Reklama

Wywiady

„Jesteśmy rozpieszczeni dostępem do energii”. Jak szykować się na blackout? [WYWIAD]

Autor. Pixabay

Powszechny dostęp do wszystkiego, w tym do energii nas rozpieścił. A przecież taki stan rzeczy jest czymś względnie nowym i bardzo szybko może zniknąć. Jak przygotować się na blackout? O tym mówi Krzysztof Lis, inżynier energetyki cieplnej, współautor bloga Domowy Survival.

Reklama

Jakub Wiech: Jak Pan ocenia przygotowanie Polaków na blackout?

Reklama

Krzysztof Lis, inżynier energetyki cieplnej, współautor bloga Domowy Survival: Jesteśmy słabo przygotowani na takie wydarzenie, żeby nie powiedzieć: wcale. Żyjemy obecnie lepiej niż królowie 200 lat temu, ale wyłącznie dlatego, że mamy prąd w gniazdku i tanie paliwa kopalne. Gdyby tego brakło, to nagle robimy powrót do przeszłości, i to głębokiej. Nie wiem, czy przeciętna polska rodzina ma dość świeczek, by udekorować jeden tort.

Ale czemu jest tak źle? Przecież media regularnie straszą blackoutem.

Reklama

Złożyły się na to dwa czynniki. Po pierwsze: dobrobyt, powszechny dostęp do wszystkiego, w tym – do energii. To, że żyje się łatwo usypia naszą czujność, jesteśmy tym rozpieszczeni. A przecież taki stan rzeczy jest czymś względnie nowym. Stosunkowo niedawno musieliśmy sami uprawiać żywność lub polować na nią. Moi dziadkowie, kupując papier toaletowy, kupowali go na worki, bo go szybko brakowało. Dziś mamy półki pełne jedzenia i innych rzeczy. Większość z nas przez ostatnie dekady nie przeżyła niedoboru – i dlatego nie zastanawiamy się nad tym, co by było, gdyby taki się pojawił.

...i gdyby, na przykład, brakło cukru.

Tak, teraz w sklepach brakło cukru, co nie wydaje mi się to niczym dziwnym w sezonie robienia przetworów. Ale gdy pojawia się niedobór, to ludzie nagle i gwałtownie rzucają się do sklepów.

A ten drugi czynnik?

Brak zaufania do rządu. Na to złożyły się różne czynniki: zabory, komuna, niechęć polityczna. Nie wierzymy w to, co rząd mówi, nie wierzymy służbom, nie wierzymy państwowym przedsiębiorstwom. Nie dajemy wiary – nawet mimo ostrzeżeń – że czegoś może braknąć.

Nie wymienił Pan edukacji – czy nie jest to czasem kolejne słabe ogniwo w tym łańcuchu?

Nie wiem, jak to jest teraz, ale parę lat temu mieliśmy na blogu wzrost liczby odwiedzających szukających tej samej frazy: zaproponuj sposób przygotowania Twojego domu i rodziny do przetrwania awarii sieci energetycznej. To pewnie był fragment jakiegoś podręcznika. Zauważyliśmy to i przygotowaliśmy specjalny materiał na ten temat żeby dzieciakom było łatwiej, może przy okazji coś zapamiętają. Ale nie jest tak, że w szkole nauczymy się wszystkiego, co nam w życiu potrzebne.

Może to nieprzygotowanie wynika z faktu, że blackout nam jednak nie zagraża?

Zagraża.

Jaka duża jest szansa?

Oceniam ją na 100%.

Czyli wkrótce będziemy mieć blackout?

Z pewnością. Pytanie tylko o skalę. Lokalne blackouty pojawiają się regularnie. Dlatego np. tłumaczymy naszym czytelnikom, że warto pomyśleć o indywidualnych systemach zasilania, po to, by mogły one działać i wspierać np. domowy system grzewczy, ale nie dlatego, że zamarzniemy w trakcie kilkudniowej awarii, tylko po to, żeby rury w ścianach nie pozamarzały, co może nam pomóc uniknąć poważnego remontu. Tymczasem, jeśli ktoś mieszka w miejscu szczególnie narażonym na długotrwałe awarie zasilania, to przerwy w dostawach energii trwać nawet po kilka tygodni. Problemem jest jednak najczęściej brak możliwości dostarczenia energii, a nie niemożność jej wygenerowania.

Zaburzenia z generacją nam nie zagrażają?

