,,W obliczu zmniejszenia krajowej produkcji energii elektrycznej, musimy zorganizować jej import, aby nie wyłączyć zasilania naszym klientom i nie być przedmiotem kar umownych” – poinformowały służby prasowe ministerstwa energetyki i przemysłu węglowego. Podkreślono również, że jest to w chwili obecnej absolutnie konieczne rozwiązanie, a jego stosowanie zostanie zakończone, jak tylko produkcja w kraju osiągnie niezbędny pułap.
Stałe dostawy prądu z Federacji Rosyjskiej zostały przerwane w maju br. z inicjatywy Kijowa. Bezpośrednią przyczyną była oczywiście sytuacja w Donbasie. Import w trybie awaryjnym, a więc droższym i bardziej elastycznym od ciągłego, został jednak wznowiony już pod koniec lipca (w wysokości do 800 MW), kiedy ostrzał uszkodził dwie elektrociepłownie na południowym – wschodzie kraju. Obecnie, ze względu na katastrofalną sytuację finansów publicznych, niedoinwestowanie kopalń oraz znaczące niedobory węgla, które grożą ,,blackoutem”, rząd w Kijowie podjął decyzję o powrocie na tryb ciągły. Wołodymyr Demczyszyn poinformował, że w jego ramach ceny są ustalane z uwzględnieniem średniej ceny energii na Ukrainie w poprzednim miesiącu.
Warto nadmienić, że Rosja, która jest bezpośrednim sprawcą ukraińskich kłopotów, czerpie z tego tytułu wymierne korzyści, ponieważ oprócz sprzedaży energii elektrycznej, jest również największym eksporterem węgla na Ukrainę (tylko w lipcu zarobiła na tym 54 mln dolarów).
(JK)