Reklama

Wywiady

Gawłowski: atom do 2033 to bajka PiS-u. Ale to nie oznacza, że projekt trzeba wyrzucić [WYWIAD]

Elektrownia Isar II
Elektrownia Isar II
Autor. Wikimedia

Kiedy dziś ktoś mi mówi, że pierwsza elektrownia jądrowa zostanie zbudowana do 2033 roku, to odpowiadam: to była przedwyborcza bajka PiS-u. Ale żeby była jasność: to nie oznacza, że krytykuję pomysł budowy elektrowni atomowej i mówię, że trzeba go wyrzucić do kosza - mówi senator Stanisław Gawłowski.

Reklama

Jakub Wiech: Jaka jest Pana opinia, jeżeli chodzi o krajobraz energetyczny, który pozostawił rząd Zjednoczonej Prawicy?

Reklama

Senator Stanisław Gawłowski: jesteśmy na progu poważnego kryzysu w energetyce. PiS zostawił po sobie głównie deklaracje bez pokrycia, wsparte jedynie wielkimi kampaniami promocyjnymi, którym zreszta się wnikliwie przyjrzymy. Zamiast konkretów w energetyce stawiano billboardy i reklamy – np. Orlenu, ale też innych spółek Skarbu Państwa, będących de facto monopolistami na rynku energii. Wmawiano przez to społeczeństwu, że rząd PiS świetnie rozwiązuje wszystkie problemy, a Polacy mogą być spokojni. Tymczasem rzeczywistość jest inna. Nowy rząd zmierzy się z bardzo poważnym problemem dotyczącym nie tylko transformacji energetycznej, ale tak naprawdę bezpieczeństwa energetycznego Polski.

Na czym ten problem polega?

Reklama

Przede wszystkim: śmierci technicznej dużej części polskiego systemu energetycznego. W energetyce węglowej, mamy zainstalowanych ok. 30 GW. Te źródła w większości są wyeksploatowane na poziomie technicznym. Przez osiem ostatnich lat nie podjęto żadnych decyzji dotyczących ich zastąpienia innymi mocami. Podejmowano natomiast decyzje błędne, np. dotyczące budowy nowych bloków węglowych, z których rezygnowano – Ostrołęka jest takim sztandarowym przykładem. To miała być ostatnia elektrownia węglowa zbudowana w Polsce. Jednak w drugiej kadencji PiS zlikwidowano ministerstwo energii a głównym decydentem został Obajtek. I on od razu stwierdził że projekt likwiduje. Nie zważając na to, że wydano już miliardy na różne prace. Całe to działanie to patologia i materiał dla prokuratury. Spójrzmy także na zamieszanie wokół Turowa czy na to, co działo się wokół Jaworzna. Moja teza jest taka, że specjaliści, zatrudnieni w energetyce, zostali zwolnieni, a powołano różnych politycznych nieudaczników, którzy bez wiedzy podejmowali decyzje. I tak miliardy złotych zostały bez sensu wydane – np. we wspomnianej już Ostrołęce. Tak samo Turów – w sprawie kopalni i elektrowni wystarczyło trzymać się przepisów prawa europejskiego i krajowego oraz po prostu prowadzić dialog, czego nie zrobiono. Potem trzeba było za to zapłacić ogromne pieniądze, które przecież nie były z kieszeni polityków PiS a zwykłych obywateli. Z kolei historia Jaworzna to historia wielkiego partactwa. Niemniej: szacuje się, że ok. dwie trzecie z tych 30 GW trzeba będzie wyłączyć z powodu śmierci technicznej. Ewentualnie trzeba będzie wydać ogromne pieniądze na modernizację tych źródeł. Ale to tylko pierwsza warstwa tego problemu.

Jest kolejna?

