Reklama

Ropa

Kłopoty Saudi Aramco. Czkawką odbija się wojna cenowa [ANALIZA]

Fot. https://www.aramco.com/
Fot. https://www.aramco.com/

Saudyjski gigant naftowy znalazł się w trudnej sytuacji po wojnie cenowej, którą sam wywołał. Mimo ogromnych strat koncern musi wypłacić obiecaną dywidendę, gdyż w grudniu ubiegłego roku wszedł na giełdę. 

Saudi Aramco zanotowało 50% spadek dochodów w pierwszej połowie roku. Pewnie spadek na jakimś poziomie i tak by wystąpił, ale tak duży dziura w budżecie powstała trochę na własne życzenia Arabii Saudyjskiej, która na początku epidemii koronawirusa, która drastycznie ścięła popyt na paliwo, zainicjowała wojnę cenową na rynku ropy naftowej.

Ponadto, naftowy gigant musi wypłacić 75 miliardów dolarów dywidendy akcjonariuszom, którzy kupili 1,5% udziałów Aramco podczas ubiegłorocznego IPO spółki. W celu sprostania wyzwaniom finansowym koncern obetnie o 15 mld dolarów wydatki kapitałowe – zakomunikował niedawno Amin Nasser, prezes Aramco. Budżet inwestycyjny saudyjskiego giganta spadnie zatem z 40 do 25 mld dol. Z raportów wynika jednak, że ta kwota może się zmniejszyć o kolejne 5 mld.

Reformy wewnętrzne

Bloomberg donosi, że koncern  reaguje na te wyzwania, m.in. tworząc nową strukturę, departament ds. rozwoju korporacyjnego, która skupi się na "optymalizacji portfela", z wytycznymi dotyczącymi "oceny istniejących aktywów" i zwiększenia dostępu do "rozwijających się rynków i technologii". Na jego czele stanie starszy wiceprezes Abdulaziz Al Gudaimi, który obecnie kieruje nierentowną  działalnością wydobywczą firmy.

Zmiana, jak powiedział Al Gudani, "stanowi udoskonalenie" istniejącej struktury Aramco, nie jest fundamentalną zmianą organizacyjną. Sugeruje, że firma zmienia się, aby wyglądać bardziej jak jej rywale z sektora prywatnego, tacy jak Exxon Mobil Corp. czy Royal Dutch Shell Plc.

Powyższe reformy może są nawet krokiem w odpowiednim kierunku, ale trudno się spodziewać, że Saudi Aramco nagle stanie się niezależna od polityki i rządzącego Arabią domu Saudów, bo po prostu należy ona do ich państwa. 

Nieudane inwestycje

Niezależnie od cięć, pozostaje oczywistym faktem, że dwie dywidendy łącznie za pierwsze dwa kwartały tego roku - 37,5 mld dolarów - znacznie przewyższają łączne wolne przepływy pieniężne Aramco w wysokości 21,1 mld dolarów w tym samym okresie. 

Jeszcze gorzej wygląda to w przypadku Aramco - i całej Arabii Saudyjskiej - w świetle niedawnych publikacji wyników pokazujących, że firma Aramco kupiła 70% udziałów w kluczowym przedsiębiorstwie petrochemicznym w Królestwie - Saudi Basic Industries Corporation (SABIC), za pierwotnie planowane 69,1 miliarda dolarów. Coraz więcej wskazuje na to, że była to zła decyzja. 

Według wyników zebranych przez firmę Mubasher, na podstawie wyników finansowych spółek ujawnionych na Saudi Tadawul Stock Exchange, SABIC był odpowiedzialny za 91% łącznych strat 2,4 mld riali saudyjskich (639,89 mln USD) notowanych na saudyjskiej giełdzie firm petrochemicznych. Tylko w II kwartale br. SABIC stracił 2,22 mld riali w samym drugim kwartale.

Wśród wielu projektów, które mają zostać zawieszone na czas nieokreślony, znajduje się flagowa inwestycja rafineryjna w Yanbu na wybrzeżu Morza Czerwonego o wartości 20 miliardów dolarów. 

Podobnie głośny zakup 25% wartych wiele miliardów dolarów udziałów w terminalu skroplonego gazu ziemnego (LNG) Sempra Energy w Teksasie jest również zagrożony, chociaż Sempra ze swojej strony oświadczyła, że kontynuuje współpracę z Aramco i innymi "aby przyspieszyć nasz projekt w Port Arthur LNG". 

Źródła podają, że Aramco zawiesiło także kluczową inwestycję o wartości 10 miliardów dolarów, która miała rozszerzyć ekspansje rafineryjną w Chinach kontynentalnych. Poprzez kompleks w północno-wschodniej prowincji Liaoning, Arabia Saudyjska dostarczyłaby do 70% ropy naftowej dla planowanej rafinerii, czyli ok. 300 000 baryłek dziennie. 

Kłopoty MbS

Wszystko to dzieje się w czasie, gdy moc MbS w domu nigdy nie była tak słaba. Należy pamiętać, że tuż przed pełnym początkiem ostatniej wojny cen ropy, wywołanej przez Arabię ​​Saudyjską, MbS urządził kolejną łapankę na swoich wysokich rangą przeciwników (poprzedni miał miejsce pod koniec 2017 roku w osławionym Ritz-Carlton w Rijadzie). 

