Reklama

Osoby zainteresowane polskim projektem atomowym zachodzą w głowę czy będzie on kontynuowany, a jeśli tak to w jakiej formie? Tzw. postępowanie zintegrowane (dotyczące wyboru modelu finansowania siłowni jądrowej, a także partnera strategicznego, dostawcy technologii i paliwa jądrowego) miało ruszyć w grudniu 2015 r. Tak się jednak nie stało, a dalszy los spółki PGE EJ1 realizującej projekt stał się wielką niewiadomą. 

Rząd nieustannie podkreśla prymat węgla w swojej strategii energetycznej dla kraju, o atomie mówi niewiele, a gdy już padają jakieś konkrety to są dla wspomnianej inwestycji raczej nieprzychylne. Najbardziej charakterystycznym przykładem jest wypowiedź ministra skarbu Dawida Jackiewicza, który w pierwszym kwartale br. zaproponował referendum odnośnie budowy elektrowni jądrowej. Natomiast ministerstwo energii, a więc podmiot dedykowany realizacji polskiego atomu, także zdaje się lawirować w swoich wypowiedziach. Najczęściej padają takie, które mówią o jakiejś formie kontynuacji programu jądrowego, ale bez większych konkretów. Poczucie chaosu potęguje niedawna wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego, który dość nieoczekiwanie stwierdził, że przyszłością polskiej energetyki nuklearnej mogą być małe reaktory modułowe (SMR). Tymczasem wejdą one na rynek najprawdopodobniej dopiero pod koniec lat 20., a stąd jeszcze długa droga do ich zaimplementowania nad Wisłą (o ile to w ogóle opłacalne?).   

Aby zrozumieć to co się dzieje z polskim programem atomowym odbyłem szereg nieoficjalnych rozmów z menadżerami i oficjelami zaangażowanymi w projekt. Niewiele udało mi się dowiedzieć w samej spółce PGE EJ1, która wydaje się dziś mocno odcięta od informacji z kręgów decyzyjnych. Potwierdzają to zresztą moi rozmówcy z rządu zapewniając jednocześnie o tym, że budowa polskiego atomu będzie kontynuowana, ale konieczna jest przebudowa planów w tym zakresie ponieważ, te które odziedziczono po poprzednikach „nie nadają się do niczego”.

Kluczowe wydają się tu kwestie finansowe ponieważ koszt siłowni jądrowej to 40-60 mld zł. Według źródeł Energetyka24.com część decyzji w tym zakresie może zapaść jeszcze w czerwcu. Czy jest to związane z wizytą chińskiego prezydenta w Warszawie? Nie otrzymałem jednoznacznej odpowiedzi w tym zakresie. Warto jednak podkreślić, że chińsko-czeski fundusz finansowy, który powstał w kooperacji z grupą J&T wyraźnie interesuje się polskimi aktywami EDF i Unipetrolem należącym do PKN Orlen.

Zmianie ulegnie również najprawdopodobniej system finansowania budowy elektrowni atomowej. Do tej pory jego podstawą miał być tzw. kontrakt różnicowy wzorowany na rozwiązaniach brytyjskich. Zakłada on gwarantowaną przez państwo stałą cenę kupna wyprodukowanej energii w okresie obowiązywania zawartej umowy. Jednak gdy jest ona niższa od określonej w kontrakcie to państwo dopłaca różnicę, jeśli jest natomiast wyższa to wytwórca zwraca wypracowaną nadwyżkę. Ze względu na kłopoty finansowe (EDF) i prawne (Austria zaskarżyła kontrakt różnicowy do Trybunału Sprawiedliwości) jakie przeżywa budowa siłowni Hinckley Point C w Wielkiej Brytanii polskie władze mają rozważać sięgnięcie po zupełnie inny mechanizm. Chodzi o model fiński, w którym firmy przemysłowe potrzebujące taniej energii elektrycznej wspólnie finansują budowę elektrowni jądrowej, a za to mają zagwarantowane dostawy prądu z tej elektrowni po kosztach własnych.

Co ciekawe informacje o wdrażaniu modelu fińskiego w zniekształconej formie dotarły do licznych dziennikarzy w Polsce. Dość popularna plotka w branży mówi bowiem o możliwości kooperacji PGE EJ1 z rosyjskim Rosatomem na wzór węgierskiego Paks. To oczywiście kuriozalny pomysł biorąc pod uwagę realizację konkurencyjnej inwestycji w obwodzie kaliningradzkim przez tą spółkę czy jej powiązania z Kremlem. Pogłoska ta może mieć dwa źródła. Pierwszym jest właśnie otarcie się o informację o modelu fińskim i niezrozumienie jego istoty. Finowie współpracuję z Rosatomem co mogło, dla niektórych dziennikarzy złożyć się w całość i stąd nieszczęsny casus Paksu. Drugą opcją jest celowe rozpowszechnianie takiej informacji po to by ukazać rząd PiS w prorosyjskim świetle.

Wracając jednak do partnera projektu i technologii, a więc meritum. Wśród rozmówców Energetyka24.com panuje przekonanie, że Francuzi przestają się liczyć w atomowej rozgrywce. Ich zdaniem Areva zdaje sobie z tego sprawę, a jej obecny szef na Europę Środkową szykuje się do objęcia stanowiska na Ukrainie. W moim przekonaniu to bardzo ciekawa informacja oczywiście pod warunkiem, że jest prawdziwa i jeżeli połączy się ją z wątkiem chińskim.

Zobacz także: Polski plan na energetykę: czysty węgiel i sadzenie lasów [Energetyka24 TV]

 

Reklama
Reklama

Komentarze