Zagrażają, ale przepisy jakie mamy, czyli przede wszystkim ustawa prawo energetyczne, dosyć dobrze zabezpieczają odbiorców indywidualnych przed skutkami takiej awarii. Najpierw pozbawiane zasilania będą przedsiębiorstwa, choć warto zaznaczyć, że to również może oznaczać pośrednią katastrofę dla wielu polskich rodzin – na przykład finansową. Bardzo żałuję, że nie mamy w Polsce możliwości zarządzania popytem, jestem głęboko przekonany, że Polacy zgodziliby się np. na to, żeby kupować prąd trochę taniej, ale w zamian wyodrębnić jeden obwód elektryczny, który byłyby wyłączany zdalnie w razie potrzeby. Ale nie wiem, czy nasz system jest na to gotowy.

A propos naszego systemu – jakie mamy ryzyko, że wystąpi w Polsce poważna awaria elektroenergetyczna, obejmująca istotny kawałek kraju, czyli np. obszar jednego województwa?

Ryzyko jest spore. Byliśmy dosyć blisko takiego blackoutu w ostatnich dniach, ratuje nas fotowoltaika, która daje najwięcej energii w tej porze dnia, kiedy jej najwięcej potrzebujemy. Z drugiej strony, jeśli będzie mało wody w rzekach, to myślę, że to może być gwoździem do trumny systemu elektroenergetycznego w Polsce. Jeśli do tego dodamy inne zagrożenia, jak brak węgla w elektrowniach, letni wzrost oporu w sieciach przesyłowych, to mamy gotowy scenariusz na blackout.

Przyjrzyjmy się zatem temu scenariuszowi. Jesteśmy mieszkańcami średniego miasta w Polsce, mamy środek zimy i nagle dochodzi do blackoutu. Co mamy robić?

Pierwsza rzecz, którą należałoby zrobić to napełnić wannę wodą.

Napełnić wannę wodą?

To się może wydawać idiotyczne, ale brak prądu będzie oznaczać – zwłaszcza w mniejszych ośrodkach – brak wody, więc dopóki jeszcze jest ciśnienie w sieci, dopóki działają zapasowe agregaty w zakładzie wodociągowym, to należy się zabezpieczyć i napełnić wodą wannę. Potem dobrze byłoby pójść do sklepu i kupić te rzeczy, których może nam w najbliższych kilku dniach brakować, a których z jakichś powodów nie mamy. Tu również liczy się pośpiech, bo za moment przestaną działać kasy fiskalne. Zgodnie z przepisami urządzenia te powinny mieć zasilanie awaryjne, więc będzie można coś kupić – oczywiście za gotówkę, bo terminale płatnicze działać nie będą. Na bankomaty nie ma co liczyć.

Dobrze, mamy wannę pełną wody, kupiliśmy jedzenie – co dalej?

Po paru godzinach zacznie się w domu robić chłodno, bo zacznie brakować ciepła, system grzewczy przestanie działać, zwłaszcza jeśli jest oparty na elektryczności, ale nie mam przekonania, że gazowa sieć będzie funkcjonować przy braku zasilania elektrycznego.

Dodajmy scenariuszowi dramatyzmu: przejeżdżająca po ulicy wojskowa ciężarówka z megafonami ogłasza, że prądu może nie być przez tydzień. Jak wtedy się zachować?

Jest takie powiedzenie, że jesteśmy dziewięć posiłków od anarchii. To znaczy, że ludzie mają w domach żywności właśnie kilka dni, a jak tej żywności im zabraknie, to zacznie się anarchia – rozboje, przemoc, plądrowanie sklepów. Tego można spodziewać. Dobrym przykładem tego, co się wtedy dzieje jest blackout w Nowym Jorku z 1977 roku, on trwał nieco ponad dobę, ale był okazją do gwałtownego wybuchu przestępczości. Policja ma w takich sytuacjach pełne ręce roboty, nie ma dość sił i środków, by łapać pospolitych złodziejaszków, którzy włamują się do sklepów albo napadają ludzi na ulicach.

To co robić w takiej sytuacji?

Niegłupie może być opuszczenie miasta i pojechanie do bliskich, którzy mieszkają w sąsiednim województwie. Tam oczywiście będzie prąd, ciepło i woda, ale przede wszystkim będzie też bezpieczeństwo. Trudno przewidzieć, jak ludzie będą się zachowywać w razie takiej katastrofy. Mamy wiele pięknych przykładów Polaków, którzy rzucają się do pomocy sobie nawzajem – widzieliśmy to przy powodzi w 1997 roku, ale w tym samym czasie widzieliśmy też, że niektórzy zaczynają kraść. I z tymi szabrownikami trzeba było walczyć. Nie chciałbym wystawić rodziny na ryzyko, że ktoś będzie chciał zrabować nasze mieszkanie i przy okazji nas być może zabić.

