Surowce krytyczne. "Zielone złoto" w rękach trzech krajów

Według raportu Międzynarodowej Agencji Energii (MAE), obecnie 19 z 20 minerałów krytycznych jest rafinowanych w jednym państwie, a średni udział trzech krajów w rynku tych surowców wzrósł do 86 proc. w 2024 r. Stanowi to zagrożenie dla stabilności łańcuchów dostaw w sektorze energetyki i nowych technologii.
Minerały krytyczne pozostają niezbędnymi składnikami zielonej transformacji oraz współczesnej gospodarki. Produkcja samochodu elektrycznego (EV) zużywa do sześciu razy więcej surowców tego typu niż przy aucie spalinowym, elektrownie wiatrowe – do dziewięciu razy więcej niż elektrownie gazowe.
Tańsze metale akumulatorowe dzięki nadpodaży litu i grafitu
Jak podkreśla MAE, popyt na kluczowe minerały krytyczne nadal silnie rósł w 2024 r.: dla niklu, kobaltu, grafitu i metali ziem rzadkich o 6-8 proc., w przypadku litu o niemal 30 proc. Głównym motorem napędowym był w tym wypadku sektor energetyczny. Zielona transformacja, skupiająca się na rozwoju odnawialnych źródeł energii, magazynach energii, autach elektrycznych czy sieciach elektroenergetycznych, odpowiadała za 85 proc. całkowitego wzrostu w ubiegłym roku.
Kobalt, nikiel, grafit i lit mają kluczowe znaczenie dla wydajności i żywotności baterii, metale ziem rzadkich – w produkcji magnesów trwałych (elementu turbin wiatrowych czy silników EV). Z kolei miedź i aluminium wykorzystuje się w ogromnych ilościach w budowie sieci energetycznych, co widać na przykładzie Chin. W ciągu ostatnich lat Państwo Środka intensywnie rozbudowywało sieci elektroenergetyczne, stając się tym samym głównym motorem napędowym popytu na miedź.
Raport MAE podkreśla, jak ważne jest miejsce minerałów krytycznych we współczesnej gospodarce. Począwszy od energetyki, przez nowoczesny przemysł, a na technologicznych wynalazkach kończąc - specjalistyczne minerały stanowią nieodzowną część rozwijających się państw.

Jak pokazuje dokument, pomimo wzrostu popytu, nadpodaż metali stosowanych w akumulatorach przyczyniła się do ponad 80-procentowego spadku cen na lit i 10-20 proc. spadków w przypadku grafitu, kobaltu i niklu. Wzrost wydobycia, napędzany przede wszystkim przez Chiny, Indonezję i część Afryki pokazał, że uruchomienie produkcji metali ziem rzadkich może się odbyć znacznie szybciej niż w przypadku metali tradycyjnych.
Niemniej jednak prognozy nie są tak optymistyczne w przypadku miedzi czy aluminium, gdzie wzrost wydobycia był znacznie wolniejszy, m.in. ze względu na spadającą jakość zasobów, dłuższe terminy realizacji, wyższą kapitałochłonność i większą złożoność nowych projektów.
Pekin, Dżakarta i Kinszasa rozdają karty
Głównym problemem dotyczącym podaży minerałów krytycznych pozostaje koncentracja ich rafinacji i przetwarzania w zaledwie kilku krajach - przede wszystkim w Chinach, Indonezji i Demokratycznej Republice Konga (DRK). Jak zaznacza MAE, średni udział w rynku tych trzech krajów wzrósł do 86 proc. w 2024 r. Co więcej, blisko 90 proc. wzrostu podaży pochodziło wyłącznie od pojedynczego dostawcy: Chin w przypadku kobaltu, grafitu i pierwiastków ziem rzadkich oraz Indonezji w przypadku niklu.
Indonezyjski sektor przetwarzania i rafinacji niklu rozwinął się w błyskawicznym tempie. Od czasu zakazu eksportu surowca przez rząd w Dżakarcie w 2014 r. oraz inwestycjach dokonanych przez chińskie firmy (takich jak Tsingshan Holding Group czy CATL), Indonezji udało się przejąć kontrolę nad rynkiem, zwiększając udział globalnej podaży surowca z 6 do 61 proc. w latach 2015-2024.

