Z zainteresowaniem przeczytałam dzisiaj publikację Wirtualnego Nowego Przemysłu. Otóż „zamrożony projekt budowy Elektrowni Czeczott w Woli koło Pszczyny ma zostać poddany ponownej analizie ekonomicznej, a jego harmonogram uaktualniony. Z inicjatywą w tej sprawie do japońskiego Mitsui & Co., które ma być w tym przedsięwzięciu partnerem Polskiej Grupy Górniczej, wystąpiło Ministerstwo Energii” - czytamy w artykule.
Warto przypomnieć, że nie jest to nowy pomysł. Kilka lat temu Kompania Węglowa miała budować tam blok węglowy wraz z RWE, jednak to się nie udało. Potem pojawiła się wizja współpracy z którąś z firm azjatyckich. Poza Mitsui & Co. oferty złożyły jeszcze chińskie Sepco Electric Power Construction Corporation (SEPCO) oraz południowokoreański Samsung C & T Corporation.
23 lipca 2014 r. Kompania Węglowa oraz Mitsui & Co. podpisały umowę „o wspólnym rozwoju projektu budowy elektrowni Czeczott w miejscowości Wola”, w którym Japończycy obejmą 51 proc. udziałów. Jednak od tego czasu z powodu zawirowań wokół bardzo trudnej sytuacji Kompanii nic się w tym temacie nie działo. A nie mówimy o jakimś nieznaczącym, maleńkim projekcie. Elektrownia Czeczott miała kosztować ok. 6 mld zł – chodzi o blok 1000 MW o sprawności aż 46,2 proc., którego wykonawcą miałaby być firma Mitsubishi Hitachi Power Systems. Blok miałby spalać oczywiście węgiel z Kompanii (nieczynna kopalnia Czeczott, gdzie usytuowana byłaby elektrownia sąsiaduje z zakładami Piast i Ziemowit). Chodzi o 3,5 mln ton rocznie, a to w przypadku produkcji Polskiej Grupy Górniczej na poziomie ok. 26 mln ton naprawdę dużo.
Według Wirtualnego Nowego Przemysłu list intencyjny z Japończykami został wydłużony o rok – do 2017 r.
Jak rozumiem sposobem na pozbycie się ok. 8-10 mln ton nadpodaży węgla energetycznego w Polsce ma być budowa nowych węglowych bloków? No bo przecież popyt generuje podaż (choć w tym momencie mam wrażenie, że jednak jest odwrotnie...). Zresztą minister energii Krzysztof Tchórzewski zapowiedział niedawno budowę kilku kolejnych elektrowni na węgiel w naszym kraju.
Nie mam zupełnie nic przeciwko ich budowie (tak, wiem, co powiedzą moi przyjaciele od OZE) zwłaszcza, gdy mówimy o blokach o tak wysokiej sprawności, jak ta, którą miałaby mieć elektrownia Czeczott, ponieważ spalają one mniej węgla oraz emitują mniej CO2 – a tu przecież tu jest pies pogrzebany.
Sęk w tym, że nie mam jednak przekonania po pierwsze co do finansowania tych inwestycji, a po drugie co do obronienia ich na arenie międzynarodowej.
Otóż na świecie większość instytucji finansowych zupełnie wycofuje się z węgla – zarówno z aktywów węglowych, jak i z budowy mocy węglowych. Upadają węglowi giganci – jak Peabody w USA czy OKD w Czechach. A my? Uparcie próbujemy pokazać, że czarne jest białe. Żeby jeszcze koszty wydobycia naszego polskiego czarnego złota były bardzo niskie (choćby jak w Australii), to pewnie wszystko by się jakoś wybroniło ekonomią (skoro Francuzi bronią atomu, bo mają technologię, to my brońmy węgla, skoro jesteśmy jego największym w UE i drugim w Europie producentem – zgoda; ale róbmy to z głową!).
Jeżeli jednak chcemy budować bloki węglowe po to, by Polska Grupa Górnicza mogła gdzieś lokować węgiel, którego koszt wydobycia od kilku lat jest znacznie wyższy niż cena jego zbytu, to jest to po prostu – przepraszam bardzo – pewna paranoja.
Czeczott i Japończycy to ciekawa koncepcja, ale jeśli popatrzeć na nasze krajowe grupy energetyczne, to skąd mają wziąć na takie pomysły pieniądze? One na razie muszą je wydawać – właśnie na ratowanie górnictwa. W PGG zaangażowane są już PGE, PGNiG Termika i Energa. Enea kupiła Bogdankę, a teraz ma wspomóc Katowicki Holding Węglowy. PGNiG Termika na razie wspomaga Jastrzębską Spółkę Węglową (odkupując od niej PEC). Tauron uratował na chwilę PGG, jeszcze za czasów Kompanii Węglowej, kupując kopalnię Brzeszcze (co już dziś odbija się spółce czkawką). Przecież to jest błędne koło bez żadnego sensu. A nie koło zamachowe polskiej gospodarki – jak widzi to resort energii...
Tymczasem PGG zdaje się nic sobie z tego nie robić. Wczoraj na Twittera z dumą wrzuca nowe logo z informacją o tym, że na siedzibie spółki właśnie zawisła nowa tablica. Logo z diamentem i oczywiście elementem polskich barw narodowych. No bo przecież węgiel to diament. Drogi i cenny... Czasem jednak brakuje mi słów, by komentować niektóre działania w górnictwie, dlatego może dziś na tym poprzestanę.
Zobacz także: PGG wpłaci do samorządowych kas 219 mln zł
Zobacz także: JSW finalizuje jedną z największych inwestycji w górnictwie