„Okno” to być może zbyt duże słowo w kontekście likwidacji naszej ambasady i konsulatu w Ułan Bator przez ministra Radosława Sikorskiego (31 lipca 2009 roku) . Była to sytuacja zadziwiająca w kontekście gwałtownego napływu kapitału zagranicznego do Mongolii z Chin, Kanady, Australii i innych krajów zainteresowanych wydobyciem złóż około 80 różnych pierwiastków nadających się do przemysłowego wydobycia w tym kraju, w tym strategicznych pierwiastków ziem rzadkich mających zastosowanie w różnych dziedzinach nowych technologii. Sprawa ma więc dla Polski kluczowe znaczenie również w dziedzinie bezpieczeństwa, kraj nasz pozbawiony jest bowiem takich złóż (być może występują na Mazurach, ale to pieśń przyszłości w dodatku ich ewentualne wydobycie wiąże się z komplikacjami natury ekologicznej).
Wyrwy powstałej w wyniku tej nieprzemyślanej decyzji MSZ nie zasypało ani otwarcie konsulatu honorowego RP w stolicy Mongolii w 2011 roku, ani próba wspierania polskiego biznesu w tym kraju podjęta przez wiceminister SZ Beatę Stelmach. I choć stwierdziła ona w czerwcu 2012 roku, że: „jesteśmy tam bardzo przyjaźnie witani (…) wielu urzędników państwowych mówi płynnie po polsku. To jest nasza szansa, i oczywiście, jeżeli firmy zechcą z tej szansy skorzystać, to my, jako dyplomacja, jesteśmy gotowi im w tym pomóc”- to jednak ciśnie się na usta, że taka pomoc przez naszą placówkę w Pekinie to jednak szansa w jakimś sensie zmarnowana.
Czy wizyta prezydenta Mongolii nad Wisłą coś zmieni? Z pewnością przypomni naszym przedsiębiorcom, że ten daleki kraj to wielkie możliwości, demokracja, wielkie postępy w walce z korupcją i przychylne warunki do inwestycji spowodowane więziami historycznymi. I nie mam tu na myśli historii dawnej i zapomnianej jak wyprawa Benedykta Polaka w XIII wieku, ale tej bliższej- komunistycznej. PRL realizował w Mongolii wiele projektów inwestycyjnych i tak jak wspominała wiceminister Stelmach- wielu przedstawicieli administracji państwowej zna język polski. To wielki atut!
Ważne jest również to, że choć Prezydent tego dalekiego azjatyckiego kraju otwarcie zaprasza polskie firmy do współpracy w sektorze górniczym, na którym i ja się skupiłem w tym komentarzu, to jednak przypomina również o tym, że w Mongolii są doskonale znane i cenione polskie produkty spożywcze:
„Można je kupić w każdym mongolskim sklepie. Ten import ma duże perspektywy rozwoju. Na naszym rynku są też inne towary polskie, jak meble i sprzęt domowy, bowiem kontakty handlowe między naszymi krajami są ożywione”- dodał Elbegdorj.
21 stycznia w warszawskim hotelu Sheraton odbędzie się Forum Biznesowe Polska- Mongolia, weźmie w nim udział 60 firm mongolskich (z sektora budowlanego, górniczego, energetycznego i infrastruktury drogowej) oraz najważniejsze osoby ze strony mongolskiej administracji. To wielka szansa dla przedsiębiorców i polskiej dyplomacji, która mam nadzieję nie popełni już w przyszłości tak kardynalnych błędów jak zamknięcie swojej placówki w kraju, którym zaczynają się interesować wszyscy globalni gracze.
Oczywiście inwestycje w Mongolii wiążą się również z ryzykiem, istnieją w tym kraju siły polityczne takie jak Mongolska Partia Ludowo-Rewolucyjna przeciwne np. koncesjom górniczym dla zagranicznych firm (zdobyła w czerwcowych wyborach nieco ponad 20% głosów). W systemie demokratycznym nie można wykluczyć, że kiedyś zdobędzie ona władzę. Z drugiej strony potencjalne zyski wydają się znacznie przewyższać wspomniane ryzyko. Ale trzeba się śpieszyć, według większości komentatorów najbliższe dwa lata zdecydują, kto będzie uczestniczył w mongolskim boomie.
Piotr A. Maciążek