Reklama

Portal o energetyce

Kaspijski "Nord Stream" podważy tranzytowe znaczenie Rosji?

  • demonstracja w mieście Banijas, 6 maja 2011. Fot: Syria-Frames-Of-Freedom/wikipedia.com/CC BY 2.0
    demonstracja w mieście Banijas, 6 maja 2011. Fot: Syria-Frames-Of-Freedom/wikipedia.com/CC BY 2.0
  • Fot. Jonj7490/Wikimedia Commons/CC BY SA 4.0.
    Fot. Jonj7490/Wikimedia Commons/CC BY SA 4.0.
  • Fot:ADGPI - Indian Army
    Fot:ADGPI - Indian Army
  • Fot. Jonj7490/Wikimedia Commons/CC BY SA 4.0.
    Fot. Jonj7490/Wikimedia Commons/CC BY SA 4.0.

Pod koniec września państwa sąsiadujące z Morzem Kaspijskim będą próbowały uregulować kwestie sporne związane z tym akwenem. To pierwsze rozmowy na takim szczeblu od 2010 roku a od ich wyniku będzie zależało powstanie Gazociągu Transkaspijskiego, który umożliwiłby eksport dużych ilości azjatyckiego gazu do Europy z pominięciem Rosji. Czy widmo kryzysu ukraińskiego wymusi na UE większe zaangażowanie się w ten kluczowy z perspektywy bezpieczeństwa energetycznego projekt?

29 września w Astrachaniu odbędzie się czwarty już z kolei Szczyt Państw Kaspijskich. W obecnych realiach geopolitycznych nabiera on szczególnego znaczenia ponieważ gazowy aspekt konfliktu ukraińskiego wzmocnił potrzebę dywersyfikacji dostaw błękitnego paliwa do UE. Ze względu na kwestię ceny surowca, przekładającą się wprost na konkurencyjność unijnego przemysłu, europejska dyskusja na temat alternatywnych wobec Rosji dostaw gazu dotyczy nie tylko LNG, ale również klasycznych rurociągów. Stąd coraz częściej można usłyszeć o w zasadzie pewnej rozbudowie mocy przesyłowych gazociągu TANAP będącego elementem tzw. Południowego Korytarza Gazowego, którym kaspijskie błękitne paliwo będzie tłoczone na stary kontynent.

Południowy Korytarz Gazowy. Fot. materiały prasowe BP/bp.com

Z tego samego powodu podnosi się kwestię powrotu do idei Nabucco choć zmodyfikowanej pod kątem surowca irańskiego w związku ze spodziewanym zniesieniem zachodnich sankcji wobec Teheranu1.

Projekt Nabucco. Fot. Wikipedia/CC3.0

Omawiana dyskusja nie omija również ewentualnej budowy łącznika gazowego pomiędzy Azerbejdżanem i Turkmenistanem.  

Planowany Gazociąg Transkaspijski. Fot. Wikipedia/CC3.0

Pozostający w sferze planów Gazociąg Transkaspijski - bo o nim mowa - miałby umożliwić przesył turkmeńskiego surowca pod dnem Morza Kaspijskiego do infrastruktury składającej się na Południowy Korytarz Gazowy. Chodzi o przepustowość 30 mld m3  2, a więc potencjalnie spory wolumen, który mógłby być atrakcyjnym uzupełnieniem dla azerskiego pola Szah Deniz w kontekście zaopatrywania UE. Mógłby - bowiem omawianą inwestycję aktywnie zwalcza Moskwa, co nie dziwi biorąc pod uwagę, że magistrala ta pełniłaby wobec Rosji rolę podobną jak Nord Stream wobec Polski. Gazociąg Transkaspijski podkopałby już i tak nienajlepszą pozycję Gazpromu tworząc zupełnie nową alternatywę dla azjatyckich dostaw błękitnego paliwa do Europy.  

W ostatnim czasie dzięki działalności unijnego komisarza ds. energii Gunthera Oettingera nieustannie podróżującego między Turkmenistanem i Azerbejdżanem perspektywa budowy łącznika gazowego między tymi krajami znacznie się przybliżyła. Wbrew tezom prorosyjskich komentatorów Aszchabad i Baku w zasadzie doszły do porozumienia w tej kwestii mimo dzielących je różnic. A te faktycznie są niemałe - Turkmenistan koncentruje się na eksporcie węglowodorów do Chin, Azerbejdżan wyrasta natomiast na główną alternatywę energetyczną wobec Rosji i teoretycznie nie potrzebuje dodatkowej konkurencji na tym polu. Mimo to lokalne media i przecieki dyplomatyczne coraz częściej mówią o tym, że oba państwa chcą budowy Gazociągu Transkaspijskiego. Cóż zatem stoi im na przeszkodzie? 

