Elektromobilność
Milion polskich „Tesli”? Kasandryczna wizja globalnego rozwoju elektromobilności [KOMENTARZ]
Rozwój elektromobilności w Polsce to ciekawa koncepcja. Jednak jej założenia wydają się zbyt ambitne. Nadchodzące dekady będą się najprawdopodobniej charakteryzować miażdżącą dominacją samochodów benzynowych.
Firma Doradcza Facts Global Energy (FGE) dokonała ciekawej analizy przyszłości elektromobilności na świecie. Według niej w nadchodzącej dekadzie corocznie do użytku będzie wchodzić 2 mln aut, z czego przytłaczająca większość na benzynę, co stopniowo zwiększy konsumpcję ropy naftowej. Jednocześnie krótkookresowo FGE nie przewiduje drastycznego wzrostu cen tego surowca, co może dodatkowo spotęgować popyt na tradycyjne pojazdy. W efekcie do 2040 r. na świecie znacznie zwiększy się liczba nowych samochodów, łącznie będzie ich 1,8 mld, ale tylko 10% z nich będzie pojazdami elektrycznymi (w 2014 r. w Europie było ich zarejestrowanych 97 tys.), a 20% hybrydami. Warto w tym kontekście pamiętać o okresie użytkowania nowo zakupionych samochodów – trudno spodziewać się by ich właściciele błyskawicznie z nich zrezygnowali.
W dalszej części raportu FGE podkreśla, że rozwój elektromobilności wymaga ogromnego wsparcia rządowego. Będziemy z nim mieć do czynienia w Polsce. Ministerstwo Energii proponuje korzystne dla użytkowników pojazdów elektrycznych zmiany w podatkach akcyzowym czy vat, wprowadzenie opłaty związanej z ceną i emisyjnością auta, wsparcie dla rozwoju infrastruktury, dopłaty do zakupów autobusów elektrycznych, obowiązek wymiany floty pojazdów na elektryczne i budowy punktów ładowania przez administrację publiczną, czy specjalne projekty medialne popularyzujące czysty transport.
Analizując wsparcie państwa dla elektromobilności warto jednak zwrócić uwagę na norweskie badania FGE. Norwegia jest krajem, w którym na jednego mieszkańca przypada największa ilość samochodów elektrycznych (dzięki różnorakim zachętom rządowym). Mimo to większość posiadaczy tych pojazdów posiada również tradycyjny samochód na benzynę. Niezmienną popularnością w krajach rozwiniętych cieszą się ponadto tradycyjne SUV-y. To pokazuje, że zmiany mogą być dużo wolniejsze od planowanych przez Ministerstwo Energii.
Zobacz także: ME: rząd przyjął plan rozwoju elektromobliności
Warto dodać, że raport FGE nie uwzględnia polskiej specyfiki tematu, jako, że opracowanie ma charakter globalny. Jak słusznie zauważa Gazeta Prawna w artykule „Elektrycznym Autem prosto w kanał” problematyczne dla krajowego rozwoju elektromobilności mogą być również: niewielki kapitał spółki ElectroMobility Poland odpowiedzialnej za produkcję elektrycznego samochodu, krótki okres jego projektowania, kontrowersyjny proces jego tworzenia (zamiast wysokiej klasy specjalistów rozpisanie konkursu), rekordowo szybkie tempo opracowania prototypu (2018 r.) i rozpoczęcia produkcji seryjnej (2021 r.) etc. Od siebie dodam, że kwestią problematyczną jest również to czy konsument zdecyduje się kupić krajowy pojazd elektryczny mając jako alternatywę sprawdzoną markę zachodnią w postaci kilkuletniego samochodu benzynowego. Świadomie poruszam jedynie kwestię marki, bo analizując zasięg „miejskiego” pojazdu elektrycznego czy czas jego ładowania (w nocy, gdzie rząd przewiduje preferencyjny koszt prądu by wykorzystać tzw. „dolinę nocną” zapotrzebowania na energię) generujemy jeszcze większe wątpliwości co do rozwoju elektromobilności w Polsce.
Na koniec jeszcze jedna kasandryczna wizja, która przychodzi mi do głowy. Nawet jeżeli rozwinięte państwa wypracują system wsparcia niwelujący „efekt norweski” przytoczony przez raport FGE to nie będzie to dobra informacja dla naszego kraju. Masowy zakup samochodów elektrycznych na Zachodzie będzie oznaczał masowy napływ kilkuletnich samochodów benzynowych nad Wisłę. Jeśli rząd w Warszawie zareaguje na to adekwatną polityką "celną" (np. nałożenie podatku "ekologicznego" na stare auta) to może to mieć ciekawe implikacje społeczne, włącznie z wybuchem niezadowolenia na prowincji. W dobie upadku lokalnych firm transportowych używany samochodów staje się dla ludzi mieszkających w mniejszych miejscowościach nieodzownym elementem życia.
Co ciekawe analitycy PKN Orlen, którzy opracowali nową strategię największej spółki paliwowej w Europie Środkowej zdają się podzielać moje obawy. Chodzi o zarysowany w dokumencie trend średnioterminowy, w którym zdaniem płockiego potentata nie czeka nas zmierzch ropy naftowej. Mało tego – firma przewiduje wzrost popytu na paliwa. To zdroworozsądkowa teza, choć w obecnych realiach politycznych dość odważna, biorąc pod uwagę coraz mocniejszą narrację rządową promującą elektromobilność pod hasłem „miliona samochodów elektrycznych”. W rzeczywistości rewolucja ta może mieć znacznie mniejszy zasięg.