Jak zaznacza Financial Times, chińsko-indonezyjskie partnerstwo znacznie utrudniło zachodnim rywalom (takim jak australijski BHP) opłacalną produkcję metalu, a europejski rządy krytykowały indonezyjski wyrób jako „brudny”, podkreślając stosowanie elektrowni węglowych do jego produkcji.
Z kolei Chiny już od lat 90. rozpoczęły intensywne inwestycje w zakresie przetwarzania i rafinacji metali ziem rzadkich - procederu, który stał się zbyt kosztowny finansowo i środowiskowo dla europejskich społeczeństw oraz przedsiębiorstw. W efekcie Pekin stał się czołowym producentem rafinowanej miedzi, litu, kobaltu i grafitu, dominując jednocześnie w łańcuchach dostaw.
W przypadku kobaltu, Demokratyczna Republika Konga odpowiada za 70 proc. światowego wydobycia, a historia jego pozyskiwania sięga jeszcze czasów kolonialnych. Prawdziwy górniczy boom przyszedł jednak dopiero na początku XXI w., razem z chińskimi i zachodnimi inwestycjami takich firm jak Glencore czy China Molybdenum. Warto zaznaczyć, że pekińskie przedsiębiorstwa nabyły przeważające udziały w tak znaczących kopalniach jak Tenke Fungurume (ok. 80 proc.) czy Kisanfu (95 proc.).
Wstrząsy podażowe i geopolityczne wpływy
Skoncentrowanie przetwarzania i rafinacji tak kluczowych surowców w rękach zaledwie kilku krajów budzi uzasadnione obawy o stabilność łańcuchów dostaw oraz możliwość geopolitycznego wpływu. Szczególnie, że zdaniem analityków MAE, w ciągu najbliższej dekady średni udział Chin, Indonezji i DRK spadnie maksymalnie do 82 proc.
Przykładem mogą być ograniczenia eksportowe nakładane przez Chiny w 2024 r., m.in. na antymon (kluczowy przy produkcji półprzewodników i amunicji) czy na grafit do Stanów Zjednoczonych. W lutym bieżącego roku Pekin wprowadził dodatkowe kontrole na eksport wolframu, telluru, bizmutu, indu i molibdenu, kluczowych minerałów dla sektora nowych technologii. W efekcie ceny bizmutu wzrosły o prawie 90 proc.
Z kolei czteromiesięczne zawieszenie eksportu kobaltu przez DRK doprowadziło do gwałtownego wzrostu cen metalu - w szczytowym momencie w marcu bieżącego roku były one o 67 proc. większe od początkowych.
Jak zaznacza MAE, liczba podobnych ograniczeń eksportowych rośnie i dotyczy również technologii przetwarzania. Wzrasta także ryzyko podatności rynku na wstrząsy podażowe, szczególnie, że w przypadku metali do akumulatorów i pierwiastków ziem rzadkich dostawy spoza wiodącego producenta zaspokajają średnio tylko połowę pozostałego popytu (w perspektywie na 2035 r.).
Zdaniem analityków organizacji, w efekcie szoku podażowego średnie ceny akumulatorów na świecie mogą wzrosnąć nawet o połowę. Co gorsza, Chiny dominują jako miejsce rafinacji aż 19 z 20 analizowanych przez MAE minerałów, utrzymując średni udział w rynku na poziomie 70 proc. Oprócz tego, wspomniane surowce charakteryzują się większą zmiennością cen niż ropa naftowa czy gaz ziemny, co nie wspomaga stabilizacji dostaw.
Czytaj też
Komentując kwestie związane z zieloną transformacją oraz intensywnym inwestowaniem w OZE i nowe technologie, nie wolno zapominać, że żadna energia nie jest uniezależniona od kosztów środowiskowych oraz geopolitycznych wpływów. Wysoka koncentracja rafinacji i przetwarzania metali krytycznych w zaledwie trzech krajach na świecie - z czego lwia część obrobionych surowców pochodzi z Chin - pokazuje, jak wysokie jest ryzyko zastąpienia uzależnienia od paliw kopalnych na rzecz zależności od metali ziem rzadkich.