Atom, ropa i zniszczenie, czyli tydzień wojny Izraela z Iranem

Autor. @GaGa_Haber/X.com
Trwająca od tygodnia wojna między Izraelem a Iranem powoduje zaniepokojenie na giełdzie paliw, będąc jednocześnie ściśle powiązaną z programem jądrowym Iranu – przynajmniej według oficjalnych zapewnień Izraela. Na konflikt są skierowane oczy całego świata – a wokół niego trwają zawirowania energetyczne.
Bliski Wschód nigdy nie jest spokojny, bo zawsze interesują się nim światowe imperia, w tym Stany Zjednoczone, których interwencje w tym regionie rzadko oceniane są pozytywnie. To tam mocarstwom zwykle „gdzieś nafta z ziemi sikła” – i wysyłają siły zbrojne. Teraz Izrael, najbliższy sojusznik USA, wypowiedział wojnę Iranowi, uznawanemu przez Zachód za pariasa, ponieważ Teheran stanowi „zagrożenie egzystencjalne” i już niedługo opracuje broń jądrową. Należy zauważyć, że tę opinię wyrażano już w historii wielokrotnie.
Izrael atakuje
„Osiągniemy wszystkie nasze cele, uderzymy we wszystkie obiekty nuklearne” Iranu – oświadczył 19 czerwca premier Izraela Binjamin Netanjahu, cytowany przez PAP. Od 13 czerwca trwają ataki, które rozpoczęły się od zmasowanych nalotów Izraela na Iran. Za ich cel obrano przede wszystkim obiekty infrastukrury jądrowej Iranu oraz najważniejszych specjalistów zajmujących się energetyką jądrową i dowódców wojskowych. Iran rozpoczął następnie ataki odwetowe.
W kwietniu bieżącego roku Izba Apelacyjna Międzynarodowego Trybunału Karnego uchyliła nakaz aresztowania wobec izraelskiego przywódcy Netanjahu i byłego ministra obrony Joawa Galanta, wydane w listopadzie 2024 r. Nakaz ten został pierwotnie wydany w związku z trwającą wojną Izraela przeciw Strefie Gazy i celowym pozbawianiem Palestyńczyków dostępu do żywności, wody, leków, paliwa i energii elektrycznej. Teraz Netanjahu kontynuuje walkę przeciw Palestyńczykom – i zapowiada jednocześnie, że wojna z Iranem nie ma na razie daty zakończenia.
Ostatnio na łamach „Washington Post” Max Boot, ekspert amerykańskiej Rady Stosunków Zagranicznych stwierdził, że Izrael „rozważa alternatywne opcje” wobec irańskiego zbombardowania kompleksu jądrowego Fordo, które mogą polegać np. na ataku komandosów. A Fordo to nie byle co. Zakład został wybudowany w 2009 r. na głębokości około 100 metrów pod ziemią, ukryty w irańskich górach, ok. 160 km na południe od Teheranu.
Znajduje się poza zasięgiem izraelskiej broni i prawdopodobnie tylko amerykańska bomba penetrująca GBU-57 jest w stanie go zniszczyć – pisze PAP. Na jego terenie nie ma zakładów wzbogacania uranu, ale znajdują się tam wirówki. Baza w Fordo ma przetrwać atak na pełną skalę i potencjalnie być w stanie szybko wyprodukować broń jądrową.
Kilka kilometrów od będącego obiektem izraelskich ataków na samym początku konfliktu ośrodka nuklearnego Natanz, Iran zbudował – jeszcze głębiej pod ziemią niż Fordo – obiekt w Kuh-e Kolang Gazla, znanym też jako góra Kilof. Podczas gdy Fordo ma dwa wejścia tunelowe, Kuh-e Kolang Gazla ma co najmniej cztery, co utrudnia zablokowanie obiektu wskutek bombardowania, jak opisała PAP.
Iran odpowiada
Teheran nie pozostaje dłużny wobec ataków Izraela, choć wielu komentatorów, niedługo po pierwszych odpowiedziach Iranu, przekonywała, że nie jest on w stanie wytrzymać długotrwałego konfliktu i obecnie obserwujemy, jak szybko pozbywa się swoich największych atutów militarnych.
Na początku bieżącego tygodnia izraelski koncert naftowy Bazan poinformował, że z powodu uszkodzeń w wyniku ataku Iranu, wstrzymuje prace w swojej rafinerii w Hajfie – największym zakładzie przetwórstwa ropy w Izraelu. W ataku zginęło trzech pracowników przedsiębiorstwa.
