Reklama


To mocne stwierdzenie, ale trudno wyciągnąć inne wnioski po tym co zobaczyliśmy
i usłyszeliśmy. Okazuje się bowiem, że ani premier (to jestem w stanie zrozumieć) ani minister skarbu państwa nie za bardzo wiedzą co było przedmiotem podpisanego memorandum pomiędzy Gazpromem i EuroPolGazem.

Tymczasem komunikat PAP wyraźnie mówi o: „memorandum w sprawie budowy drugiej nitki gazociągu Jamał - Europa (...) Dokument przewiduje realizację projektu Jamał-Europa II przez terytorium Polski w kierunku Słowacji i Węgier, o przepustowości nie mniejszej niż 15 miliardów metrów sześciennych gazu rocznie”.

Informacja ta wywołała prawdziwą burzę medialno polityczną. Słusznie? Jak najbardziej. Ale po kolei.

Przeczytaj także: Jamał II - ostatnie kuszenie Putina

Przede wszystkim mało wiarygodnie wygląda sytuacja, w której ani Minister Skarbu Państwa – przekładający konferencje prasową o… 5 godzin- ani Premier nie wiedzą o tym, że obydwie spółki postanowiły podpisać memorandum. I przy tym stwierdzeniu chciałbym się na moment zatrzymać. Otóż wedle większości słowników Memorandum to nieformalne pismo dyplomatyczne, określające poglądy, najczęściej rządu, na sprawy będące przedmiotem rokowań. Użycie tego akurat sformułowania przez stronę rosyjską nie jest przypadkowe. Rosjanie od dawna uważają bowiem sferę energetyczną za istotne narzędzie czy wręcz część polityki zagranicznej Federacji Rosyjskiej. Strona polska mówi z kolei o porozumieniu wskazując, iż dokumentu nie można w żaden sposób utożsamiać z działaniami czy poglądami polskiego rządu. Inna sprawa, że minister Budzanowski dość niejasno tłumaczy, iż owo porozumienie miałoby służyć wymianie informacji oraz ocenie warunków technicznych przyszłej współpracy. Ciekawe czemu miałaby służyć taka dodatkowa wymiana informacji, skoro rolę taką pełni dziś moim zdaniem EuroPolGaz. Spółka, w której po 48% udziałów ma Gazprom i PGNiG. Spółka, której prezes – Pan Mirosław Dobrut, był do niedawna wiceprezesem PGNiG. Nie widzę więc ani sensu, ani potrzeby podpisywania w świetle kamer specjalnego porozumienia regulującego wymianę informacji, która przecież odbywa się na bieżąco pomiędzy stronami, czytaj udziałowcami EurPolGaz.

O co więc chodzi? Może o grzech pychy?

Zobacz także: Nord Stream zagrożony

Kto na co dzień zajmuje się energetyką, szczególnie na styku Polski i Rosji ten zapewne zaobserwował, pewne cykliczne zjawisko. Otóż kiedy dany decydent odniesie pierwszy sukces negocjacyjny, kiedy uda się po trudnych negocjacjach zbliżyć stanowiska i ograniczyć nieufność, kiedy czuje, że ma już „patent na Rosjan” wtedy zawsze dzieje się to coś, co brutalnie sprowadza decydenta na ziemię. I okazuje się, że nie ma po prostu czegoś takiego jak „patent na Rosjan”.

Odnoszę wrażenie, że właśnie zdarzyło się "to coś", co przyszło po wynegocjowanej
z wielkim trudem obniżce cen gazu. Być może PGNiG uwierzył w swoje nadzwyczajne możliwości a Rosjanie zareagowali dokładnie tak samo, jak reagują zwykle. Nic nowego.

Co dalej? Dalej w kalendarzu mamy kilka bardzo trudnych dat i jeszcze trudniejszych tematów do omówienia. Trudno być optymistą. A kalendarz jak widać, to drugi po energetyce, istotny element polityki zagranicznej FR.

Maciej Sankowski

 
Reklama

Komentarze

    Reklama