W ostatniej potyczce wzięli udział książę Ahmed bin Abdulaziz, młodszy brat króla Salmana, oraz książę Mohammed bin Nayef, bratanek króla i były następca tronu. Nastąpiło to po licznych doniesieniach, że stan zdrowia 84-letniego obecnego króla Salmana jest bardzo zły, co spowodowało przepychankę między starszymi członkami królewskiego rodu o sukcesję. 

Należy też mieć na uwadze, że MbS nie zawsze był naturalnym następcą króla Salmana. Przed czerwcem 2017 roku (kiedy sukcesja została zmieniona na korzyść MbS), faworytem był książę Mohammed bin Nayef.

Zdolność MbS do polegania na wsparciu długoletniego kluczowego sojusznika Arabii Saudyjskiej - Stanów Zjednoczonych - również budzi poważne wątpliwości po drugiej wojnie cenowej ropy wywołanej przez Arabię ​​Saudyjską w ciągu mniej niż pięciu lat, której celem było zniszczenie lub unieruchomienie amerykańskiego sektora ropy łupkowej. 

"Od czasu dojścia do władzy MbS był co najmniej współwinny litanii wielkich błędów, jeśli chodzi o Stany Zjednoczone, w tym - ale nie tylko - prowadzonej przez Arabię ​​Saudyjską wojny w Jemenie, przymilania się do Rosji w ramach kartelu OPEC+ oraz zabójstwa dysydenta saudyjskiego dziennikarza Jamala Khashoggi, które nawet CIA uznała za osobiste zamówienie MbS" – zaznacza portal oilprice.com.

Zerwanie porozumienie?

Jednak ponad wszystko to, zdaniem USA, było zerwaniem podstawowego zaufania między tymi dwoma krajami, które zostało ustanowione w 1945 r. W porozumieniu zawartym między USA a Arabią Saudyjską w sprawie odcinka Bitter Lake Kanału Sueskiego. Porozumienie zawarte między prezydentem USA Franklinem D. Rooseveltem a ówczesnym królem Arabii Saudyjskiej, Abdulazizem, polegało na tym, że USA otrzymają wszystkie potrzebne im dostawy ropy tak długo, jak Arabia Saudyjska będzie miała ropę, w zamian za co USA gwarantowałoby bezpieczeństwo rządzącej dynastii Saudów. 

Po wojnie cenowej w latach 2014-2016 umowa ta uległa nieznacznej zmianie, aby uwzględnić amerykańskie oczekiwania, że ​​dom Saudów zapewni, że Arabia Saudyjska nie tylko będzie dostarczać Stanom Zjednoczonym potrzebną im ropę tak długo, jak to możliwe, ale także że pozwoli amerykańskiej branży łupkowej na dalszy wzrost. 

Ostatnia cenowa prowadzona przez Rijad spowodowała bankructwo wielu amerykańskich koncernów łupkowych.

Dosyć jasnym sygnałem, że Stany Zjednoczone niespecjalnie ufają Arabii Saudyjskiej, a MbS w szczególności, do utrzymania swojej strony umowy, był fakt, że w celu zakończenia ostatniej wojny cen ropy na początku kwietnia prezydent USA Donald Trump musiał uciec się do otwartej, wyraźnej groźby.

2 kwietnia Trump, widząc spustoszenie na amerykańskim rynku zapowiedział, że "wierzy, że saudyjsko-rosyjska wojna cenowa zakończy się w ciągu kilku dni".

"Branża naftowa na całym świecie została zdewastowana. To bardzo źle dla Rosji i Arabii Saudyjskiej. Myślę, że dobiją targu" – stwierdził. Rzeczywiście wygląda na to, że również amerykańskie naciski sprawiły, że w połowie kwietnia OPEC+ porozumiał się ws. cięcia produkcji i wojna cenowa formalnie się zakończyła.

W specjalnym raporcie pod koniec kwietnia Reuters podał, że 2 kwietnia Trump w rozmowie telefonicznej z Mohammedem bin Salmanem zagroził, że albo ten zmniejszy on podaż ropy albo USA wycofa swoje wojska z Arabii.

Co dalej? 

Ostatnie tygodnie to jednak również bardzo dobre wiadomości z półwyspu Arabskiego. Saudyjska Agencja Prasowa podała w sierpniu, że Aramco odkryło dwa nowe złoża ropy i gazu w północnej części kraju. Wielkość złóż nie została jeszcze dokładnie ustalona. Druga informacja ma znaczenie raczej symboliczne i sytuacja może szybko się zmienić, ale w poniedziałek 14 września Aramco odzyskało pozycję światowego lidera wśród jako firmy o największej kapitalizacji. Przez jakiś czas na tronie zasiadał Apple.  

Inna sprawa, że ze strony Aramco niedawno padła zapowiedź na temat znacznego zwiększenia produkcji ropy. Prezes koncernu Amin Nasser, powiedział kilka tygodni temu, ku zaskoczeniu wszystkich, że Aramco planuje zwiększyć swoją maksymalną ciągłą zdolność produkcyjną do 13 mln baryłek dziennie z 12,1 mln baryłek dziennie. Taki obrót spraw spowodowałby kolejną wojnę cenową, której konsekwencje byłyby naprawdę trudne do przewidzenia. 

Reklama

Komentarze

    Reklama