Reklama

Analizy i komentarze

Upadła anielica Europy. Angela Merkel pomogła wywołać kryzys energetyczny [ANALIZA]

Autor. Pixabay

Polityka energetyczna Angeli Merkel pomogła Rosji podbijać energetycznie Europę. O błędach byłej niemieckiej kanclerz nie można zapomnieć.

Reklama

Trzy obrazki

Reklama

Wrzesień 2018 roku. W sali Zgromadzenia Ogólnego ONZ prezydent USA Donald Trump krytykował Niemcy za pogłębianie uzależniania energetycznego od Rosji. „Opieranie się na pojedynczym dostawcy energii może narazić poszczególne państwa na wymuszenia i szantaż (...). Niemcy będą całkowicie uzależnione od rosyjskich surowców energetycznych, jeśli natychmiast nie zmienią kursu" – mówił ówczesny gospodarz Białego Domu. Odpowiedziały mu pogardliwe uśmiechy delegacji niemieckiej pod wodzą szefa dyplomacji, Heiko Maasa.

Wrzesień 2020 roku. Kanclerz Merkel stara się przeczekać kolejny kryzys związany z działaniami Rosji – tym razem chodzi o sierpniową próbę otrucia Aleksieja Nawalnego, rosyjskiego opozycjonisty. Berlin po raz kolejny musi odpierać falę krytyki, ogniskującą się na współpracy Niemiec z Rosją przy budowie Nord Stream 2. Za zawieszeniem prac przy gazociągu są także politycy partii-matki niemieckiej kanclerz, np. Friedrich Merz. Wcześniej Berlin musiał radzić sobie z takimi apelami przy okazji próby zabójstwa Skripalów i w związku z rozpoczętą w 2014 roku rosyjską wojną przeciwko Ukrainie, skutkującą m. in. okupacją Krymu, oderwaniem wschodnich „republik" i zestrzeleniem pasażerskiego samolotu MH17. We wszystkich tych przypadkach kanclerz Merkel obiera taktykę przeczekiwania – i milczy zachowawczo, przerywając ciszę jedynie pustymi frazesami w stylu „Nord Stream 2 to projekt gospodarczy, nie polityczny, a Rosja jest wiarygodnym dostawcą gazu".

Reklama

Sierpień 2021 roku. Angela Merkel odwiedza Kijów i spotyka się z prezydentem Zełenskim. Kanclerz Niemiec kilka miesięcy wcześniej dopięła umowę z administracją prezydenta USA Joe Bidena ws. gazociągu Nord Stream 2. Stany Zjednoczone mają powstrzymać się z sankcjami wobec podbałtyckiego połączenia, w zamian Niemcy będą pełnić rolę strażnika bezpieczeństwa gazowego w Europie. Jest to wielki sukces odchodzącej z urzędu Merkel, która powtarza w Kijowie swoją mantrę, że „gaz nie może być wykorzystywany jako broń geopolityczna". Ukraiński prezydent stara się zrelatywizować znaczenie umowy zawartej ponad głową swojego państwa, co zostało przez media nad Dnieprem odebrane jako zdrada.

Jedna katastrofa

Powyższe trzy sceny wydają się być przebłyskami z alternatywnej rzeczywistości, ich lektura przywodzi na myśl książkę „Człowiek z Wysokiego Zamku" Philipa K. Dicka. Ale to oczywiście mylne wrażenie, ostatnie z tych wydarzeń (wizyta Merkel w Kijowie) miało miejsce nieco ponad rok temu. To, co sprawia, że trudno umiejscowić te obrazki w albumie współczesności to ogromne przyspieszenie historii, jakie miało miejsce po 24 lutego 2022 roku. Dzięki temu przyspieszeniu świat szybciej mógł dojść do wniosku, że prowadzona przez kanclerz Angelę Merkel polityka energetyczna była samobójcza dla Niemiec tudzież Europy i pomogła Rosji szantażować energetycznie Unię Europejską.

Czytaj też

Angela Merkel rządziła Niemcami, najpotężniejszą gospodarką UE i jednym z najlepiej rozwiniętych państw świata, od 2005 do 2021 roku. Jak na polityka wybieranego demokratycznie – to bardzo długo. 16 lat jest okresem wystarczającym, by zbudować kompleksową i długofalową politykę, także w energetyce. To właśnie zrobiła niemiecka kanclerz, dlatego obecny kształt sektora energetycznego RFN to w przeważającej części jej zasługa.

