Reklama

Atom

Kulesza: Odejście od węgla bez atomu to pójście drogą narzucaną przez Berlin [WYWIAD]

Fot. www.kremlin.ru
Fot. www.kremlin.ru

”Jeżeli rząd zdecyduje się tak łatwo odchodzić od energetyki węglowej, tej stabilnej, nie mając zagwarantowanej budowy odpowiedniej liczby elektrowni jądrowych, to znaczy, że wprost przyznaje, iż idzie w kierunku polityki narzucanej nam przez Berlin” - mówi poseł Jakub Kulesza w rozmowie z E24.

Jakub Wiech: Był pan ostatnio w Bełchatowie. To miejsce bardzo istotne z punktu widzenia polskiej energetyki, zarówno tej obecnej, jak i przyszłej. Jak pan ocenia decyzje dotyczące wygaszania kompleksu Bełchatów w ciągu następnych kilkunastu lat?

Poseł Jakub Kulesza: Do tej pory lokalni politycy Prawa i Sprawiedliwości obiecywali ludziom, którzy w pełni są zależni od funkcjonowania kopalni i elektrowni, że do tego tak szybko nie dojdzie. W samej elektrowni i kopalni pracuje kilkanaście tysięcy osób, natomiast gdyby wziąć pod uwagę wszystkie spółki zależne, to nagle okazuje się, że dla te firmy generują ok. pięćdziesiąt tysięcy miejsc pracy. Ci obywatele byli oszukiwani przez lata przez polityków Prawa i Sprawiedliwości, którzy mówili, że w żaden sposób nie pozwolą wygasić kopalń i nie pozwolą zlikwidować podstawy gospodarczej dla całego tego mikroregionu. Z drugiej strony były obietnice w sprawie kopalni odkrywkowej Złoczew, które też okazały się bajkami. Moja konferencja prasowa, którą zorganizowałem wspólnie z Patrykiem Marjanem, pracownikiem kopalni i jednocześnie naszym liderem na lokalnej liście, była właśnie próbą weryfikacji obietnic.

Reklama
Reklama

Jedną z nich była też obietnica dotycząca lokalizacji elektrowni jądrowej.

I tu też mamy duże podejrzenia, zważywszy na fakt, że oficjalne komunikaty spółki czy rządowe wskazywały, iż lokalizacja pierwszych elektrowni jądrowych będzie jednak nad morzem i nigdzie - poza Antonim Macierewiczem - nie słychać, by taka jednostka miała powstać w niedługim czasie w Bełchatowie, choćby do momentu wygaszenia kopalni. 

Bełchatów jest wskazany jako sugerowana lokalizacja w Programie Polskiej Energetyki Jądrowej, natomiast czy Konfederacja wierzy w to, że ten program będzie realizowany zgodnie z terminami?

Przy szacowaniu prawdopodobieństwa realizacji tej inwestycji możemy posłużyć się ekstrapolacją, to znaczy jako punkt startowy przyjąć rok 2008 - z tego, co kojarzę to rok powstania spółki zajmującej się budową elektrowni jądrowej. Można sprawdzić, jak przez te 13 lat, czyli do 2021 roku, postępowały prace z tym związane. Gdybyśmy chcieli ekstrapolować te działania na przyszłość, to okazuje się, że nie ma żadnych szans, by do 2033 roku elektrownię jądrową zbudować. Za czasów rządów Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego przez kilka lat nie doszło nawet do wybrania lokalizacji.

A propos atomu. Ostatnio pojawiły się informacje, że energetyką jądrową zamierza zająć się także Orlen na spółkę z Synthosem – chodzi konkretnie o małe reaktory jądrowe. Jak ocenia Pan ten ruch?

Rzadko kiedy jest szansa pochwalić działanie rządu, ale w tym przypadku całe szczęście mogę to zrobić. Te plany brzmią ciekawie, więc trzymamy kciuki za powodzenie projektu.

Wracając do górnictwa: między rządem a górnikami ze Śląska doszło do porozumienia w kwestii planu wyjścia z węgla z treści umowy społecznej. Jak pan ocenia działania właśnie w tej kwestii?

