Reklama

Analizy i komentarze

Amerykanie kuszą drugą elektrownią jądrową. „Będzie 20% tańsza, 6 reaktorów to minimum”

Poglądowa wizualizacja pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce
Poglądowa wizualizacja pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce
Autor. Polskie Elektrownie Jądrowe

Jeśli wybudujemy w Polsce 6 reaktorów AP1000, to oszczędności kosztów w każdym kolejnym reaktorze będą znaczące – obiecują Amerykanie, jawnie licząc na przyznanie im statusu dostawcy technologii do kolejnej lokalizacji w ramach polskiego projektu jądrowego.

W czwartek 12 września Polskę odwiedził sekretarz stanu USA Anthony Blinken, który w czasie spotkań z polskimi politykami mówił m. in. o współpracy w sektorze energetyki jądrowej. Wizyta Blinkena zbiegła się w czasie – oficjalnie: zupełnie przypadkowo – z przyjazdem nad Wisłę władz koncernów Westinghouse oraz Bechtel, które przedstawiały zalety płynące z poszerzenia amerykańskiego udziału w polskim atomie o kolejną lokalizację.

W zestawie taniej?

Polskę odwiedził m. in. Patrick Fragman, prezes i dyrektor generalny Westinghouse Electric Company, który wprost stwierdził, że jego spółka ma apetyt na budowę co najmniej jeszcze jednej elektrowni – a każdy reaktor ponad już zaplanowane trzy sztuki będzie tańszy.  „Następne bloki elektrowni jądrowej, w drugiej lokalizacji, jeżeli Westinghouse zostałby wybrany jako dostawca technologii, byłyby o ok. 20% tańsze od obecnie wykonywanych bloków. Powszechnie wiadomo, że kolejne jednostki są tańsze - widzimy to w Chinach, gdzie ogólne koszty spadają z każdym kolejnym reaktorem zbudowanym w tej samej technologii” – mówił.

YouTube cover video

Choć szef Westinghouse wskazywał, że wyjściowym założeniem Amerykanów przy zaangażowaniu w polski atom była budowa co najmniej sześciu reaktorów AP1000, to tak naprawdę twierdził, że finalny park jądrowy pracujący nad Wisłą powinien być znacznie szerszy. „Polska potrzebuje znacznie więcej reaktorów jądrowych niż 6 jednostek. Spójrzcie na to, ile jednostek węglowych jest do zastąpienia w polskim miksie energetycznym. Nasze założenia w przypadku polskiego projektu opiewało na co najmniej 6 reaktorów”.

Patrick Fragman sięgał też po argumenty logistyczno-organizacyjne. Wskazywał, że poszerzenie udziału jego spółki byłoby oszczędnością czasu, a więc także i pieniędzy. „Moglibyśmy usprawnić cały proces rozmów z regulatorem i innymi instytucjami uczestniczącymi w procesie pozwoleń i licencji, uwspólnialibyśmy łańcuchy dostaw, ujednolicilibyśmy standardy. To wszystko redukuje koszty i czas, a przed wszystkim zbuduje silniejszy lokalny łańcuch dostawców. Naprawdę ekonomicznie jest zostać przy jednej technologii. Z naszej perspektywy 6 reaktorów AP1000 w Polsce to rozsądne minimum, a wszystkie kolejne to dalsza optymalizacja i mniejsze ryzyko. Z naszej perspektywy, jeśli wybudujemy w Polsce 6 reaktorów AP1000, to oszczędności kosztów w każdym kolejnym reaktorze będą znaczące” – mówił.

Reklama

Szef Westinghouse bardzo jasno podkreślał, że z jego punktu widzenia dopuszczenie kolejnej technologii reaktorowej do polskiego projektu jądrowego byłoby błędem. „Oparcie się na dwóch technologiach reaktorowych to prosta droga do zwiększenia ryzyk i przysporzenia bólu głowy wielu instytucjom uczestniczącym w procesie inwestycyjnym; nie szukając daleko np. Państwowej Agencji Atomistyki. Mnożenie technologii jedynie zwiększa niepewność realizacji i koszt” – wskazywał.

Zacznijmy od Choczewa

Reklama

Na razie jednak Amerykanie mogą być pewni tylko jednej lokalizacji – chodzi oczywiście o Lubiatowo-Kopalino położone w nadmorskiej gminie Choczewo. Przedsięwzięcie jest już zaawansowane, o czym mówił Craig Alberta, prezesa Bechtel Group Inc., który również odwiedził Polskę. „Rozpoczęliśmy prace geotechniczne, to bardzo ważne, dzięki nim zbieramy dane, które posłużą nam do części inżynieryjnej. Obecnie skupiamy się na zamówieniach tzw. Long Lead Items, np. na wytwornicach pary czy turbinach do generatorów. Pod koniec roku będziemy mogli wybrać dostawcę turbin, musimy to rozstrzygnąć przed ukończeniem projektu jednostki. Potencjalni dostawcy są z Francji, Japonii, Niemiec i Korei Południowej. Turbiny zostaną wybrane do wszystkich trzech reaktorów, ale zastanawiamy się, co będzie, jeśli okaże się, iż potrzebujemy 6 jednostek. Równolegle pomagamy Polskim Elektrowniom Jądrowym w przygotowaniu tzw.Preliminary Safety Analysis Report, który będzie złożony do Państwowej Agencji Atomistyki” – wskazał.

O pierwszej elektrowni mówił także Fragman, który stwierdził, że przed projektem – w nieodległej przyszłości – stoją bardzo poważne działania: chodzi m.in. o podpisanie kontraktu wykonawczego. Taka umowa pozwoliłaby na podjęcie zaawansowanych prac inżynieryjnych i budowlanych, te jednak wymagają gwarancji finansowania. Co ważne, szef Westinghouse powiedział, że działania ws. kontraktu wykonawczego można podjąć jeszcze przed oficjalnym zatwierdzeniem modelu finansowego dla projektu, co wymaga zgody Komisji Europejskiej. „Kontrakt wykonawczy (EPC) nie jest bezpośrednio związany z wnioskiem o notyfikację UE; oba te dokumenty mogą być rozpatrywane oddzielnie. Natomiast trzeba zaznaczyć, że bez kontraktu EPC można rozpocząć tylko wstępne prace na lokalizacji. Jeśli zawarcie tej umowy będzie się przeciągać, to dla kontynuacji prac na projekcie powinniśmy uzupełnić i rozszerzyć obecną umowę, np. w formiepre-EPC contract, na czas przed podpisaniem kontraktu wykonawczego, która zezwala na wykonanie szerszego zakresu prac” – powiedział Fragman.

Kiedy zaś można spodziewać się zatwierdzenia modelu finansowego dla pierwszej polskiej elektrowni jądrowej? Najwcześniej pod koniec I kwartału 2025 roku. O takim terminie mówił minister Maciej Bando, który zadeklarował, że jeszcze w bieżącym tygodniu podpisze w tej sprawie wniosek notyfikacyjny wysyłany do KE.

Reklama
Reklama

Komentarze

    Reklama