Od upadku Związku Sowieckiego status prawny Morza Kaspijskiego pozostaje nieuregulowany. Pojawiające się na przestrzeni lat propozycje podziału akwenu nie znalazły akceptacji wszystkich państw nadbrzeżnych. Rosja, Kazachstan i Azerbejdżan zawarły między sobą począwszy od 2003 roku szereg porozumień, w wyniku których na północy akwenu funkcjonują de facto kontrolowane przez nie "sektory narodowe", w których prowadzone jest wydobycie węglowodorów. Moskwa jest jednak niechętna rozszerzaniu tych umów o Turkmenistan co umożliwia torpedowanie projektu Gazociągu Transkaspijskiego. Całkowicie im przeciwny jest natomiast Iran, który postuluje korzystniejszy dla siebie podział Morza Kaspijskiego na 5 równych części3. Efekt takiego stanu rzeczy jest taki, że w sektorach narodowych" prowadzone są projekty wydobywcze, ale wzdłuż wód irańskich napotykają one na liczne problemy. Obrazują to incydenty azersko-irańskie w pobliżu regionu Astary, gdzie odkryto duże złoża gazu4.Trudno wyobrazić sobie w takich realiach budowę "międzysektorowego" gazociągu. 

Mało tego, do walki z azersko-turkmeńskim projektem Kreml wykorzystuje także ustalenia Szczytu Państw Kaspijskich z 2010 roku, na którym uzgodniono, że wszelkie problemy powiązane ze statusem Morza Kaspijskiego będą rozwiązywane przez państwa nadbrzeżne na zasadzie konsensusu i z wykluczeniem podmiotów zewnętrznych5. Strona rosyjska forsuje interpretację prawną, według której budowa Gazociągu Transkaspijskiego podlega pod te ustalenia, ponieważ jakakolwiek awaria podmorskiej rury tego typu na akwenie aktywnym sejsmicznie będzie miała wpływ na wszystkie państwa kaspijskie.  

Czy czwarty już z kolei Szczyt Państw Kaspijskich w Astrachaniu przyniesie przełom w kwestii uregulowania prawnego akwenu kaspijskiego? Zapewne nie. Interesy Rosji i jej sojusznika Kazachstanu oraz Azerbejdżanu i Turkmenistanu, czy wreszcie Iranu są zbyt rozbieżne. Z drugiej strony przy odrobinie inicjatywy ze strony UE budowa Gazociągu Transkaspiskiego mogłaby być możliwa. Wspólnota posiada przecież potężne narzędzia oddziaływania na państwa regionu. Opór Teheranu można byłoby złagodzić obietnicą zniesienia sankcji (do czego i tak dojdzie z inicjatywy amerykańskiej) oraz zysków wynikających z powrotu do idei Nabucco tym razem ukierunkowanej na surowiec z tego kraju. Znacząco osłabiłoby to pozycję Rosji, którą notabene Bruksela mogłaby rozgrywać kwestiami śledztwa antymonopolowego wobec Gazpromu, casusem OPAL-u i South Streamu. Tyle tylko, że UE nie wydaje się dziś zainteresowana kreowaniem świadomej polityki energetycznej zmierzającej do uniezależnienia się od Gazpromu... Winna temu jest nie tylko rozbieżność interesów państw członkowskich, ale i bierność tych członków, którzy niechętnie spoglądają na Kreml. Choćby Polski, która jak się wydaje odpuściła pomysł Unii Energetycznej kosztem nominacji Donalda Tuska na prezydenta Rady Europejskiej. 

 

Przypisy:

1. http://www.defence24.pl/analiza_wielki-powrot-projektu-nabucco [dostęp 23.9.2014]

2. http://www.pism.pl/files/?id_plik=7259 [dostęp 23.9.2014]

3.ihttp://polish.ruvr.ru/2013_11_21/W-Moskwie-ponownie-dziela-Morze-Kaspijskie/
[dostęp 23.9.2014]

4. http://politykawschodnia.pl/index.php/2012/06/20/nowe-zloza-ropy-na-spornych-wodach-morza-kaspijskiego-antagonizuja-baku-i-teheran/ [dostęp 23.9.2014]

5. http://www.oilru.com/news/427472/ [dostęp 23.9.2014]

Reklama

Komentarze (1)

  1. Anteas

    Jestem zdziwiony że ktokolwiek miał odwagę podpisać się pod tak rojącym się od błędów artykułem. "Z tego samego powodu podnosi się kwestię powrotu do idei Nabucco choć zmodyfikowanej pod kątem surowca irańskiego w związku ze spodziewanym zniesieniem zachodnich sankcji wobec Teheranu1." Co to jest Teheran1? "Chodzi o przepustowość 30 mld m32, a więc potencjalnie spory wolumen," W jakich jednostkach ta przepustowość? Niby autor coś tam punktuje, ale te punkty wychodzą w środku akapitów i w dodatku bez sensownego podziału zdań, więc trzeba się dopiero wczytać abo dojść do tego o co chodzi z tymi pojawiającymi się bez ładu i składu cyferkami w tekście. Tak jak to widać na przykładach u góry

Reklama