OZE
Węglem w politykę klimatyczną. Polski rząd liczy na dezintegrację UE?
Polska może mieć duży problem z wypełnieniem swoich zobowiązań w zakresie polityki klimatycznej UE. Jedyną nadzieją dla realizowanej przez rząd strategii energetycznej opartej o węgiel wydaje się dezintegracja Wspólnoty w nadchodzących latach.
Obecnie toczy się w Brukseli dyskusja na temat przyszłości Europejskiego Systemu Handlu Emisjami stanowiącego jądro polityki klimatycznej UE. Część państw chciałaby do 2030 r. redukcji emisji CO2 odpowiedzialnej za globalne ocieplenie o więcej niż 40% względem 1990 r., który to cel zaproponowała Rada Europejska w październiku 2014 r.
Polskę jako część Wspólnoty także obowiązują surowe normy emisyjne tymczasem obecny rząd opiera politykę energetyczną państwa głównie o węgiel. Władze zdają sobie sprawę ze niekompatybilności takich działań wobec głównego nurtu w UE dlatego opracowały kilka propozycji walki z emisją CO2 w myśl zasady, że nie musi się ona opierać o hasło non-carbon.
Nowe bloki węglowe
Pierwszym elementem koncepcji rządowych jest stopniowa wymiana starych elektrowni konwencjonalnych (jest ich obecnie około 60%) na nowe o większej sprawności. Tyle tylko, że taka strategia wydaje się niewystarczająca.
Po pierwsze, ograniczenie emisyjności z tytułu wymiany technologicznej w skali sektora będzie niezadowalające (UE bada emisyjność sektorowo, a nie w odniesieniu do jednostki). Po drugie, jak podkreśla większość ekspertów, unijne instytucje finansowe (np. Europejski Bank Rozwoju) nie chcą finansować budowy źródeł wysokoemisyjnych (czytaj – węglowych).
Problematyczna jest także rentowność takich bloków, które z powodu przepisów unijnych wchodzą do pracy w systemie dopiero po źródłach niskoemisyjnych (tzw. merit order), w związku z czym mają problem z rentownością. Sytuację może poprawić mechanizm w postaci rynku mocy (wsparcie finansowe za utrzymywanie bloków w gotowości), ale to forma pomocy publicznej i nie wiadomo jak na nią zareaguje Komisja Europejska.
Technologie „czystego węgla”
Rząd rozważa także rozwój tzw. technologii czystego węgla. Tyle tylko, że prace nad nimi trwają od dwóch dekad i dotąd nie przyniosły rozstrzygnięć. Czy przełom nastąpi przed datą graniczną jaką jest 2030 r.? Mam wątpliwości. Nie ma dziś wielkich szans na mocne zaangażowanie się biznesu w „clean coal” ponieważ węgiel przestał być „sexi”.
Tymczasem koszty istniejącej technologii CCS (wychwytywania i składowania CO2) są zbyt wysokie (50-100 euro/ Mwh), natomiast zgazowanie węgla zbyt emisyjne (wykracza poza magiczną barierę 550g/kwh) w kontekście norm UE.
Elektrownia atomowa
Kolejnym elementem dostosowania Polski do realiów unijnej polityki klimatycznej w horyzoncie 2030 r. ma być budowa niskoemisyjnej elektrowni atomowej. Tyle tylko, że projekt napotyka na problemy. Już w grudniu ubiegłego roku miało zostać uruchomione postępowanie zintegrowane (wybór technologii, wykonawcy etc.). Tak się jednak nie stało, a Ministerstwo Rozwoju i Ministerstwo Energii wysyłają sprzeczne sygnały co do przyszłości siłowni jądrowej. Jedno jest jednak niemal pewne – do 2030 r. elektrownia nie powstanie. Innymi słowy nie przyczyni się do wypełnienia nałożonych na Polskę norm emisyjnych.
Elektromobilność
Rząd w oficjalnych dokumentach rządowych skierowanych do konsultacji społecznych takich jak Strategia na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju (tzw. Plan Morawieckiego) przewiduje, że rozwój elektromobilności w Polsce pomoże zmniejszyć emisję w transporcie. Tyle tylko, że zaprezentowany w ubiegłym tygodniu Pakiet na rzecz czystego transportu podkreśla rolę samochodów elektrycznych w ograniczeniu emisji zanieczyszczeń, a nie CO2, który pozostaje centralnym punktem polityki klimatycznej. To zresztą logiczne ponieważ pojazdy trzeba będzie ładować energią wytwarzaną w elektrowniach – biorąc pod uwagę krajowy miks- głównie węglowych. Tak jak w przypadku elektrowni atomowej trudno więc uznać elektromobilność za czynnik, który pomoże Polsce dostosować się do wyzwań klimatycznych w horyzoncie 2030 r.
Rozwój OZE w kontekście trudnej sytuacji energetyki wiatrowej
Ograniczenie emisji CO2 jest możliwe także poprzez zwiększanie udziału odnawialnych źródeł energii (OZE) w miksie. Tu sytuacja z perspektywy polskich władz wygląda teoretycznie lepiej aniżeli w kwestii atomu czy elektromobilności. Dlaczego teoretycznie?
Najszybciej rozwijającym się segmentem OZE w kraju była energetyka wiatrowa. Była ponieważ boleśnie ugodziła w nią legislacja. Tzw. ustawa odległościowa de facto wyrugowała elektrownie wiatrowe z lądu i zepchnęła je na szelf bałtycki. W efekcie uderzyło to w średnich i małych inwestorów. Natomiast ustawa o OZE poprzez mechanizm tzw. „koszyków dotacyjnych” skutecznie zmniejszyła wsparcie finansowe dla wiatraków przekierowując je na tzw. „stabilne OZE” jak biogazownie. W tym kontekście nie jest pewne w jakim stopniu będą się w Polsce rozwijały odnawialne źródła energii (Ministerstwo Energii twierdzi, że nie ma zagrożenia) i jak wpłyną na dostosowanie kraju do unijnych norm emisyjnych.
Sadzenie lasów
Ostatnim elementem ograniczania emisji CO2 ma być sadzenie lasów. Chodzi o absorbcję CO2. Trudno mi komentować tę kwestię ponieważ nie czuję się w tym obszarze specjalistą. Niemniej wydaje się, że biorąc pod uwagę skalę i czas takiego projektu horyzont 2030 r., który stanowi punkt odniesienia dla norm emisyjnych w UE, może stanowić problem.
Węglem w politykę klimatyczną. Polski rząd liczy na dezintegrację UE?
Konkludując: Polska może mieć duży problem z wypełnieniem swoich zobowiązań w zakresie polityki klimatycznej prowadzonej przez UE (świadczą o tym także strategie spółek elektroenergetycznych, które z nadzieją wypatrują złagodzenia obowiązującego reżimu). To zła informacja, która negatywnie odbije się na całej polskiej gospodarce. No chyba, że założymy, że wspomniana organizacja ulegnie w najbliższych latach dekompozycji (chodzi o kolejne „Brexity”). Wtedy energetyka konwencjonalna faktycznie byłaby atutem władz w Warszawie…
Zobacz także: Sekretarz generalny ONZ: globalne ocieplenie to fakt naukowy
Zobacz także: Polska potrzebuje konstruktywnej odpowiedzi na politykę klimatyczną UE