Wiadomości
Nie będzie „Drill, baby, drill”? Nafciarze widzą małe szanse

Josh Young, szef funduszu inwestycyjnego Bison Interests, nie pozostawia złudzeń, że obietnice Trumpa o energetycznym boomie mogą okazać się jedynie polityczną retoryką. W rzeczywistości sektor wydobywczy w USA hamuje, liczba odwiertów spada, a bez wyższych cen surowców i konkretnych zachęt finansowych ożywienie rynku pozostaje iluzją. Czy Ameryka naprawdę stoi u progu energetycznej hossy, czy raczej dryfuje w stronę stagnacji?
W wywiadzie dla CNBS News, Josh Young omówił kluczowe czynniki wpływające obecnie na popyt na energię — od geopolityki po rewolucję technologiczną. Jak stwierdził, administracja Trumpa prowadziła politykę „drill, baby, drill”, mającą na celu zwiększenie krajowego wydobycia ropy i gazu, jednocześnie apelując do OPEC, zwłaszcza Arabii Saudyjskiej, o zwiększenie eksportu ropy. Jest to polityczna sprzeczność, bowiem z jednej strony Trump chce położyć nacisk na niezależności energetycznej, a z drugiej potrzebuje do tego stabilizacji cen dzięki importowi.
Tymczasem dane pokazują, że liczba aktywnych platform wiertniczych w Stanach Zjednoczonych konsekwentnie spada. Young zauważa, że bez dodatkowych ulg podatkowych i bodźców politycznych, trudno będzie nakłonić rynek do zwiększenia wydobycia. Co więcej, wyższe ceny surowców wydają się niezbędne, aby ożywić sektor, mimo oficjalnych deklaracji o dążeniu do utrzymania niskich kosztów energii.
Young podkreśla, że w Ameryce Północnej największym czynnikiem wzrostu zapotrzebowania na gaz ziemny są terminale eksportowe LNG. Przykładem jest firma Venture Global, która niedawno przeprowadziła jedno z największych IPO w sektorze ropy i gazu od lat. Pomimo że cena emisyjna była niższa od oczekiwań, wartość firmy pozostała wysoka, co pokazuje rosnące zainteresowanie rynkiem LNG. Jak dodaje, rosnący popyt na skroplony gaz ziemny wiąże się nie tylko z potrzebami przemysłu, ale również z aspiracjami państw rozwijających się, które dopiero budują swoją infrastrukturę energetyczną.
Wpływ AI
Young zwraca uwagę na rosnącą rolę sztucznej inteligencji, która może znacząco zwiększyć zapotrzebowanie na energię. Prognozy na 2024 rok wskazują na wyższy niż początkowo przewidywano wzrost zapotrzebowania, szczególnie ze strony nowych projektów centrów danych, które są planowane na 2025 rok. Choć wzrost ten jest imponujący, nadal pozostaje niewielki w porównaniu do ogromnego popytu rozwijających się rynków.
Co czeka rynek surowców?
W kontekście zmian rynkowych, JPMorgan przewiduje, że cena ropy może spaść do 64 dolarów za baryłkę do końca roku, co wiąże się z niemal całkowitym zastojem w sektorze łupkowym. Young zauważa, że spadek liczby aktywnych platform wiertniczych jest najniższy od lat, co może oznaczać naturalne ograniczenie produkcji i potencjalne korekty prognoz przez EIA. Dodatkowo, duże banki inwestycyjne, które jeszcze w 2022 roku były bardzo optymistyczne przy cenach ropy rzędu 120 dolarów za baryłkę, teraz przewidują dalsze spadki. Taka zmiana sentymentu na rynku często zwiastuje nadchodzące odbicie i według Younga może to być początek nowego cyklu wzrostowego, napędzanego przez ograniczoną podaż i potencjalny wzrost popytu.