Tak. Ten park jednostek wytwórczych, to w dużej mierze elektrownie pracujące na węgiel – brunatny i kamienny. To samo w sobie rodzi problemy z punktu widzenia klimatu. Ale nie tylko. Otóż w 2015 roku roczne wydobycie węgla kamiennego w Polsce wynosiło ok. 70 milionów ton. Tymczasem w roku 2022 było to już zaledwie 50 milionów ton. W ciągu ośmiu lat rządów PiS-u zmniejszono wydobycie węgla o 20 mln ton. Jak chciano zaopatrywać te bloki, skoro zmniejszono wydobycia? A przecież próbowano budowy nowych bloków węglowych. Ale tu jeszcze nie widać pełni problemu, jego kolejnej warstwy.

Jakiej?

Zupełnie świadomie decyzją polityczną, wbrew logice zatrzymano rozwój wiatraków na lądzie. Na szczęście Polacy sami, prywatnie inwestowali w OZE. Spójrzmy teraz na te wszystkie warstwy. To się wydaje niespójne, nielogiczne, prawda? Chyba, ze chodziło o to, że utrzymujemy w dużej liczbie bloki węglowe, a węgiel do nich kupujemy w Rosji. To jedyne wytłumaczenie tego postępowania. Czeka nas dużo pracy.

Dodajmy zatem kolejną warstwę do tego wszystkiego: co z górnikami i umową społeczną? którzy przecież mieli wpływ na politykę rządu w kwestii węgla?

W Polsce średni czas budowy turbiny wiatrowej na lądzie wynosi ok. 7 lat. Nawet po zmniejszeniu biurokracji w tym zakresie będzie to trochę trwało – choćby ze względu na ograniczenia sieciowe. A mowa przecież o prostej turbinie wiatrowej. Więc to nie tak, że za pstryknięciem palca zastąpimy moce węglowe. A to oznacza, że umowa społeczna z górnikami nie będzie zbyt trudna do wypełnienia – przynajmniej w dużej części, bo zakładamy, że o nie wszystkich ustaleniach wiemy.

Do umowy z górnikami był tajny protokół?

Zdarzyło mi się, że pewien minister opowiadał na senackiej komisji o procesie transformacji i odchodzenia od węgla, a ja w tym czasie czytałem informacje prasowe o podpisanej umowie społecznej stanowiącej zupełnie inaczej niż mówił ten minister. Więc zakładam przezornie, że nie o wszystkim wiadomo. Ale wracając do tematu: wiemy, że dość łagodnie będziemy przechodzić cały ten proces. Wielu z górników doczeka spokojnie emerytury w tych miejscach, w których pracują.

A czy projekt Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego doczeka się jakiegoś wskrzeszenia? Przepadł bowiem wraz z dyskontynuacją.

To jest pytanie, które w trzeba zadać nowemu ministrowi energetyki. Mam bardzo krytyczny stosunek do pomysłu NABE, bo to nie była koncepcja na przyszłość energetyki nowoczesnej, wytwarzającej energię możliwie najtańszą. To nie był pomysł na transformację energetyczną, tylko na konserwację energetyczną. Cała sztuczka sprowadzała się do tego, że to miał być wehikuł finansowy gwarantowany pieniędzmi ze Skarbu Państwa. Ogromnymi pieniędzmi – dziesiątkami miliardów złotych. W dodatku, to miało tworzyć jeszcze większy monopol na rynku energii, co w moim przekonaniu jest podwójnie szkodliwe. Tam wszystko było niespójne i na pokaz: Narodowa Agencja Bezpieczeństwa Energetycznego nie miała być agencją, tylko spółką prawa handlowego. nie miała nic wspólnego z bezpieczeństwem – była raczej zagrożeniem dalszego zapóźnienia w rozwoju. Oraz łakomym kąskiem, na którym można było planować ciemne interesy i na który czyhali ludzie związani z Bielanem. Chciał tam mieć swojego człowieka. Tylko to się nie udało bo projekt NABE nie wszedł w życie, okazał się polityczną porażką. I co więcej: tu również są kolejne warstwy tego problemu.

Jaka jest następna?

