Reklama

Wywiady

Chińska i rosyjska propaganda uderza w europejski sektor energetyczny [WYWIAD]

Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne
Autor. Canva.com

O tym, jak Chińczycy i Rosjanie od lat prowadzą dezinformację i manipulacje w przestrzeni publicznej na temat szeroko pojętej energetyki w Europie rozmawiam z Maksymem Sijerem, ekspertem ds. bezpieczeństwa informacyjnego z Uniwersytetu Warszawskiego i analitykiem dezinformacji z redakcji Disinfo Digest.

Reklama

Łukasz Sakowski: Czy Rosja, a może Chiny, ingerują jakoś w sferę informacyjną w Europie, jeśli chodzi o temat energetyki i bezpieczeństwa energetycznego?

Reklama

Maksym Sijer: Zdecydowanie tak. Jeśli chodzi o Chińską Republikę Ludową to starają się informacyjnie przykryć swój model agresywnej ekspansji gospodarczej.

W jaki sposób?

Reklama

Opierają się głównie na budowie pozytywnych skojarzeń z własną kulturą czy postępem technologicznym. W zielonej transformacji energetycznej chcą uszczknąć dla siebie jak największy kawałek tortu. O ile zachodni Europejczycy mają własne technologie wiatrowe czy jądrowe i niechętnie na tym polu patrzą w stronę Chin, o tyle w kwestii paneli fotowoltaicznych sytuacja jest nieco inna. Dużo firm korzystało na potęgę z chińskich paneli, ponieważ Chińczycy stosowali dumping cenowy, tak że aż Komisja Europejska musiała nałożyć cła antydumpingowe. Chińskie działania informacyjne były więc skupione właśnie wokół tych zagadnień: ochrona przed działaniami antydumpingowymi, w tym omijanie ich i przekonywanie, iż tego nie robią.

Trzeba również pamiętać, że energetyka poza elektrowniami to także systemy nimi zarządzające. Po wielu skandalach z technologicznym szpiegostwem, np. w kwestii Huawei, propaganda ChRL starała się minimalizować straty i przekonywać, wbrew faktom, że takowego zagrożenia niema.

Czytaj też

Służby litewskie ostrzegały też przed sprzętem Xiaomi, co obszernie opisała autorka niedawnego reportażu „Chińczycy trzymają nas mocno".

Chińczycy zgodnie ze swoim modelem agresywnej ekspansji gospodarczej – na które składa się m.in. szpiegostwo technologiczne, gromadzenie informacji, wrogie przejęcia, brak przejrzystości, uzależnianie kredytowe z wykorzystaniem własnych firm energetycznych – starali się przejmować czy wpływać na inne kluczowe sektory. Świetnym przykładem z drugiej połowy drugiej dekady XXI wieku jest sprawa czeska i chińska spółka CEFC China Energy, która w krótkim czasie stała się dominującym chińskim inwestorem w Republice Czeskiej. Skrótowo: aktywa o łącznej wartości 1,5 mld euro – w tym akcje spółki zarządzającej bankami w Czechach i na Słowacji.

Chińczycy prowadzą działania informacyjne głównie za pomocą swoich oficjalnych przedstawicieli, mediów, oraz pompują dużo środków w lokalną reklamę, czy współprace uczelniane, pod przykrywką Instytutów Konfucjusza, ale również z celebrytami i influencerami. Boty zaś służą im do podbijania zasięgów i interakcji. Obecnie państwa europejskie są bardziej świadome tych zagrożeń i wykazują mniejszy entuzjazm co do chińskich technologii, co nie zmienia faktu, że wciąż tego typu działania czy zagrożenia istnieją.

A co z Rosją?

Węglowodory to drugie po VAT źródło budżetu Federacji Rosyjskiej, czyli około 1/3. I jeśli chodzi o Rosjan, to ci w odniesieniu do Europy realizowali strategie uzależnienia energetycznego, oplatania siatką rurociągów i wynikającego z tego promowania własnych surowców energetycznych: ropy i gazu. Starali się przedstawiać jako stabilnych i godnych zaufania partnerów. Niestety im dalej na zachód od Rosji, tym częściej i bardziej im się to udawało. Nawet pomimo agresji na Ukrainę w 2014 roku. Co ciekawe Rosjanie pomimo własnego rozwiniętego przemysłu jądrowego zwalczali elektrownie jądrowe na zachodzie Europy. Powód? Mniej energetyki jądrowej to większe zapotrzebowanie na gaz. W domyśle rosyjski. Natomiast co do energetyki jądrowej, to Zachód słusznie nie korzystał z rosyjskich jądrowych rozwiązań technologicznych, posiadając własne, znacznie lepsze.

