Reklama

Wiadomości

Rząd dorzuca kolejną obniżkę cen energii [KOMENTARZ]

Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

Rząd ogłosił, że za energię elektryczną w 2023 r. zapłacimy o 12 proc. mniej niż pierwotnie zakładano. To nie pierwsza próba obniżenia cen energii tuż przed październikowymi wyborami.

Reklama

Ministerstwo Klimatu opublikowało rozporządzenie dotyczące obniżki cen energii na 2023 r. Będzie działało z mocą wsteczną tzn. obejmie cały rok. Obniżka będzie wynosić 12 proc. a rozliczenie za cały okres zostanie naniesione na ostatnią fakturę w tym roku. Wcześniejsza wersja przepisów zawarta w ustawie o gwarancjach finansowych dla NABE zakładała obniżkę o 5 proc. Senat jednak ustawę odrzucił a Sejm nie zbierze się przed 15 października, aby przegłosować przepisy mimo to.

Reklama

11 września pojawiło się rozporządzenie Ministerstwa Klimatu i Środowiska nakazujące spółkom obrotu energią wprowadzić 12 proc. obniżkę na rachunkach odbiorców z grupy taryfowej  G11, ale jedynie tych, którzy nie przekroczyli w okresie 1 stycznia-30 września 2023 r. zużycia na poziomie 2523 kWh.

Dodatkowo odbiorca musi spełnić choć jeden z  poniższych warunków:

Reklama

\- „w okresie co najmniej trzech następujących po sobie miesięcy między dniem 1 stycznia 2023 r. a dniem 30 września 2023 r. zmniejszył zużycie energii elektrycznej w punkcie poboru energii do poziomu poniżej 95% zużycia energii elektrycznej tego odbiorcy w odniesieniu do tych samych trzech następujących po sobie miesięcy między dniem 1 stycznia 2022 r. a dniem 30 września 2022 r.";

\- zgodził na otrzymywanie faktur elektronicznych;

\- jest prosumentem;

\- dokonał weryfikacji swoich danych u sprzedawcy;

\- zgłosił, że jest uprawniony do wyższego poziomu zamrożenia energii niż podstawowe.

Przeciętna ceny dla taryfy G11 ustalona na 2022 r. wyniosła 0,4140 zł za kWh, więc dla jednego odbiorcy maksymalna obniżka wyniesie 125 zł. W samym rozporządzeniu nie ma mowy o rekompensatach dla producentów energii. Niewykluczone, że się pojawią w jakiejś formie, bo koszty nie są małe. URE wskazuje, że odbiorców w taryfie G11 w Polsce jest ok. 13,5 mln .). Jeśli przemnożymy tę liczbę przez maksymalny poziom obniżki wyjdzie 1687,5 mln złotych. Koszt operacji „obniżka 12 proc." będzie pewnie nieco mniejszy, ale bez wątpienia przekroczy miliard złotych.

Czytaj też

To nie pierwsze interwencja związana z rachunkami za energię. Przypomnijmy, że obowiązuje tzw. zamrożenie cen energii. Polega ono na tym, że ceny za energię do pewnego poziomu zużycia będą takie same w 2023 r. , jak w 2022 r. Gdyby zachowano czysto rynkowe zasady, zwiększyłyby się o kilkadziesiąt procent.

Do niedawna „limity zamrożenia" prezentowały się następująco:

\- do 2000 kWh rocznie dla wszystkich gospodarstw domowych

\- do 2600 kWh rocznie dla gospodarstw domowych z osobami z niepełnosprawnościami

\- do 3000 kWh rocznie dla rodzin z Kartą Dużej Rodziny oraz dla rolników.

Niedawno w życie weszła ustawa zwiększająca je odpowiednio do 3000 kWh, 3600 kWh i 4000 kWh. Te limity będą obowiązywać od 1 października br.

Z powyższego wynikają oczywiste finansowe korzyści dla odbiorców. Tylko jak długo można utrzymywać interwencyjny kurs i mrozić ceny na poziomie sprzed kilku lat, podczas których żywy organizm gospodarki, a zwłaszcza sektora energetycznego, przeszedł wiele zmian? Idąc logiką kolejnych obniżek i mrożeń, ceny na 2024 r. również powinny pozostać te same. Jeszcze nic takiego nie ogłoszono, czego powody mogą być dwa. Albo rządzący trzymają ten bonus w szachu na ostatnią prostą kampanii, albo skalkulował, że budżet nie wytrzyma wpompowania kolejnych miliardów w zamrożenie cen.

Ceny energii, jeśli spojrzymy na polską giełdę, są mniej więcej na poziomie dwukrotnie wyższym niż średnia ostatnich dwóch dekad i o ok. 50 proc. wyższym niż zamrożony poziom ceny z 2022 r. Zbyt długie utrzymywanie iluzji obniżonych stawek może nam wszystkim wybuchnąć w twarz, kiedy nadejdzie moment urynkowienia czy urealnienia cen energii. Jeśli ten moment nastąpiłby 1 stycznia 2024 r., stawka za kWh mogłaby wzrosnąć nawet o 70 proc. – wynika z analiz Forum Energii. To tylko szacunki, bo nie da się dokładnie wyliczyć cen, dopóki nie będziemy znali choćby stawek za dystrybucję i innych na 2024 r.

Niezależnie od poziomu różnych kosztów wliczających się w rachunek za energię najpewniej nie wzrosną one tak drastycznie w przyszłym roku - zakładając oczywiście, że rząd pokryje część kosztów z budżetu. Warto przypominać jednak „ceny realne", wynikające z danych ekonomicznych, aby... po prostu nie stracić z tą gospodarczą rzeczywistością kontaktu.

Reklama

Komentarze

    Reklama