Reklama

Analizy i komentarze

Protest związkowców z Bogdanki. Padły hasła „j***ć Zielony Ład" [WIDEO]

Autor. Karol Byzdra/Energetyka24

Dziś górniczy związkowcy z kopalni Bogdanka organizują protest w Warszawie. Tymczasem w zarządzie spółki pojawiają się głosy, że akcja jest efektem „politycznych ambicji” liderów związkowych oraz ich „potrzeby pokazania się w mediach”.

We wtorek 10 września górniczy związkowcy z kopalni Bogdanka zorganizowali w Warszawie protest, który od początku wywoływał spore kontrowersje. Przede wszystkim: niejasne były powody, dla których protest zorganizowali akurat pracownicy tego zakładu. Co więcej, za cel swojego protestu związkowcy obrali Ministerstwo Aktywów Państwowych, które nad górnictwem już nie sprawuje pieczy - te kompetencje trafiły do nowego Ministerstwa Przemysłu.

Czego chcą górniczy związkowcy?

Na proteście pojawił się reporter Energetyka24, Karol Byzdra, który relacjonował całe wydarzenie. Uwiecznił m. in. okrzyki wznoszone przez protestujących - np. „J__ć Zielony Ład” - co było jasnym wskazaniem, gdzie m. in. orientowały się postulaty związkowców z Bogdanki. Jednakże, przyglądając się dokładnie ich żądanim można zastanawiać się, o co naprawdę chodzi.

Górnicy z Bogdanki mają domagać się m. in. Podwyżki wynagrodzeń, tłumacząc, że negocjacje płacowe z zarządem spółki spełzły na niczym. Są też niezadowoleni z braku dialogu z rządem. Tymczasem władze kopalni - w osobie zastępcy prezesa Sławomira Krenczyka - tłumaczą, że „nie ma merytorycznego powodu do protestu”.

„O sprawach kopalni rozmawiamy uczciwie na co dzień z załogą i związkami zawodowymi” - stwierdził Krenczyk. „Szkoda, że wygrały ambicje i potrzeba pokazania się w mediach” - dodał, wskazując później, że chodzić ma o „polityczne ambicje niektórych liderów związków zawodowych”. Co więcej, jak wskazano wyżej, Ministerstwo Aktywów Państwowych przed którym zebrali się związkowcy nie wydaje się właściwe jeśli chodzi o nawiązywanie dialogu z rządem, gdyż inny resort odpowiada za sprawy spółek górniczych.

Protestujący chcą także poznać plany rządu dotyczące zamykania kopalń oraz oddzielania ich od aktywów wytwórczych. Te sprawy teoretycznie powinna ustalać zawarta w 2021 roku umowa społeczna między rządem i górnikami. Teoretycznie - bo umowa ta jest niemożliwa do dotrzymania. Dokument od początku był przede wszystkim poduszką finansową mającą na celu ogromny transfer pieniędzy na górnictwo, natomiast od jej zawarcia okazało się, że sytuacja polskiego górnictwa jest jeszcze trudniejsza niż myślano. Obecne realia rynkowe jasno wskazują, że albo strony wycofają się z jej rygorów, albo nierentowne kopalnie pochłoną dziesiątki miliardów złotych, które powinny iść na rozwój - zarówno kraju, jak i takich kopalń, jak Bogdanka, czyli rokujących zakładów. Górnicy powinni zatem domagać się nowych, realnych perspektyw dot. ich pracy - oraz sprawiedliwej transformacji zawodowej. Niemniej, ponownie: tu właściwy jest resort przemysłu.

Dlaczego Bogdanka?

Paradoks dzisiejszego protestu pracowników Bogdanki polega na tym, że powinni oni domagać się raczej przekierowania środków, które idą obecnie na górnictwo z Polskiej Grupy Górniczej właśnie na ich kopalnię. PGG otrzyma w tym roku ok. 7 mld złotych wsparcia - tylko po to, żeby jej nierentowne zakłady przetrwały. Tych pieniędzy nie przeznaczy się już na takie miejsca, jak Bogdanka - a szkoda, bo dzięki nim można byłoby jeszcze bardziej poprawić tamtejsze warunki pracy i zoptymalizować koszty wydobycia.

Reklama

Komentarze

    Reklama