Reklama

Klimat

Transformacja energetyczna to już nie "wymysł unijnych elit", ale polskie vox populi [KOMENTARZ]

Fot. Energetyka24.com
Fot. Energetyka24.com

Przez lata o czystej energii, odchodzeniu od węgla i ogóle działań w ramach ochrony klimatu mówiło się w Polsce w kategoriach kaprysów ekologów czy dziwnych pomysłów Brukseli et consortes. Raport Energetyka 2020 pokazał, że transformacja energetyczna jest zgodna z wolą większości polskiego społeczeństwa.

 Jeszcze w 2018 roku czołowi politycy podczas COP24 w Katowicach mówili, że węgla nam starczy na 200 lat, a pomysły odchodzenia od niego są niedorzeczne. Zdania te kłóciły się z ideą leżącą u początków COP przedstawionych na "Szczycie Ziemi" w Rio de Janeiro i sformalizowanych w protokole z Kioto. 

Polskie społeczeństwo głęboko zakorzeniona w tradycjach górniczych, z bogatym w surowiec zagłębiem śląskim, przez długie dekady też raczej wykazywało poparcie dla dalszej eksploatacji kopalni i własnych zasobów naturalnych.

Pierwszy bodaj sondaż, który jasno wskazywał, że następuje znacząca zmiana tego podejścia nadszedł w 2019 roku. Badanie przeprowadzone przez Kantar pokazało bowiem, że 76% Polaków chce Polski bez węgla do 2030 r. Przy okazji okazało się, że wśród zwolenników odejścia od węgla są wyborcy niemal wszystkim ugrupowań politycznych. 

Jeszcze bardziej sensacyjne wyniki przyniosło badanie przeprowadzone na zlecenie portalu Energetyka24.com, w którym poparcie dla pozostania przy węglu wyraziło zaledwie 3% społeczeństwa.  

„Unia Europejska do 2050 roku zamierza dojść do tzw. neutralności klimatycznej, czyli znaczącej redukcji zanieczyszczeń w produkcji energii, transporcie i przemyśle. Jak Pana/Pani zdaniem powinien wyglądać proces osiągania tego celu w Polsce?” – brzmiało pytanie w badaniu.

„Pozostajemy możliwie długo przy węglu, ponosząc coraz wyższe kary za emisję zanieczyszczeń, a przejście na energię odnawialną w najpóźniejszym możliwym terminie” – taką odpowiedź wybrało zaledwie 3% respondentów. 

Co ciekawe najwięcej odpowiedzi twierdzących uzyskał model przedstawiany jako optymalny nie tylko dla Polski: „Przejście z węgla na gaz jako paliwo przejściowe, redukując kary za emisję zanieczyszczeń i przejście na odnawialne źródła energii, kiedy technologia będzie już całkowicie rozwinięta”. Taką odpowiedź wskazało 49% badanych. 

41% wybrało odpowiedź: „Przejście możliwie szybko na źródła odnawialne ponosząc wysokie koszty transformacji energetycznej na początku, ale nie ponosząc kar za emisję w późniejszym czasie”.

To jasno pokazuje, że w polskim społeczeństwie nie ma już sporu co do samego kierunku, jedynie co do drogi do osiągnięcia neutralności klimatycznej. To daje dowolnej władzy zielone światło i silny mandat do realizacji transformacji energetycznej.

Reklama
Reklama

Sukces komunikacyjny offshore 

Te zielone światło dotyczy niemal każdego segmentu transformacji zawartego w Polityce Energetycznej Polski do 2040 r. Aż 69% Polaków uważa, że „morskie farmy wiatrowe, czyli wiatraki na Bałtyku zwiększą samodzielność energetyczną Polski”. Polacy nie zgadzają się również z tezą, że offshore „zniszczy krajobraz polskiego wybrzeża (37% - nie, 31% -tak, 32% - nie wiem), choć przewaga jest niewielka oraz z tym, że „morskie farmy wiatrowe doprowadzą do zanieczyszczeń morza i terenów nadmorskich” (44% - nie., 19% - tak, 37% - nie wiem).

Pewnie jeszcze niedawno większość obywateli naszego kraju nie miała pojęcia, że elektrownie wiatrowe mogą również funkcjonować na morzu. I nie ma się co dziwić – w Polsce nie funkcjonują a też temat ten nie istniał poza wąskimi gronami eksperckimi.

