Wołodymyr Ż. nie zostanie wydany Niemcom. Jest decyzja sądu
Sąd Okręgowy w Warszawie zdecydował: Wołodymyr Ż. nie zostanie wydany Niemcom. Mężczyzna jest podejrzany o udział w wysadzeniu gazociągów Nord Stream.
Sąd Okręgowy w Warszawie orzekł o wydaniu stronie niemieckiej Wołodymyra Ż., podejrzanego o udział w wysadzeniu gazociągów Nord Stream. Sąd nie zgodził się na wydanie stronie niemieckiej podejrzanego o wysadzenie Nord Stream Wołodymyra Ż. i uchylił mu tymczasowy areszt.
Sąd Okręgowy skrytykował sposób działania niemieckich organów i jakość przekazanych materiałów dowodowych. Wskazał, że niemiecki Europejski Nakaz Aresztowania „został formalnie poprawnie sporządzony”, jednak jego treść, jak podkreślono, mieści się „na jednej stronie papieru A4” i nie zawiera żadnych dowodów źródłowych, które pozwalałyby na ocenę zasadności zarzutów wobec ściganego. W ocenie sądu polskiego tak uboga dokumentacja „nie może stanowić podstawy do ograniczenia wolności jednostki ani do wydania jej obcemu państwu”.
Krytyka niemieckiej jurysdykcji
W uzasadnieniu sąd jednoznacznie zakwestionował argumentację strony niemieckiej, wskazując, że niemiecki kodeks karny nie znajduje zastosowania do czynów popełnionych na wodach międzynarodowych, a więc poza jurysdykcją RFN. Podkreślono, iż przepisy niemieckiego prawa karnego obejmują wyłącznie czyny dokonane na terytorium Niemiec lub na jednostkach pływających i statkach powietrznych pod ich banderą, a możliwość stosowania niemieckiego ustawodawstwa poza granicami kraju ma charakter wyjątkowy i nie dotyczy zdarzeń zaistniałych na Morzu Bałtyckim w znacznej odległości od niemieckiego wybrzeża. Tym samym sąd uznał, że próba rozszerzenia przez stronę niemiecką własnej jurysdykcji na obszary wód międzynarodowych jest pozbawiona podstaw prawnych.
Sąd zauważył również, że z prawnego punktu widzenia Nord Stream 1 i 2 nie są niemieckimi inwestycjami, lecz własnością rosyjskiego Gazpromu, a w przypadku Nord Stream 2 - w 100%. „Niemcy usiłują ścigać Wołodymyra Ż. za zniszczenie rosyjskiej własności” – stwierdził sąd, zadając retoryczne pytanie, czy Ukraina, broniąc się przed agresją Rosji, miałaby każdorazowo analizować strukturę właścicielską celów militarnych, by przypadkiem nie naruszyć udziałów niemieckich inwestorów.
„Czy żołnierze ukraińscy mają najpierw sprawdzać, kto jest mniejszościowym udziałowcem rosyjskiego rurociągu, zanim podejmą działanie wojenne? W przeciwnym razie będą ścigani przez Niemcy?” – pytał sąd w uzasadnieniu, dodając, że takie rozumowanie prowadziłoby do absurdalnych konsekwencji w praktyce prawa międzynarodowego.
Sąd szeroko odwołał się do dorobku prawa międzynarodowego oraz europejskiej myśli prawnej, przypominając rozwijaną od starożytności koncepcję wojny sprawiedliwej. Na tym tle sąd wskazał, że z punktu widzenia prawa międzynarodowego zbrojna obrona Ukrainy przed rosyjską napaścią w pełni odpowiada definicji wojny sprawiedliwej, prowadzonej w imię suwerenności, pokoju i ochrony ludności cywilnej. W konsekwencji uznano, że działania ukraińskich sił zbrojnych, w tym ewentualne operacje dywersyjne wobec infrastruktury należącej do agresora, mają charakter obronny i państwowy, a tym samym nie mogą być kwalifikowane jako przestępstwa sabotażu ani aktów terrorystycznych, gdyż mieszczą się w ramach dopuszczalnych działań wojennych i wyłączają indywidualną odpowiedzialność karną żołnierzy.
W tym kontekście sąd odwołał się do tzw. immunitetu funkcjonalnego - zasady prawa międzynarodowego, zgodnie z którą osoba działająca w imieniu państwa nie ponosi indywidualnej odpowiedzialności za czyn urzędowy wykonany w ramach misji państwowej. Wskazano, że ewentualna odpowiedzialność za takie działanie może obciążać wyłącznie państwo, a nie jego funkcjonariusza.
Ostre słowa wobec niemieckiego wymiaru sprawiedliwości
W uzasadnieniu znalazły się także obszerne odniesienia do argumentów obrony, która wskazywała na upolitycznienie niemieckiego wymiaru sprawiedliwości i brak realnej niezależności sędziów od władzy wykonawczej. Obrona przywołała przykład sędziego, skazanego na karę pozbawienia wolności za orzeczenie znoszące obowiązek maseczek w szkołach, co miało, zdaniem sądu, pokazać, że w Niemczech „sędzia może zostać ukarany za wydany wyrok”.
Choć sąd polski zaznaczył, że nie rozstrzyga kwestii politycznych, to w uzasadnieniu wyraźnie pobrzmiewa sceptycyzm wobec rzetelności i bezstronności niemieckich organów wymiaru sprawiedliwości, a także wobec braku gwarancji sprawiedliwego procesu w kraju wnioskującym o ekstradycję.
30 września polska policja zatrzymała w Pruszkowie Wołodymyra Ż., obywatela Ukrainy podejrzewanego przez niemieckie służby o udział w wysadzeniu gazociągów Nord Stream. Zatrzymania dokonano na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania wydanego przez sąd w Niemczech.
6 października Sąd Okręgowy w Warszawie zdecydował o przedłużeniu aresztu tymczasowego wobec Ż. o kolejne 40 dni. Obrona złożyła zażalenie, argumentując, że sprawa ma charakter precedensowy.
Zatrzymany utrzymuje, że nie miał żadnego związku z atakiem na Nord Stream, twierdząc, iż w chwili eksplozji przebywał na terytorium Ukrainy. W przypadku potwierdzenia zarzutów niemieckiej prokuratury grozi mu do 15 lat pozbawienia wolności.