Autor podkreśla, że rozwój współczesnej Rosji jest w patologicznym stopniu związany z ropą naftową i gazem – ich produkcja stanowi ok. ¼ rosyjskiego PKB, a sprzedaż 68% eksportu. Przychody ze sprzedaży surowców energetycznych, które w bieżącym roku zmniejszyły się o ponad 34%, wypełniają połowę budżetu państwa. Znalazło to odzwierciedlenie w danych makroekonomicznych, które wykazują że rosyjska gospodarka skurczyła się w II kwartale o 4,6%.
Dziennikarz Financial Times stawia tezę, że to nie zachodnie sankcje stanowią największy problem dla Rosji, ale właśnie niezdrowa struktura tamtejszej gospodarki, która przez 15 lat rządów Władimira Putina była oparta na eksporcie kopalin energetycznych. W okresie rosnących cen pozwalało to na szybkie bogacenie się uprzywilejowanej grupy oligarchów, ale w dłuższej perspektywie może okazać się katastrofalne w skutkach zarówno dla rosyjskiego prezydenta, jak i całego kraju. Oczywiście możliwym jest łagodzenie skutków dekoniunktury, dzięki środkom zgromadzonym w Funduszu Rezerwowym i Narodowym Funduszu Dobrobytu, ale jest to rozwiązanie skuteczne wyłącznie na krótką metę, ponieważ w przypadku długotrwałego kryzysu nie wystarczą one na pokrycie wszystkich wydatków rozrośniętego do granic możliwości sektora publicznego.
Krach na chińskiej giełdzie, porozumienie atomowe z Iranem oraz europejskie działania zmierzające do dywersyfikacji źródeł dostaw, sprawiają, że w najbliższym czasie mało prawdopodobny jest znaczący wzrost cen ropy i gazu. W związku z tym wielu inwestorów obawia się, że Putin nie poradzi sobie z trudną sytuacją w kraju i dojdzie do poważnej destabilizacji. Takie myślenie znajduje odbicie we wskaźnikach dotyczących odpływu kapitału – według niektórych prognoz przed końcem roku wyniesie on 300 mld dolarów.
Zdaniem Brytyjczyka, rosyjski prezydent powinien mieć na uwadze, że pogłębiająca się recesja, wywołana sytuacją na światowych rynkach energetycznych, może stanowić zagrożenie dla jego rządów. Jednym z ważnych czynników, które miały wpływ na upadek Związku Radzieckiego były przecież ogromne spadki cen surowców w późnych latach 80.
(JK)