W opinii Cordesa, międzynarodowe obostrzenia uderzające w Rosję są generalnie szkodliwe dla Starego Kontynentu, a ewentualne ich złagodzenie miałoby pozytywny wpływ na działania zmierzające do rozwiązania sytuacji w Donbasie: „Sankcje ekonomiczne są ciężarem dla całej Europy, oddziałują również na ukraińską gospodarkę, która nie będzie w stanie wyjść z głębokiego kryzysu bez funkcjonalnych stosunków ekonomicznych z Rosją” - mówi przewodniczący grupy reprezentującej interesy niemieckich przedsiębiorców, którzy prowadzą interesy na wschodzie Europy.
Przewodniczący wyraził również swoją aprobatę dla porozumienia gazowego, które jego zdaniem przyczyni się do deeskalacji konfliktu. Cordes oświadczył na zakończenie, że komisja oczekuje, iż piątkowe rozmowy w formacie normandzkim przyniosą rezultaty w postaci ograniczenia sankcji - nie przyniosły.
Warto odnotować, że w ostatnich tygodniach jest to już kolejna publiczna wypowiedź, której celem jest z jednej strony wywieranie nacisku na europejskie elity, a z drugiej oswajanie opinii publicznej ze zbliżającą się perspektywą osłabienia międzynarodowych obostrzeń, które zostały nałożone na Moskwę po wywołaniu wojny w Donbasie i nielegalnej aneksji Krymu. Dość przypomnieć w tym miejscu niedawne wystąpienie Władimira Putina w ONZ - stwierdził on, że sankcje były formą walki politycznej i miały na celu wyeliminowanie z rynku konkurencji. Nieco później Sigmar Gabriel, wicekanclerz Niemiec, dodawał ugodowo: „Choć oczekuje tego wiele osób, to utrzymywanie w mocy sankcji nie może być naszym celem (…) Powinno nim być wdrożenie umów z Mińska i stopniowe znoszenie ograniczeń w kontaktach z Rosjanami”. Zapomniał niestety dodać, dlaczego porozumienia nie są respektowane i który kraj najczęściej je narusza.
Zbliżenie rosyjsko - niemieckie ma oczywiście również bardziej realny wymiar, którego objawem są choćby niesławne porozumienia z Władywostoku, dotyczące rozbudowy gazociągu Nord Stream oraz finalizacji wymiany aktywów pomiędzy Gazpromem a koncernem BASF. Realizacja pierwszego oznacza poważne wzmocnienie zależności od surowca sprowadzanego z Rosji, osłabienie pozycji geopolitycznej państw Europy Środkowo - Wschodniej i de facto unicestwienie strategii bezpieczeństwa energetycznego wytyczonej przez KE. Druga umowa daje Rosjanom dostęp do dużych magazynów „błękitnego paliwa”, niezwykle istotnych z punktu widzenia rozbudowy Gazociągu Północnego oraz sprawia, że stają się oni większościowymi udziałowcami spółek, które kontrolują ok. 20% niemieckiego rynku gazu.
Wyraźnie, nieomal na naszych oczach, zmianie ulega klimat wokół sankcji i stosunków gospodarczych z Rosją. Po okresie pozorowanej „smuty”, kiedy pilnowano przynajmniej pewnych pozorów, dzisiaj coraz więcej polityków oraz koncernów otwarcie podważa zasadność ostracyzmu - nierzadko przyznając się nawet do zamiaru obchodzenia zakazów. Najświeższym przykładem może być tutaj brytyjsko - holenderski Shell, który dosłownie kilka dni temu potwierdził prowadzenie negocjacji z Gazpromem na temat współpracy obejmującej m.in. złoże Jużno - Kirinskoje. Obydwie spółki powołały nawet grupę roboczą, której zadaniem jest „ocena możliwości importu sprzętu dla instalacji LNG na Sachalinie i Morzu Bałtyckim”. Warto pamiętać, że rozbudowa zakładu skraplania gazu będzie miała sens tylko wtedy, kiedy rozwijane będzie wspomniane wyżej złoże - a do tego potrzebny jest sprzęt, którego Rosjanie nie posiadają.
Zobacz także: Europosłowie wzywają KE do oceny zgodności Nord Stream II z prawem UE
Zobacz także: Kowal: „Nord Stream 2 to zagrożenie, które powstaje przy udziale naszych sojuszników na Zachodzie” (Wideo)