Ostatni rok to jednak okres dynamizacji procesu, który ma doprowadzić do powstania polskiego offshore. Najbardziej zaawansowane prace trwają w PGE, poprzez spółkę-córkę PGE Baltica. Polski gigant podpisał nawet już umowę o współpracy z duńskim Orsted, który jest światowym liderem w branży morskich farm wiatrowych. PGE planuje budowę 3 farm

Pierwsze umowy zawarł również Orlen, którego spółka joint venture Baltic Power (51-49 z kanadyjskim Northland Power) ma zbudować farmę na wysokości Łeby już w 2026 r.

Ta inicjatywa wpisuje się zresztą w strategię Orlenu, który jako pierwszy z polskich spółek ogłosił cel neutralności klimatycznej na 2050 rok we wrześniu 2020 r.

Plany w tym zakresie ma również Tauron.

Z tego powodu temat farm offshore zaistniał w polskiej przestrzeni publicznej. Media, think tanki, spółki i administracja publiczna w związku z zapowiadanymi inwestycjami wprowadzają morskie farmy wiatrowe do świadomości Polaków. Jak widać – całkiem skutecznie.

W kolejnych pytaniach aż 75% badanych zgadza się, że Polska powinna inwestować w morskie farmy wiatrowe. Odsetek ten przekroczył nawet zgadzających się z tym, że powinniśmy inwestować w farmy lądowe (63%).

Boom na fotowoltaikę

O ile morskie farmy dopiero niedawno zostały przedstawione szerszej grupie społeczeństwa, to panele fotowoltaiczne dawno trafily pod strzechy. Dzięki stosunkowo niewielkim dopłatom w ramach programu „Mój Prąd” (maksymalnie 5 tys. zł podczas gdy minimalny koszt paneli to ok. 25 tys.) Polacy zaczęli masowo inwestować w fotowoltaikę. Wystarczy przywołać dane – w grudniu 2018 r. moc zainstalowana wynosiła 390 MW, podczas gdy w lutym br. przekroczyła 4000 MW. 

Widać to również w badaniach – 92% domaga się inwestycji w panele. Ponadto 54% respondentów uważa, że to właśnie energię słoneczną należy rozwijać priorytetowo. Na drugim miejscu jest energia wiatrowa (21%). Co ciekawe, na podium znalazła się również geotermia (10%), mało znane w Polsce źródło energii, choć na pewno perspektywiczne.

Niepokojące podejście do wiatru na lądzie

Jeden z nielicznych nietypowych „wyroków” to podejście do wiatraków na lądzie. Jak wspominaliśmy wielokrotnie na łamach Energetyka24.com, od 2016 roku gdy wprowadzona została ustawa odegłościowa, tzw. ustawa 10H zabraniająca budowy wiatraków w odległości bliższej niż 10-krotność wysokości od budynków mieszkalnych. W efekcie ta odległości musi wynosić najczęściej ok. 1,5 km co niemal zamroziło rynek. Od tamtego czasy właściwie tylko wielkie państwowe przedsiębiorstwa stawiają wiatraki ze względu na odpowiednie zasoby.

Polska ustawa odległościowa jest jedną z trzech najbardziej restrykcyjnych w Europie. Mediana minimalnej odległości to 500 m, średnia – 730 m. Właśnie odległość 500 m pojawiła się w oświadczeniach wicepremiera Jarosława Gowina, który zapowiadał niedawno nowelizację ustawy odległościowej. Wcześniej, w 2020 r., taką nowelizację zapowiadała minister rozwoju i wicepremier Jadwiga Emilewicz. Spotkało się to z protestem części obozu władzy, np. europoseł Anny Zalewskiej czy posła Janusza Kowalskiego. 

Jak to widzi społeczeństwo? Aż 44% uważa, że ustawa odległościowa powinna zostać bez zmian. Niewiele mniej, bo 32% sądzie, że odległość powinna nawet zostać zwiększona. Zaledwie 10% twierdzi, że należy ją zwiększyć. Są to wyniki zaskakujące, aczkolwiek zdecydowana większość badanych patrzyła z punktu widzenia mieszkańca, który chce mieć głośne maszyny jak najdalej to możliwe. Choć odległość 500 m zapewnia już bezpieczny i niski poziom hałasu.

Polacy gotowi na transformację 

Badanie pokazało, że Polacy są gotowi, a nawet domagają się transformacji energetycznej. To zupełnie inne podejście niż np. 10 lat temu lub pewnie nawet kilka lat temu. Poparcie dla transformacji i czystej energii jest jednoznaczne, nie jest "blisko remisu", np. 60-40. Miażdżąca część społeczeństwa chce transformacji, czystej energii i dążenia do neutralności klimatycznej. I daje zielone światło dla rządzących.

Reklama

Komentarze

    Reklama