Cały proces tworzenia NABE, dokonany bez notyfikacji Komisji Europejskiej, a przecież to ewidentnie pomoc publiczna. A skoro to pomoc publiczna, to trzeba było sprawdzić czy KE w tym przypadku powinna wyrazić zgodę, żeby nie skończyło się karami. To nie zostało zrobione. Ryzykowanie pieniędzmi publicznymi to specjalność PiSu. Więc jeżeli dzisiaj chcemy znaleźć rozwiązania dotyczące utrzymania pewnej części mocy węglowych, to musimy to zrobić odpowiedzialnie i jednak w porozumieniu z Komisją Europejską. My to potrafimy robić szybko i sprawnie bo nas się szanuje w Europie i się z nami rozmawia. Jestem przekonany, że to możliwe, ale trzeba też pokazać Brukseli, że to początek procesu transformacji. To musi być dobrze przygotowane i odpowiedzialnie.

Zapytam teraz o najbardziej pilną kwestię dotyczącą energetyki: co z cenami energii w 2024 roku?

Będziemy dalej chronić odbiorców wrażliwych i tego typu regulacje ustawowe zostaną w najbliższym czasie przedstawione.

A co z projektami energetycznymi rozpoczętymi przez rząd Zjednoczonej Prawicy? Np. z projektem atomowym, który obejmuje budowę dwóch lub trzech elektrowni.

Zaznaczę od tego, że nie wiadomo, jak wyglądają nasze zobowiązania w stosunku do partnerów zewnętrznych. Wiemy, że w przypadku jednej lokalizacji została wydana decyzja środowiskowa. Nie wiemy, jak wyglądają mechanizmy dotyczące finansowania. I teraz osadźmy to w kontekście: średni czas budowy bloków jądrowych w Europie to ok.17 lat, i to w krajach, które mają naukowców, inżynierów, operatorów. My tego wszystkie nie mamy – albo mamy zalążki. Musimy się więc nauczyć tych rzeczy od podstaw albo ściągnąć je gdzieś z zewnątrz. Więc kiedy dziś ktoś mi mówi, że pierwsza elektrownia jądrowa zostanie zbudowana do 2033 roku, to odpowiadam: to była przedwyborcza bajka PiS-u. Ale żeby była jasność: to nie oznacza, że krytykuję pomysł budowy elektrowni atomowej i mówię, że trzeba go wyrzucić do kosza. Przeciwnie, zdaję sobie sprawę np. z tego, że w Polsce będzie znacząco rosło zapotrzebowanie na energię elektryczną. Przed nami też wielka elektryfikacja. I w tym bilansie elektrownia jądrowa będzie nadzwyczaj ważna. Ale pozostaje pytanie o szczegóły. Nowy rząd – w ramach audytu – będzie musiał to szybko zbadać. Nawet takie szczegóły jak odpowiednia ilość wody przy każdej planowanej inwestycji.

Co z drugą odnogą projektu jądrowego, czyli małymi reaktorami? Ostatnio zza oceanu dotarły niepokojące wieści o projekcie NuScale…

I znowu wracamy do przedwyborczych bajek PiSu, w ramach których KGHM właśnie stracił partnera technologicznego zaraz po wyborach, choć przed wyborami robił reklamy, że już buduje elektrownie atomowe. To kolejny przykład nieodpowiedzialnej twórczości rządu Morawieckiego, opartej o kłamstwo. Na świecie projekty dotyczące technologii SMR są dopiero rozwijane i traktowane jako nadzieja – obiecująca, ale jednak nadzieja. Uważam, że rząd sporego europejskiego kraju nie może opierać swoich strategii w tak kluczowych segmentach, jak energetyka, tylko na nadziei. Powtórzę: mocno trzymam kciuki za SMR-y, ale nie można budować czegoś na zasadzie a może się uda. A takie podejście brało górę w polityce energetycznej tego rządu oraz w podejściu kierownictwa spółek takich, jak KGHM, Orlen, PGE. Tu trzeba w końcu profesjonalistów a nie szamanów.