18 czerwca minister energii Izraela Eli Kohen zapewnił, że sektor energetyczny kraju działa normalnie. Zapowiedział ponadto, że rafineria w Hajfie wznowi prace w ciągu 30 dni. Izrael wznowi też eksport gazu ziemnego, gdy wyrazi na to zgodę wojsko. Jak dodał minister, po wybuchu wojny udział źródeł odnawialnych w produkcji energii elektrycznej w Izraelu wzrósł z poniżej 20 do 40 proc.
W wywiadzie dla CNN, Sajed Husajn Muzawian, były negocjator w rozmowach dot. programu nuklearnego Iranu ze Stanami Zjednoczonymi, stwierdził, że Iran „nie planował” wyprodukować bomby jądrowej, ale ofensywa wojskowa Izraela najprawdopodobniej nakłoni jego władze do rozwoju takiego programu.
„Myślę, że to jest to, co Amerykanie i Izraelczycy praktycznie mówią Irańczykom: zdobądźcie bombę jako najlepszy środek odstraszający. I wierzę, że jeśli ta polityka będzie kontynuowana, Iran sięgnie po bombę jądrową” – skomentował Muzawian, opowiadając się jednocześnie za powrotem do dyplomacji.
MAEA potwierdza
Sytuację w Iranie przez cały czas monitoruje Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (MAEA). Jej inspektorzy pozostają w kraju i są gotowi, by udać się na miejsce obiektów jądrowych, „gdy będzie to możliwe” – przekazano w najnowszym komunikacie oenzetowskiej agencji. Z powodu sytuacji bezpieczeństwa, liczba przedstawicieli MAEA w kraju została zredukowana, jednak „Agencja jest i pozostanie obecna w Iranie” – zapewnił jej szef Rafael Grossi.
Celem pierwszych ataków Izraela był zakład wzbogacania paliwa w Natanz – poziom radioaktywności poza zakładem nie uległ zmianie, jednak doszło do ograniczonego skażenia radiologicznego i chemicznego wewnątrz zakładu wzbogacania. W wyniku ataków ucierpiała infrastruktura elektryczna w Natanz, a utrata zasilania mogła spowodować uszkodzenie tamtejszych wirówek. W aktualizacji MAEA poinformowała, że na podstawie ciągłej analizy zdjęć satelitarnych oceniono, iż atak miał bezpośredni wpływ także na podziemne hale wzbogacania.
Cztery budynki zostały uszkodzone w ośrodku nuklearnym w Isfahanie, w tym laboratorium chemiczne, zakład konwersji uranu, zakład produkcji paliwa reaktorowego i zakład przetwarzania wzbogaconego uranu, który był w trakcie budowy. Podobnie jak w Natanz, poziomy promieniowania poza terenem ośrodka nuklearnego w Isfahanie pozostają niezmienione.
W Centrum Badawczym w Teheranie został uszkodzony jeden budynek, w którym produkowano i testowano zaawansowane wirniki wirówek. 19 czerwca został uszkodzony reaktor badawczy ciężkiej wody Khondab, będący w budowie. Reaktor nie był jeszcze sprawny i nie zawierał żadnego materiału jądrowego, więc MAEA nie spodziewa się żadnych skutków radiologicznych. Obecnie nie zaobserwowano żadnych uszkodzeń w innych irańskich obiektach jądrowych – podsumowała Agencja.
W Iranie znajduje się wiele materiałów jądrowych w różnych miejscach, co oznacza, że istnieje potencjalne ryzyko wypadku radiologicznego z powodu rozproszenia w atmosferze materiałów radioaktywnych i cząstek.
Rafael Grossi, szef MAEA
Po inwazji Rosji na Ukrainę, zdaje się, że przyzwyczailiśmy się do niepokojących informacji związanych z atakami wymierzonymi w stronę obiektów jądrowych, jak i ogółem – krytycznej infrastruktury energetycznej. Nawykliśmy też już do obserwowania konfliktu „w czasie rzeczywistym” – przez media społecznościowe, zamieszczane tam filmiki i zdjęcia oraz do całego około wojennego „marketingu”, czyli starej, dobrej propagandy w nowym wydaniu.
Czytaj też
Sytuacja między Izraelem a Iranem jest o tyle inna, że zarówno położenie tych dwóch krajów – w światowym centrum ropy i gazu, jak i sam oficjalny cel ataku Izraela, powstrzymanie Iranu przed produkcją broni jądrowej, sprawiają, iż w centrum, czy tego chcemy, czy nie, pozostaje energia i walka o zasoby.