Oficjalny komunikat mówi, że nowy-stary kontrakt dotyczący sprzedaży nad Balaton rosyjskiego gazu będzie obowiązywał do końca 2019 roku. Zdefiniowano w nim dwa możliwe warianty realizacji dostaw - z wykorzystaniem „szlaku ukraińskiego” oraz hubu gazowego w Baumgarten (Austria). Można to odbierać jako formę zabezpieczenia Budapesztu na wypadek wstrzymania dostaw przez terytorium Ukrainy.
Choć nie podano do publicznej wiadomości dokładnego wolumenu surowca, który zakupią Węgrzy, to na podstawie dostępnych danych można szacować, że wyniesie on ok. 5-6 mld m3 rocznie. Wiele wskazuje na to, że cena „błękitnego paliwa” będzie nad wyraz korzystna, ponieważ premier Orban wyraził podczas konferencji prasowej "wdzięczność" za to, że węgierscy konsumenci będą mogli korzystać z „taniego rosyjskiego gazu”. Gazprom „pomoże” także w zwiększeniu stopnia wykorzystania węgierskich magazynów - podnosząc tym samym bezpieczeństwo w okresach jesienno-zimowych.
Warto przypomnieć, że w ubiegłym roku, podczas wizyty Władimira Putina, zawarto szeroko zakrojone porozumienie dotyczące sektora gazowego - Węgrzy uzyskali wówczas zwolnienie z obowiązywania klauzuli „take-or-pay” oraz możliwość „przeniesienia” części zaplanowanych dostaw na inne okresy - te ustalenia pozostały niezmienne.
Wiele wskazuje na to, że po chwilowym ochłodzeniu relacji na linii Moskwa - Budapeszt jesteśmy właśnie świadkami powrotu do status quo ante, który może (jeżeli znajdzie potwierdzenie w kolejnych miesiącach) okazać się nad wyraz szkodliwy z punktu widzenia polskich interesów.
Premier Viktor Orbán zapowiedział, że Węgry i Rosja wzmocnią współpracę gospodarczą, która służy interesom obydwu państw - dotyczy to przede wszystkim sektora energetycznego. Ponadto, zdaniem przywódcy FIDESZ-u, izolacja Rosji na arenie europejskiej jest „niepraktyczna”, ponieważ bezpieczeństwo i stabilność regionu mogą być osiągnięte tylko w kooperacji ze stroną rosyjską. Premier dodał: „Oczywiście szanujemy sankcje i kroki odwetowe, ale naszym wspólnym celem jest wzmocnienie i usprawnienie współpracy pomiędzy obydwoma krajami”.
Władimir Putin w wystąpieniu podsumowującym turę dwustronnych rozmów zauważył, że Rosja od lat zachowuje status największego gospodarczego partnera Węgier spoza Unii Europejskiej. Rosyjskie inwestycje nad Balatonem szacowane są na 1,5 mld dolarów, zaś węgierskie w FR na ok. 2 mld dolarów.
Oczywiście nietrudno się domyślić, że szczególną rolę we wspomnianej współpracy odgrywają projekty natury energetycznej. Zgodnie z deklaracjami Władimira Putina Rosja zabezpiecza aktualnie 80% węgierskiego zapotrzebowania na ropę naftową i 75% zapotrzebowania na gaz. Podczas dzisiejszego spotkania rozmawiano m.in. o wspólnych doświadczeniach związanych z projektem South Stream, który wprawdzie upadł, ale można potraktować go, zdaniem prezydenta Putina, jako pewną bazę - choćby w kontekście projektu Turkish Stream lub innych przedsięwzięć.
Wszystko wskazuje na to, że Węgry będą bliskim partnerem FR w wytyczaniu „nowej drogi rosyjskiej energii” przez co należy rozumieć kwestię budowy gazociągu Nord Stream II - również takie deklaracje, choć niezupełnie wprost, zostały dzisiaj wygłoszone. Trzeba także pamiętać, rozprawiając o wzajemnych synergiach, że węgierski MOL wydobywa obecnie ok. 500 tys. ton ropy ze złóż naftowych ulokowanych w Zachodniej Syberii i są plany zwiększenia tego wolumenu. Władimir Putin zapowiedział tutaj „pomoc” i nie można wykluczyć, że ceną będzie wycofanie się Budapesztu (lub po prostu zdystansowanie) z koalicji protestującej przeciwko rurociągowi Nord Stream II.
Podczas spotkania Węgrzy uzyskali także potwierdzenie „moskiewskiej pożyczki" na budowę dwóch nowych bloków w elektrowni atomowej „Paks”. Przez pewien czas wydawało się, że jest ona zagrożona, ponieważ takie wnioski płynęły ze styczniowego oświadczenia rosyjskiego wiceministra finansów. Można to odbierać, jako sposób „dyscyplinowania” węgierskich partnerów, którzy byli sygnatariuszami listopadowego listu protestacyjnego wobec wspomnianego już rurociągu Nord Stream II. Dla Węgrów byłby to spory cios, ponieważ ma ona opiewać na 10 miliardów euro (preferencyjna linia kredytowa rozłożona na 30 lat) i stanowić ok. 80% całej inwestycji.
Władimir Putin konsekwentnie realizuje swoją strategię polegającą na stopniowym „wyciąganiu” kolejnych elementów z koalicji państw, które kontestują plany związane z rozbudową magistrali biegnącej po dnie Bałtyku. Ewentualne wycofanie się z niej Węgier - polegające choćby na „milczącej zgodzie” - byłoby nader niekorzystne z polskiego punktu widzenia. Trzeba mieć bowiem świadomość, że argumenty natury geopolitycznej (a takie stanowią najpoważniejszy oręż przeciwko NS2) mają to do siebie, że relatywnie łatwo można je osłabić przez symboliczne gesty - jak np. rozbicie środkowoeuropejskiej jedności, która i tak jest bardzo, ale to bardzo, nadwątlona partykularnymi interesami.
Zobacz także: Szydło: Naszym priorytetem jest dywersyfikacja źródeł energii
Zobacz także: Héjj: Putin i Orbán o przyszłości gazociągu South Stream