Reklama

Wiadomości

Wiceminister rolnictwa uderza w Zielony Ład. Kołodziejczak straszy „czarnym snem dla Polski”

Michał Kołodziejczak, poseł na Sejm X kadencji
Michał Kołodziejczak, poseł na Sejm X kadencji
Autor. Michał Kołodziejczak / Facebook

Michał Kołodziejczak twierdzi, że Polska nie powinna zgadzać się na unijne przepisy dla rolnictwa. W zamian proponuje aby, dostosować je „do naszych realiów i żebyśmy nie dali się też wyrugować z Unii Europejskiej”. 

25 stycznia Michał Kołodziejczak, poseł i prezes Agrounii, sekretarz stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi, gościł w programie „Gość Radia Zet”. Poruszył tam temat protestu polskich rolników poprzedniego dnia – sprzeciwiają się m.in. Europejskiemu Zielonemu Ładowi (EZŁ). 

Kołodziejczak mówił, że postulat „precz z Zielonym Ładem” da się zrealizować. Zielony Ład dotyka także rolnictwa i produkcji żywności. Najważniejsze kierunki zmian są zawarte w strategii „od pola do stołu” oraz przepisach dotyczących bioróżnorodności, a ich efektem ma być bardziej zrównoważony łańcuch produkcji.  

Reklama

„Zielony Ład to czarny sen dla Polski” – stwierdził wiceminister. „Nie powinno to wchodzić w życie w Polsce, na pewno nie w takim układzie, o jakim dzisiaj mówimy. To wszystko stanęło na głowie, to jest pomylone” – dodał. 

Na pytanie, czy można te przepisy odrzucić, odpowiada: „możemy powiedzieć (jako rząd – przyp. Energetyka24), że nie będziemy nic realizować i dać się zepchnąć całkowicie na margines, ale sztuka polityczna polega na tym, żebyśmy dzisiaj wypracowali odpowiednie mechanizmy, żebyśmy te przepisy dostosowali do nas, do naszych realiów i żebyśmy nie dali się też wyrugować z Unii Europejskiej”. 

Czy da się porzucić Zielony Ład? W 2021 r. Państwa członkowskie, w tym Polska, zatwierdziły Prawo o klimacie. Odtąd cel określony w Europejskim Zielonym Ładzie, czyli neutralność klimatyczna wspólnoty do 2050 r. stał się prawnie wiążący. Ustanowiono wówczas także wiążący cel ograniczenia emisji gazów cieplarnianych netto do 2030 r. o co najmniej 55 proc. w odniesieniu do roku 1990 r. Oznacza to, że państwo członkowskie nie może zrezygnować z realizacji Europejskiego Zielonego Ładu bez opuszczenia Unii Europejskiej, podobnie jak w przypadku wyjścia z systemu EU ETS. Polska od początku próbowała walczyć z EZŁ, zapowiadając weto w sprawie przyjęcia przepisów w 2019 r. 

Reklama

Jednakże wchodzące w życie rozwiązania prawne związane z EZŁ mogą być jeszcze negocjowane, a nawet odrzucane. Jest to obszerna strategia, w ramach której przyjmowane są poszczególne przepisy. Wymaga to zgody między Komisją Europejską, Radą UE, której członkami są przedstawiciele rządów i Parlamentem Europejskim. Stało się tak właśnie w przypadku planów ograniczenia użycia pestycydów o 50 proc. w UE do 2030 r., o których wspominał Michał Kołodziejczak w audycji. Stwierdził, że nie wyobraża sobie, aby Polacy o połowę zmniejszali ilość oprysków, „kiedy Holendrzy używają cztery razy więcej”. Ta ostatnia informacja akurat jest prawdziwa – w przeliczeniu na hektar upraw Holandia zużywa 8 kg pestycydów, a Polska 2 kg. 

Mówił także o propozycji ugorowania – czyli wyłączeniu z użytkowania rolniczego na pewien okres – 4 proc. ziemi uprawnej od 2024 r. Sprawa jest dynamiczna – Rumunia, w porozumieniu z 15 innymi państwami, apeluje o dalsze derogacje w związku z wojną w Ukrainie, inflacją i serią ekstremalnych zjawisk pogodowych. Nie jest więc wcale pewne, że przepisy zostaną przyjęte.

Reklama
Reklama

Komentarze (1)

  1. Robert Budda

    Śmiesznie brzmią słowa pana posła, który w swojej koalicji ma partię Zielonych, czyli zadeklarowanych propagatorów krytykowanego przez niego Zielonego Ładu. Pan Kołodziejczyk ma oczywiście rację, ale jest w swych deklaracjach niewiarygodny i niekonsekwentny. A propos tego tematu - gdzie na portalu Energetyka znajdę jakieś informacje na temat protestów rolników w Niemczech, Francji i Polski?

Reklama