Polityka Merkel w kwestii surowców energetycznych i ich dostaw do Niemiec była oparta praktycznie w całości na poszerzaniu współpracy z Rosją, co było widoczne zwłaszcza w segmencie gazu ziemnego, do czego służyły projekty magistrali Nord Stream. Niemiecka kanclerz jest matką chrzestną obu tych gazociągów – jej rządy zapewniały tym przedsięwzięciom potężny parasol ochronny, broniąc ich przed krytyką wewnątrz UE i sankcjami ze strony USA. Jednocześnie Merkel brnęła bardzo mocno w narrację próbującą ukryć geopolityczny odcień Nord Streamów. Jej slogan, że są to projekt „biznesowe, a nie polityczne" był powtarzany przy każdej nadarzającej się okazji – choć w końcowych miesiącach rządów Merkel jego zakłamanie było wręcz uderzające, bo co to za projekt biznesowy, w którego ochronę włącza się bezpośrednio rząd federalny i rząd landu Meklemburgia-Pomorze Przednie przy pomocy specjalnie zakładanych fundacji finansowanych przez Gazprom, a więc rosyjską spółkę państwową?

Błędy niemieckiej kanclerz polegają jednak nie tylko na budowaniu trwałych i potężnych projektów energetycznych z Rosją, które przekładały się na zwiększenie uzależnienia RFN od rosyjskich nośników energii. To również działania osłabiające wewnętrzny potencjał energetyczny Niemiec i UE, skoncentrowane na wygaszaniu elektrowni jądrowych, a więc czystych i niezależnych źródeł energii. Angela Merkel przyspieszyła ten proces w swoim kraju, ustalając datę wyjścia RFN z atomu do 2022 roku (wcześniej był to rok 2037), a Niemcy pod jej rządami ruszyły na antyjądrową krucjatę. Paneuropejskie cele w tym zakresie zostały z kolei wpisane w umowę koalicyjną CDU/CSU-SPD. „W UE będziemy domagać się, aby cele Traktatu Euratomu dotyczące wykorzystania energii jądrowej były dostosowane do wyzwań przyszłości. Nie chcemy żadnego wsparcia z funduszy unijnych na nowe elektrownie jądrowe. Chcemy konsekwentnie wdrożyć zakończenie udziału funduszy państwowych w elektrowniach jądrowych za granicą (...) osadzenie Energiewende w kontekście europejskim otwiera szansę na zmniejszenie kosztów i wykorzystanie efektu synergii. Chcemy dodatkowych możliwości rozwoju i wzrostu zatrudnienia w Niemczech oraz możliwości eksportowych dla niemieckich firm na rynkach międzynarodowych" – tymi słowami sprzymierzone partie chadeckie i socjaldemokratyczna dały do zrozumienia, że zamierzają walczyć z atomem nie tylko w RFN, ale też w innych państwach UE.

Wiele tragedii

Doktryną leżącą u podstaw energetycznych działań Merkel jest stara, niemiecka wizja „Wandel durch Handel", którą można streścić sloganem z sowieckich plakatów propagandowych, promujących budowę systemu Jamał-Europa: gdzie się handluje, tam się nie wojuje. Niemcy uważały, że ogromne kontrakty energetyczne z Rosją i związany z tym potężny przepływ gotówki na Wschód będzie powoli cywilizował reżim Putina. Więzi ekonomiczne miały stać się drabiną do demokratyzacji – ale Rosja nie chciała się po niej wspinać. Zamiast tego wolała wykorzystać tę sieć połączeń do wpływu na europejską politykę, a po 24 lutego: do szantażu energetycznego UE. To, że gazowe oblężenie Europy może być dziś morderczo skuteczne, jest możliwe w dużej mierze dzięki polityce rządów Angeli Merkel.

O błędach niemieckiej kanclerz nie można zapomnieć. Trzeba też pamiętać, że obecne tłumaczenia tej polityki starają się zrzucać winę na jakieś zaślepienie Berlina co do wschodniego partnera. Tymczasem nie było tu żadnego niezrozumienia Rosji, nie było błędnego odczytania sygnałów, nie było niedostrzegania coraz bardziej agresywnych działań Moskwy. Niemcy – pod wodzą Merkel – prowadziły świadomą, cyniczną i długofalową politykę, mającą przynieść im określone korzyści np. w zakresie reeksportu sprowadzonego przez Nord Streamy gazu. Cenę za ten partykularyzm płaci teraz cała Europa.

Reklama
Reklama

Komentarze (1)

  1. john3b

    A Chołownia stwierdził, że chciałby rządzić tak jak Merkel, że jest dla niego wzorem.