Rosjanie aktywnie zwalczali wszelkie próby europejskiej dywersyfikacji. Niestety skutki podatności na rosyjska propagandę i dezinformacje na tym polu obserwujemy i odczuwamy dzisiaj. Należy tutaj nadmienić iż Rosjanie w tym celu posługiwali się nie tylko prostą propagandą, dezinformacją, czy tzw. „trollami" – to były tylko narzędzia wspomagające. Prawdziwymclue ich działań w tej domenie było wykorzystanie szeregu środków aktywnych i działalność służb. Chodziło o korupcję, przekupstwa, dotacje, granty. Poza tym zakładanie szeregu organizacji udających NGO i tworzenie raportów oraz analiz i za ich pomocą aktywny wpływ na kierunek polityki energetycznej czy przebieg debaty. Ale to nie wszystko, bo do tego dochodziło kupowanie polityków: obecnych, a również i byłych, jeśli byli wysocy rangą i wciąż posiadają kontakty i wpływy towarzyskie. Rosjanie, podobnie jak Chińczycy, przejmowali też firmy czy wchodzili w uzależniające układy pomiędzy kluczowymi spółkami własnymi i zachodnimi. Na przykład energetyczne spółki zachodnie służyły Rosjanom technologią iknow how, za co miały sowicie opłacane kontrakty na eksploatacje rosyjskich złóż, przy okazji je utrzymując, pod warunkiem, że gaz z tych złóż później płynął szerokim strumieniem do odbiorców europejskich. Tu trzeba nadmienić, że o ile w czasach pokoju czy kryzysu Rosjanom się to bardzo opłacało, to obecnie się na nich mści i grozi im z tego tytułu technologiczna i wydobywcza zapaść.

A jakie narracje próbują umacniać w polskich mediach i w polskojęzycznym Internecie?

Polska jest tym chlubnym przykładem, gdzie w porę i z sukcesem zaczęliśmy dywersyfikować dostawców surowców energetycznych. No, może poza atomem – w pierwotnych planach mieliśmy niebawem otwierać pierwszą elektrownię jądrową. Miejmy nadzieję, że szybko zakończymy wybór dostawcy technologicznego i atom, zarówno ten duży, jak i mały, na stałe zagości w naszym kraju i to nie tylko w ilości symbolicznej. Niemniej jeśli chodzi o gaz, dziś jesteśmy w pełni niezależnym krajem od Rosji. Co więcej, możemy ten surowiec sprzedawać dalej. Właśnie zapadł historyczny kontrakt na odsprzedaż gazu na Ukrainę, niedawno odbyło się otwarcie gazociągu do Słowacji, a i strona czeska jest zainteresowana podobnym projektem. A więc pomagamy zdywersyfikować się krajom regionu. I tego typu działania są obiektem ataków informacyjnych.

I na czym te ataki w praktyce polegały?

Gdy podpisywano kontrakt na dostawy LNG z USA, rosyjska dezinformacja skupiała się na promowaniu fałszywej tezy, iż gaz ten będzie dużo droższy niż rosyjski, że rząd Polski się nie zdywersyfikuje, a jedynie sprzedaje niepodległość. Podobne tezy są kolportowane teraz w odniesieniu do otwarcia gazociągu „Baltic Pipe". Najpierw projekt ten był atakowany, jako niepotrzebny przejaw megalomanii i wyrzucania pieniędzy w błoto – „skoro od ręki dostępny jest >>tani i bezpieczny<< gaz rosyjski" – a później starano się go ośmieszyć i przekonać, iż nie ma szans, aby otwarto go zgodnie z planem, w związku z czym trzeba przedłużyć współpracę z Rosjanami. Teraz, kiedy to wszystko oczywiście okazało się nieprawdą, pojawiają się tezy dezinformacyjne sugerujące, że i tak tym gazociągiem będzie płynął rosyjski gaz.      

Aktualnie, a więc w sytuacji kolejnej rosyjskiej bezpodstawnej i niesprowokowanej agresji na Ukrainę, trzeciej po Krymie i Donbasie, kiedy Rosja w odwecie za europejskie wsparcie Ukrainy w wojnie obronnej wywołała kryzys energetyczny, to większość jej wysiłków informacyjnych jest skupionych na epatowanie tegoż kryzysu właśnie. Rosyjskie ośrodki propagandowe poprzez inspiracje, prowokacje, presje psychologiczną, propagandę, czy dezinformacje starają się tak epatować kryzysem energetycznym, aby na jego kanwie doprowadzić do wybuchu niepokojów społecznych. Ma to dwa główne cele. Pierwszy: odwrócenie postrzegania skutków i przyczyn, aby winnym kryzysu energetycznego i wojny była nie Rosja i jej zbrodnicza polityka, a wsparcie dla Ukrainy walczącej o możliwość samostanowienia o sobie. Drugi: wykorzystanie społeczeństwa i obywateli przeciwko decydentom, żeby w wyniku ich nacisku politycy ugięli się, wyłamali z jednomyślności i zmienili twardy kurs izolacjonistyczny względem Rosji.

Jak analizujesz takie inspiracje, prowokacje i dezinformacje, to jak one w praktyce wyglądają?

Na przykład zalewanie Internetu katastroficznymi hasłami typu „zima stulecia", „zbliża się najgorsza zima od...." itd., aby budować narracje strachu i klimat niepokoju. I to pomimo, że najnowszy komunikat IMGW brzmi tak: „W grudniowych prognozach nastąpiła zmiana. (...) Według amerykańskich modeli we wschodniej części Polski temperatura ma być wyższa od krajowej średniej z ostatnich 30 lat, nawet o 1,5 stopnia Celsjusza. Natomiast z naszych wyliczeń wynika, że grudzień będzie w normie" – mówił rzecznik IMGW, Grzegorz Walijewski, dla Polskiej Agencji Prasowej.

