Reklama

W piątek Kompanię Węglową i Jastrzębską Spółkę Węglową odwiedzili ministrowie Krzysztof Tchórzewski i Grzegorz Tobiszowski z resortu energii. Ten ostatni w Radiu Piekary powiedział, że ME chce, by aktywa ciepłownicze JSW (chodzi dokładnie o Spółkę Energetyczną Jastrzębie) kupiło PGNiG Termika (pisała już o tym „Rz”), a w koksownie zainwestowały z kolei PIR i ARP. Wśród aktywów do zbycia są także należące do JSW koksownie – Przyjaźń i Victoria. Przypomnę tylko, że ta ostatnia, mieszcząca się w Wałbrzychu, miała być do JSW wniesiona kilka lat temu, jednak ostatecznie bogata wówczas Jastrzębska po prostu kupiła od Skarbu Państwa udziały w Victorii zasilając po raz kolejny państwową kieszeń (z IPO JSW w 2011 r. SP pozyskał ponad 5 mld zł).

Z kolei minister Tchórzewski powiedział w Katowicach, że sprawa sprzedaży aktywów JSW nie jest jeszcze przesądzona. Tyle tylko, że spółce do przeżycia najbliższych miesięcy potrzeba dobrze ponad 1 mld zł, w tym niemal 200 mln zł na wypłatę zaległych „czternastek” za 2015 r.

Mam dziwne wrażenie, że rząd nagle odkrył, iż Kompania Węglowa nie jest po pierwsze jedyną spółką węglową w tym kraju, a po drugie nie jedyną mającą olbrzymie kłopoty finansowe. Chciałoby się rzec – rychło w czas zważywszy na ostatnie doniesienia z JSW (znowu musi się układać z bankami, by nie zażądały wcześniejszego wykupu obligacji, do czego mają prawo, bo JSW kolejny raz nie wywiązała się ze swoich umów z obligatariuszami).

Kiedy jednak słucham polityków układających te górnicze puzzle, to mam wrażenie, że gramy w jakiegoś górniczego totolotka, w którym była wielka kumulacja, a bank rozbiła energetyka. PGNiG Termika jest też bowiem wymieniana wśród potencjalnych inwestorów nowej Kompanii Węglowej, czyli Polskiej Grupy Górniczej, która ma ruszyć 1 maja (minister Tchórzewski chyba się zorientował, że mówienie o 30 czerwca to mrzonki, bo KW ma pieniądze na wypłaty i porozumienie z bankami tylko do 30 kwietnia). Ba, PIR także był brany pod uwagę w jednym ze scenariuszy ratowania Kompanii.

Jeśli dodamy do tego pomysł sprzedaży części kopalń JSW, o którym pisała „Rz” (miałaby to być kopalnia Krupiński w Suszcu oraz ruch Jas-Mos kopalni Zofiówka-Borynia-Jastrzębie), to zapewne pojawią się nam dobrze znane nazwy spółek energetycznych kontrolowanych przez Skarb Państwa. A patrząc na ich finanse (oczywiście i tak będące w lepszej kondycji niż te górnicze) mam naprawdę spore wątpliwości co do tego, że je na to wszystko stać.

Bo nie sztuką jest kupić kopalnię. Sztuką jest mieć środki na przeprowadzenie w niej inwestycji i znalezienie odbiorcy dla jej paliwa. Od razu nasuwa mi się przykład kopalni Knurów-Szczygłowice, którą JSW kupiła za 1,5 mld zł od Kompanii Węglowej, by ta dostała kolejną kroplówkę. Efekt? Kompanii nie za wiele to pomogło (nadal balansuje nad przepaścią), a JSW ta transakcja po prostu wykończyła. A nie oszukujmy się, gdyby miało chodzić o efekty synergii, to państwowy właściciel po prostu „przesunąłby” kopalnię z jednej spółki do drugiej zmieniając tylko szyld.

Dlatego uważam, że gdy energetyka kupi jakieś aktywa czy to od KW czy to od JSW – sama na tym ucierpi. Widać to zresztą po Tauronie, który jak lew walczył o to, by móc kupić kopalnię Brzeszcze (żartuję jakby co...).

Nie jestem przeciwnikiem łączenia górnictwa z energetyką, skoro 83 proc. energii elektrycznej w Polsce produkujemy z węgla kamiennego i brunatnego. Ale uważam, że nie można uszczęśliwiać na siłę energetyki najgorszymi aktywami górniczymi ciągnąc wtedy w dół najlepsze, bo w ten sposób na pewno nie uratujemy górnictwa.

Czasu zostało niewiele, ale w mojej opinii wciąż go mamy. Tylko potrzeba radykalnych decyzji i zmian, a na razie wszyscy sobie drepczą w miejscu, kręcąc się w kółeczku i głaszcząc po główkach – trochę jak w przedszkolu. No, ale jeśli po negocjacjach 3 marca w Kompanii Węglowej słyszymy, że...ogłoszono przerwę do 14 marca, to w sumie nie mam już pytań. Zatyczki do uszu mam na wypadek wielkiego BUM.

Zobacz także: Baca-Pogorzelska: Jastrzębska Spółka Kryzysowa

Reklama

Komentarze

    Reklama