Reklama

Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo zaskarżyło do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu ubiegłoroczną decyzję Komisji Europejskiej, która zezwala na zwiększenie wykorzystania przez Gazprom niemieckiego gazociągu OPAL. Podobną skargę złożył polski rząd.

Jak dowiedział się "Nasz Dziennik", Rosjanie nie zamierzają przyglądać się procesowi z boku i wystąpili do ETS o dopuszczenie Gazpromu do postępowania w charakterze interwenienta pobocznego. Formalnie rolę interwenienta sprawować ma spółka Gazprom Export, która zajmuje się sprzedażą rosyjskiego gazu za granicę. Rola Rosjan w procesie byłaby z góry określona, bo chcą wspierać Komisję Europejską w sporze z PGNiG.

Tymi informacjami jest zaskoczona polska spółka. Byłaby to ironia losu, gdyby Gazprom i KE siedziały po jednej stronie podczas tego procesu, a PGNiG po drugiej. Dlatego można być pewnym, że Polacy nie zgodzą się na taki obrót sprawy i będą domagać się odrzucenia wniosku Gazpromu. Eksperci wskazują, że pozew naszej spółki dotyczy decyzji podjętej przez KE i nie ma powodu, by stroną w procesie w Luksemburgu był rosyjski gazowy gigant. Ale Gazprom utrzymuje, że ma bezpośredni interes w postępowaniu.

Decyzja Komisji Europejskiej w sprawie udostępnienia Gazpromowi większej przepustowości gazociągu OPAL (to lądowa odnoga Nord Stream) budzi coraz większe kontrowersje. Wraz z nowym rokiem związane z Kremlem media  zaczęły nagłaśniać informację o drastycznym spadku tranzytu rosyjskiego przez Ukrainę oraz rekordowym wykorzystaniu Nord Stream. W reakcji na to ukraiński Naftogaz wydał oświadczenie, w którym podkreślił, że sytuacja ma związek ze wzrostem przesyłu przez lądową odnogę Gazociągu Północnego tj. OPAL o 41%. Tyle tylko, że 23 grudnia polskiemu PGNiG udało się poprzez Trybunał Sprawiedliwości UE zawiesić decyzję KE umożliwiającą Gazpromowi wykorzystanie większej przepustowości tego gazociągu. Część komentatorów zaczęła się zastanawiać czy Niemcy i Rosjanie po prostu nie ignorują nadrzędnej wobec innych aktów prawnych decyzji TS UE? Tak się jednak nie stało.

28 listopada ubiegłego roku niemiecki regulator opierając się na decyzji KE podpisał umowę z Gazpromem, Gazpromem Eksport oraz OPAL Gastransport GmbH, w efekcie której stało się możliwe wykorzystanie większej przepustowości OPAL przez Rosjan. Umowa miała wejść w życie 31 grudnia 2016 r. jednak strona niemiecka (najwyraźniej pod presją działań polskiego PGNiG) postanowiła ją przyśpieszyć. OPAL Gastransport GmbH przedstawił 19 grudnia zaktualizowany cennik taryf, który umożliwił Gazpromowi działanie. 23 grudnia Trybunał Sprawiedliwości UE zawiesił natomiast decyzję KE w odpowiedzi na zarzuty PGNiG. Skąd więc wziął się wzrost tłoczenia błękitnego paliwa przez Nord Stream i OPAL?

Realizacja interesów niemiecko-rosyjskich została oparta o interpretację prawną, wedle której Gazprom mógł korzystać z dodatkowej mocy OPAL (zgodnie z decyzją KE) pomiędzy 19 grudnia, a 23 grudnia (czyli aż do momentu wydania orzeczenia przez TS UE). Rosyjski koncern wziął wtedy udział w ogłoszonej aukcji i wygrał. Zwiększone tłoczenie surowca przez Nord Stream i spadek tranzytu poprzez terytorium Ukrainy jest więc odzwierciedleniem działań podejmowanych do momentu ogłoszenia decyzji TS UE. 

Zobacz także: PGNiG rozbudowuje swoje magazyny gazu

Piotr Maciążek/Jakub Wiech/PAP

Reklama
Reklama

Komentarze