria w Płocku przerabiała 98% rosyjskiej ropy. Dzisiaj jej udział w przerobie to mniej niż połowa. W ten sposób zapewniamy stabilność biznesu i wzmacniamy bezpieczeństwo energetyczne nie tylko Polski, ale całego regionu" – wtórował w wywiadzie szef Orlenu, Daniel Obajtek.
Warto dodać, że informacje o rzekomych niedoborach paliwa pojawiły się na Facebookowych grupach antyszczepionkowych. W dezinformacji i destabilizacji Rosjanie mają wielkie doświadczenie. Należy być bardzo ostrożnym i weryfikować prawdziwość informacji w sferze medialnej. Paliwa nie zabraknie.
⚠️ALERT⚠️
— Instytut Badań Internetu i Mediów Społecznościowyc (@ibimspl) February 24, 2022
W województwie podkarpackim w kanale #Facebook w grupach septycznych wobec szczepień #COVID odbywa się dynamiczna mechaniczna dystrybucja treści dot możliwych braków paliwa.
➡️ilość kont: 30
➡️konta dokonują emisji także treści anty #Ukraina i pro #Rosja pic.twitter.com/bxxK4Sixyz