Reklama

Na 109 deputowanych 25 poparło wniosek, 17 było przeciw, a 65 wstrzymało się od głosu. W opinii lidera partii „Atak” - Wolena Siderowa - Bułgaria powinna przyjąć rosyjską propozycję i zgodzić się na wznowienie projektu. Dość niespodziewany powrót do koncepcji Gazociągu Południowego, którego realizacja została zarzucona w grudniu 2014 roku z powodu niezgodności inwestycji z trzecim pakietem energetycznym UE, jest oczywiście związany z kłopotami, które wyniknęły podczas przygotowań do budowy jego następcy - rurociągu Turkish Stream.

Połączenie miałoby rozpocząć swój bieg w stacji kompresorowej Russkaja koło Anapy, a następnie przez Morze Czarne biec do  wsi Kiyikoy, która znajduje się w europejskiej części Turcji. Pierwotne plany zakładały, że gazociąg będzie składał się z czterech odcinków o łącznej przepustowości ok. 63 mld m3. Niemniej z powodu twardego stanowiska Ankary, w ostatnim czasie mówiono już o maksymalnie 1 - 2 nitkach. Od samego początku, ze względu na prawodawstwo unijne oraz pośrednio kłopoty finansowe, Rosjanie zamierzali ograniczyć swój udział w realizacji projektu do wybudowania podmorskiej części rurociągu oraz hubu gazowego na granicy Grecji i Turcji – pozostała część infrastruktury miałaby (w zamyśle FR) zostać zbudowana przez europejskich klientów Gazpromu. To istotna różnica w kontekście South Stream oraz dodatkowy czynnik generujący sprzeciwy ze strony UE. 

Zobacz także: Gazprom cofnął Turcji rabat na dostawy gazu

Zobacz także: Braknie chętnych na rosyjskie spółki energetyczne?

Reklama
Reklama

Komentarze