Reklama

Co charakterystyczne, w polskich regulacjach energetycznych zwykle „duży może więcej”. Śledząc historię zmian i kolejnych poprawek legislacyjnych, okazuje się, że wcześniej czy później i tak nowe rozwiązania najbardziej wspomagają istniejącą strukturę koncernów paliwowo-energetycznych – co jest niczym dziwnym, ponieważ pokazuje kto ma prawdziwą siłę i zasoby. Dziś kolejne propozycje legislacyjne, wyznaczają kierunki przyszłości sektora energetycznego. Nowe propozycje regulacyjne wspomagają energetykę koncernową i konwencjonalną, tak aby były one wsparciem dla chwiejącego się górnictwa węgla kamiennego.  Proponowane zmiany wyraźnie wspomagają koncerny. Od propozycji rewizji ustawy OZE oraz dodatkowych zapisów „ustawy wiatrakowej”, mamy do czynienia z silnym wsparciem energetyki konwencjonalnej. Nowe propozycje reaktywują także częściowo współspalanie jak również otwierają drogę do dużych instalacji biomasowych. Jednocześnie poprzez ograniczenia odległościowe i presję finansową (np. zmiany podatkowe) znacznie zmniejszają atrakcyjność energetyki wiatrowej.

Warto zauważyć jednak, że świat „dużych graczy” nie kończy się na Polsce, a lobbing energetyczny jest wielowymiarowy i wielowątkowy. Z punktu widzenia energetycznej układanki europejskiej siła Polski wygląda jak przepychanki małego inwestora z wielkim koncernem. Ciekawym przykładem funkcjonowania lobów energetycznych są Niemcy. Grupy interesów w Niemczech mają asymetryczny układ, gdzie silne lobby nowego przemysłu wytwórczego wraz z dotacjami finansowymi oraz politycznym wsparciem zielonych inicjatyw, zepchnęły typowe koncerny energetyczne do narożnika. To przykład tego, jak duży może więcej, ale może zawsze trafić na jeszcze większego. Interes produkcyjny nowych firm jest silniejszy, a prognozowana rewolucja przemysłowa w energetyce napędzana dotacjami do sektora OZE cały czas generuje niekorzystne regulacje dla węgla. Na dodatek gra interesów wchodzi na poziom krajowy. W chwili obecnej obserwujemy początek starcia o nowe ceny certyfikatów CO2, gdzie już nie walczymy w przedpokojach sejmowych, ale w krużgankach brukselskich sal posiedzeń plenarnych. Nowa inicjatywa łącząca Niemcy (zielone, bez emisyjne) i Francję (atomową, bez emisyjną) zmierza do arbitralnego podniesienia cen CO2, nie tylko przez mechanizm MSR (od 2019), ale również przez nową koncepcję ustalenia cen minimalnych, które będą tyle minimalnym poziomie, by móc ściągnąć w dół efektywność kosztową energetyki węglowej i doprowadzić do grid parity wszystkich technologii energetycznych (dziś ok. 50 euro za tonę CO2). Takie rozwiązanie pozwoli energetyce odnawialnej swobodnie konkurować z każdą inną technologią, także przy zniesieniu pierwszeństwa w dostępie do sieci. Zakładane postępy technologiczne i dalszy spadek cen OZE zmniejszą różnice cen i finalnie pewnie będzie to ok 30 euro/tonę CO2 po roku 2024, co jest dobrym wynikiem dla wyrównania szans. Oczywiście wszystko razem z kolejnymi mechanizmami „wspólnego rynku energetycznego” rozumianego jako wspólny rynek, ale obligatoryjnej konsumpcji energii odnawialnej w każdym kraju jest więc generowaniem popytu. Tutaj więc kierunek tych grup interesów jest prosty i jasny.

Dziś lobbing ma zasięg globalny, w tym kontekście warto przyjrzeć się TTiP (Transatlantic Trade and Investment Partnership – Transatlantyckie Partnerstwo w dziedzinie Handlu i Inwestycji) – właśnie negocjowaną, wielką umowę pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Europą. TTiP to przykład całkowitego pominięcia procedury informowania obywateli i opinii publicznej. Kuriozalne w TTiP jest przede wszystkim to, że jest negocjowana w sposób tajny. Obywatele, nawet ich stowarzyszenia, partie polityczne itp. nie maja dostępu do treści traktatu. Ostatnio Greenpeace opublikował dużą część zapisów, które spowodowały konsternację w firmach i sektorach branżowych, a Francję postawiły na skraju zerwania negocjacji – doskonały przykład tego, jak większy może więcej. W kolejnym bowiem rozdaniu jak TTiP znacząco ogranicza możliwości interwencji rządów oraz ochrony własnych rynków i sektorów, a właściwie oddając pole korporacjom i kapitałowi. O ile w negocjacjach pakietów klimatycznych i problemów CO2 w Europie, Polska wydać jedynie szloch rozpaczy, to na poziomie jak TTiP w ogóle jesteśmy niewidoczni.

Jeżeli już więc zabieramy się do lobbowania i forsowania własnych interesów musimy pamiętać o skali problemu i o miejscach do negocjacji, ponieważ może się okazać, że prawdziwa gra odbywa się zupełnie gdzie indziej.

Zobacz także: Specustawa wiatrakowa już w Sejmie

Reklama
Reklama

Komentarze