Rosjanie mogą również, co jest oczekiwane i występowało już w Europie, posłużyć się inspiracją i prowokacją: dołączyć do istniejących protestów przeciwko drożyźnie z hasłami antyukraińskimi czy antyNATO i próbować później nadać im taki charakter lub tylko tak przedstawiać to w przestrzeni informacyjnej, poprzez odpowiednio dobrane kadry, czy wypowiedzi upozorowane jako spontaniczne. Agenci rosyjscy sami też organizują choćby niewielkie protesty czy happeningi w tonie jak powyżej, aby wytworzyć na nich wspomniane materiały audio-wideo do późniejszego oddziaływania w sieci i przekonywania o masowości danych poglądów.

Muszę tutaj koniecznie wspomnieć jeszcze o jednej, bardzo ważnej rzeczy. A mianowicie: nie każdy, kto narzeka na drożyznę, to tzw. rosyjski troll. Jednakże z całą pewnością każdy, kto pomaga wykorzystywać wywołany przez Federację Rosyjską kryzys energetyczny do promocji polityki prorosyjskiej staje się cennym rosyjskim aktywem – inspiratorem i prowokatorem – świadomie czy nie.

W jaki sposób przeciwdziała się takim „atakom" informacyjnym?

Przede wszystkim monitoruje się je na bieżąco. Wbrew pozorom kanały dotarcia czy grupy, ośrodki i jednostki, które odpowiadają za wtłoczenie dezinformacji i propagandy rosyjskiej do polskiej infosfery, są dosyć dobrze znane. Informuje się o nich i dokonuje dekompozycji. Jeżeli działaniom informacyjnym towarzyszą cyberataki to nimi zajmują się konkretne CERTy i CSIRTy \[zespoły reagowania na zagrożenia cyfrowe, działające m.in. w ramach Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej – NASK\], a później służby prasowe. Jest tak na przykład, gdy Rosjanie lub współpracujące z nimi grupy przestępcze, działające w domenie cyber, zhakują lokalną gazetę internetową i umieszczą fejkowy list jakiegoś generała albo doniesienia o promieniowaniu.

Natomiast portalom trwale zaangażowanym w rozprzestrzenianie dezinformacji, czy wręcz propagandy wojennej, można ograniczać ruch sieciowy. Kilka podmiotów w Polsce jest nim objętych – nie bez powodu. Można też w ogóle je zamykać czy zdejmować z sieci.

Na taki krok, w ramach pierwszych pakietów sankcji, zdecydowała się Unia Europejska. Zablokowano „Sputnika" i telewizję RT, znaną jako „Russia Today".

Tak. Bardzo ważna jest też praca organiczna, czyli ciągłe uświadamianie tak społeczeństwa, jak i decydentów, urzędników, ekspertów, polityków. A edukacja w mojej opinii powinna odbywać się od pierwszych klas szkoły podstawowej i trwać do samego końca szkoły. Matura z przeciwdziałania propagandzie i dezinformacji? Dlaczego nie.

Można by to zorganizować w ramach przysposobienia obronnego. Ale to nadal „tylko" edukacja, która konkretnych, twardych działań nie zastąpi.

Dlatego do przeciwdziałania zorganizowanym grupom rosyjskich i prorosyjskich prowokatorów powołane są służby specjalne oraz prokuratura. Działania służb i ich metody nie są jawne. Choć „zdradę" – w tym przypadku rozumianą jako prowadzenie celowej prorosyjskiej propagandy – na mocy aktualnych przepisów prawnych bardzo trudno udowodnić, to istnieją pokrewne artykuły kodeksu karnego, które mogą posłużyć w tej walce, np. propagowanie ustroju totalitarnego lub wojny napastniczej. Jednakże owi prowokatorzy najczęściej działają na granicy prawa, co znacznie utrudnia twarde przeciwdziałanie ich aktywności. Stąd do skutecznego zwalczania kluczowa jest tutaj polityka informacyjna państwa. Musi być ona ciągła, spójna i przejrzysta. Musi działać aktywnie, nie reaktywnie. Nie powinna odpuszczać i bagatelizować: wczorajsi antyszczepionkowcy dziś są prorosyjskimi działaczami.

Moim zdaniem współpraca w tej domenie powinna być nie tylko międzynarodowa, ale przede wszystkim lokalna i angażująca również profesjonalne ośrodki, nie tylko te państwowe. Komunikacja kryzysowa czy strategiczna mimo, że sama w sobie nie jest niczym nowym, to dopiero co na poważnie przebiła się do świadomości decydentów. Aktualnie skutkuje to powołaniem pełnomocnika Rządu ds. Bezpieczeństwa Przestrzeni Informacyjnej Rzeczypospolitej Polskiej. To dobrze, jednakże wciąż jeszcze dużo pracy przed nami.

Reklama

Komentarze

    Reklama