Jak się przygotować do takiej sytuacji?

Odpowiedź na to pytanie można śmiało podzielić na dwie części. Najpierw prostsza wersja: dla ludzi mieszkających w domu jednorodzinnym. Kluczową kwestią jest awaryjne źródło prądu. Można sobie kupić agregat prądotwórczy, jednocześnie wprowadzając zmianę w instalacji grzewczej oraz w instalacji wodociągowej tak, żeby mieć własną wodę i własne ciepło, kiedy nie będzie prądu w sieci. Blokadą są tu tylko fundusze, które mamy na takie działania. Warto przy tym zaznaczyć, że wielu mieszkańców domów ma też agregat prądotwórczy, choć może nie zdawać sobie z tego sprawy - samochód jest bowiem agregatem prądotwórczym, ma silnik, ma alternator, ma akumulator. Tylko trzeba mieć do tego samochodu zapas paliwa, przetwornicę 12/230 V i odpowiednio długi przedłużacz. W każdym razie, kluczowe jest awaryjne źródło prądu, żeby podtrzymać najważniejsze domowe systemy. Warto wyposażyć się też w prostą kuchenkę turystyczną na kartusze. I w zasadzie to tyle – takie rozwiązania załatwiają znakomitą większość problemów.

A co ze sprzętem typu latarki czy świeczki?

Latarki oczywiście się przydadzą, ale w zasadzie każda każdy z nas ma już latarkę w telefonie komórkowym. Dobrze mieć możliwość naładowania tego telefonu komórkowego, bo to jest podstawowe narzędzie kontaktu ze światem. Przez kilka lub kilkanaście godzin po zaniku zasilania komórka może jeszcze będzie działać. To jest dobry moment, żeby zapytać bliskich, co się u nich dzieje i czy nie potrzebują pomocy. Duże znaczenie dla naszej reakcji ma świadomość tego, co dokładnie się dzieje, uzyskiwana dzięki możliwości posłuchania komunikatów z lokalnych stacji radiowych. Radio też mamy na szczęście w telefonach albo w samochodzie. Najlepiej mieć radio, które odbiera fale długie. Na częstotliwości 225 kHz jest nadawany Program Pierwszy Polskiego Radia z nadajnika w Solcu Kujawskim i w całej Polsce go na tej częstotliwości słychać. Więc jeśli w Solcu Kujawskim będzie prąd, to prawdopodobnie usłyszymy Program Pierwszy Polskiego Radia.

A jeśli chodzi o mieszkania?

W bloku nie zamontujemy sobie kominka ani dużego zbiornika na wodę, tutaj trzeba postawić na inne rozwiązania. Wodę można zmagazynować w baniakach, z kolei awaryjnym źródłem ciepła dla mieszkania może być tak zwany biokominek, niewielki stalowy palnik na bioetanol, mający najczęściej charakter dekoracyjny.

Czy to nie jest niebezpieczne?

Z tego, co można kupić do domu to jest to najbezpieczniejsze rozwiązanie. Przy zapewnieniu sensownego wietrzenia nie ma tutaj dużego ryzyka. Paląc bioetanolem będziemy odczuwać w pierwszej kolejności dużą wilgotność, zrobi się duszno na długo zanim stężenie dwutlenku węgla będzie stanowić jakiekolwiek zagrożenie. Możemy wtedy zareagować i przewietrzyć mieszkanie.

A co, jeśli muszę wyjść z mieszkania na zewnątrz? Czego się spodziewać?

Największym wyzwaniem będzie po prostu przestępczość, choćby nawet na takiej zasadzie, że ktoś będzie w nieodpowiednim miejscu i w nieodpowiednim czasie i stanie się świadkiem rozboju czy kradzieży. Dlatego nie należy wychodzić samemu, tylko na przykład z kimś jeszcze, z przyjacielem czy sąsiadem. Zawsze będzie odrobinę bezpieczniej. Tutaj ogromną pomocą są latarki czołówki, które się zakłada na głowę. Dzięki temu mamy obie ręce wolne.

A jak przygotować się do tego wszystkiego psychicznie?

Trzeba pamiętać, że odpowiedzialność za naszą gotowość do takich sytuacji w pierwszej kolejności spoczywa na nas. Nie należy oczekiwać pomocy państwa. Nawet najbardziej rozwinięte społeczeństwa, czyli obywatele USA, Szwajcarii, Kanady, nie mogą spodziewać się, że ich państwo udzieli pomocy wszystkim i od razu.

Dziękuję za rozmowę.

Reklama

Komentarze

    Reklama