Na to trzeba spojrzeć trochę szerzej jako na cały plan transformacji. Chyba nikt nie podważa tego, że na bazie samych odnawialnych źródeł energii nie da się na razie zbudować stabilnego systemu energetycznego, on musi być kompensowany bardziej stabilnymi jednostkami. Mamy zatem do wyboru albo energetykę opartą na węglu brunatnym i kamiennym, ewentualnie opartą na gazie, bądź energetykę jądrową. Jeżeli rząd zdecyduje się tak łatwo odchodzić od energetyki węglowej, tej stabilnej, nie mając zagwarantowanej budowy odpowiedniej liczby elektrowni jądrowych, to znaczy, że wprost przyznaje, iż idzie w kierunku polityki narzucanej nam przez Berlin. Jest to polityka nie mająca nic wspólnego ani z ochroną klimatu, ani z polskim interesem narodowym. Jest to po prostu model biznesowy jaki Niemcy próbują narzucić całej Europie, czyli model biznesowy oparty na handlu gazem, który Niemcy - jako taki centralny europejski hub - będą innym krajom europejskim sprzedawać. Bardzo mnie dziwią te działania rządu, jest to wywieszenie białej flagi, w pełni dostosowanie się do interesu gospodarczego Niemiec. 

Ale jaki Konfederacja ma plan dla górników? Szymon Hołownia zaproponował dochód gwarantowany dla górników w Turowie jako zabezpieczenie na czas transformacji społecznej i gospodarczej. Jak Państwo patrzycie na takie pomysły? I co sami proponujecie?

Takie propozycje są bardzo niebezpieczne. To są pomysły skrajnej lewicy, które rozlewają się w Europie po innych ugrupowaniach. Bardzo mnie zdziwiło, że taki pomysł wyszedł ze strony Szymona Hołowni, który stara się pozycjonować jako polityk centrowy, ponieważ to go stawia na równi ugrupowaniami socjaldemokratycznymi. Zdecydowanie się sprzeciwiamy takim konstruktom, w ogóle też wszelkim transferom społecznym, a zwłaszcza takim, które służą do dezaktywizacji zawodowej bardzo aktywnych grup społecznych. To jest zniechęcanie ludzi do tego, żeby w ogóle pracowali, bo mogą leżeć do końca życia i dostawać minimalną pensję. To jest bardzo demoralizujące i negatywnie wpływające na rynek pracy, na gospodarkę, ale też na transformację energetyczną. A o to przede wszystkim należy zadbać o przede wszystkim trzeba zadbać. W tym jest interes Polaków - chodzi o ceny prądu, o stabilność systemu energetycznego, o inne źródła energii. To na tych problemach powinien się skupić rząd, a nie na względach, o których mówi Szymon Hołownia. Co z tego, że kilka tysięcy górników będzie zabezpieczonych do emerytury, jak cała Polska będzie miała problemy z dostawami energii?  Hurtowe ceny energii w Polsce już są najwyższe w Europie. 

Przyjmijmy zatem, że w 2023 roku po wyborach do władz dochodzi Konfederacja i macie Państwo przed sobą takie rzeczy, jak konieczność wygaszania górnictwa, plany wygaszenia elektrowni Bełchatów, cele redukcji emisji na rok 2030. Co państwo robicie z polską energetyką, zwłaszcza z tym węglowym rdzeniem?

Wszystko zależy od tego, czy mamy alternatywę, jak postępują prace związane z budową elektrowni jądrowej. Jeżeli w tej kwestii Polska dalej leży, tak jak leżała od 2008 roku, to żadna elektrownia nie zostanie wybudowana w terminie. W takim wariancie nie ma mowy o wygaszeniu jakichkolwiek elektrowni węglowych.

A co z rozbudową z sektora źródeł odnawialnych? Jak Państwo pokierowaliby np. programem Mój Prąd?

Chcielibyśmy zostawić decyzyjność wolnemu rynkowi, uniknąć bezpośrednich dopłat i regulacji. Odnawialne źródła energii są opłacalne tylko w systemie z opłat i w systemie regulacyjnego wsparcia, który generuje ogromne koszty po stronie ekonomicznej i technologicznej. Jeżeli dla funkcjonowania farm wiatrowych paneli słonecznych potrzeba rezerwowej moc różnych bloków w elektrowniach gazowych bądź węglowych, to powoduje to ogromne koszty, których jednak nie ponosi działka odnawialnych źródeł energii. Ponosi je elektrownia gazowa czy węglowa. Niestety, zwolennicy OZE nie wliczają tego do kosztów funkcjonowania elektrowni odnawialnych. Ale nawet patrząc z punktu widzenia celów czysto klimatycznych, a nie biznesowych, warto spojrzeć, komu udało się najlepiej dekarbonizować energetykę. Okazuje się, że tam, gdzie postawiono na energetykę jądrową, bo takich mocy złożonych w pełni z OZE nie da się zbudować, by bezpiecznie funkcjonowały. 

Dziękuję za rozmowę.

Reklama
Reklama

Komentarze