Wspomniał Pan o kluczowych spółkach energetycznych w Polsce. Jakie będzie państwa podejście do tych podmiotów?

One muszą być narzędziem transformacji – ale nie tylko z nazwy. Muszą być prawdziwym i aktywnym uczestnikiem tego procesu. Nie mogą służyć do wyprowadzania funduszy czy jako pole bitew dla frakcji politycznych co widzieliśmy tuż przed wyborami w PGE. Nie mogą być miejscem do przechowywania dobrze wynagradzanych osób z partyjnego nadania bez kwalifikacji.

Oczywiste jest tu pytanie o Orlen, czyli ten podmiot, który traktowany jest jako kluczowy motor dla transformacji energetycznej Polski. Znane są np. Państwa zarzuty dotyczące połączenia z Lotosem…

Sprawą fuzji Orlenu i Lotosu zajmą się prawdziwi śledczy oraz prawdziwi prokuratorzy, którzy wyjaśnią to wszystko tak, żeby pociągnąć do odpowiedzialności każdego człowieka, który działał na szkodę interesów państwa polskiego – a nie mam wątpliwości, że do tego doszło. Ta wiedza jest. Dokumenty też są. Ciagle zgłaszają się ludzie, również ze sluzb, którym zabroniono działać. Maja jednak wiedzę. Skandalem jest, że oddano wpływ na rafinerię w Gdańsku za kwartalny zysk tej rafinerii. Ze oddano bazy paliwowe wbrew bezpieczeństwu. Ze niedostatecznie prześwietlono kupujących i podjęto niezrozumiałe z punktu widzenia Państwa decyzje polityczne. To wszystko wymaga dogłębnego i prawdziwego wyjaśnienia, a następnie rozliczenia i wyciągnąć konsekwencje.

A propos konsekwencji: nie obawiają się Państwo, że natężenie problemów w energetyce – tych, o których mowa wyżej, ale też tych, które może przynieść polityka klimatyczna UE – może być dla społeczeństwa przygniatające?

Rząd PiS nie komunikował ich społeczeństwu, a można powiedzieć, że nawet oszukiwał Polaków chociażby w kwestii polityki klimatycznej.

W jaki sposób oszukiwał?

Mateusz Morawiecki zgodził się na pakiet Fit for 55 na etapie, kiedy mógł go zawetować. Wiedział, w jakim kierunku to ma zmierzać. Zdawał sobie sprawę z wyzwania, jakim projekt ten będzie dla polskiej gospodarki. Ale kiedy przyszło do negocjowania poszczególnych rozstrzygnięć, już na etapie, gdzie żadne blokowanie pojedynczego kraju nie wchodziło w grę, Morawiecki zaczął mówić, że my się na to nie zgadzamy. I Polska przegrywała jedno głosowanie po drugim, często będąc jedynym państwem członkowskim głosującym na Radzie UE przeciwko danym rozwiązaniom. I po raz trzeci powiem: ten problem również miał swoje warstwy. Rząd PiS oszukiwał także na poziomie komunikacji o zmianach klimatu. To nie jest żadna religia, jak niektórzy związkowcy, zwłaszcza ci górniczy, chcieliby myśleć. To jest realny problem, bardzo poważny. A to oznacza, że trzeba się z tym procesem zmierzyć, że musimy uczestniczyć w transformacji. To zaś wymusza działania i od strony formalnej, i od prawnej, i od inwestycyjnej. Ale to wszystko trzeba porządnie przygotować i konsekwentnie realizować. I taki właśnie mamy plan a propos tych wszystkich problemów, o które pan zapytał. Nie da się rozwiązać ich inaczej niż dobrą i konsekwentną pracą. Na pewno nie da się ich rozwiązać jakimiś zaklęciami, które mają sprawić, że te problemy magicznie znikną. Będziemy to uczciwie komunikować.

Dziękuję za rozmowę.

Reklama

Komentarze

    Reklama