Reklama

Analizy i komentarze

Czy światowe mocarstwa sabotują działania UE w walce ze zmianami klimatu? [KOMENTARZ]

Autor. Unsplash

Nie da się ukryć, że Unia Europejska bardzo poważnie podchodzi do kwestii walki ze zmianami klimatu. Sztandarowym tego przykładem jest Europejski Zielony Ład, czyli strategia rozwoju przyjęta przez Komisję Europejską 11 grudnia 2019 roku. Zakłada ona zieloną, niskoemisyjną gospodarkę we wszystkich jej sektorach, dążenie do zmniejszenia zużycia zasobów naturalnych oraz redukcji wytwarzanych odpadów i gazów cieplarnianych.

Reklama

Poza tym to kraje członkowskie UE stoją na czele tworzonego przez naukowców z Uniwersytetu Yale i Uniwersytetu Columbia rankingu EPI 2022, który mierzy, jak dobrze poszczególne państwa radzą sobie z przekształcaniem swoich gospodarek w takie, które są przyjazne dla środowiska. Na jego czele stoi Dania, a wszystkie państwa znajdujące się w pierwszej dziesiątce rankingu położone są w Europie; większość z nich należy do Unii Europejskiej.

Reklama

Do pogłębiania się negatywnych zmian klimatycznych przyczyniały i wciąż przyczyniają się kraje należące do UE – to nie ulega wątpliwości. Nie można jednak pominąć faktu, że wszystkie 27 państw należących do Unii odpowiada jedynie za nieco ponad 7% światowych emisji CO2. A jak w tym kontekście wypadają Stany Zjednoczone oraz Chiny? Ich udział w globalnej emisji dwutlenku węgla wynoszący kolejno 12,6 oraz 32,9% może budzić trwogę. W końcu znaczy to tyle, że dwa państwa posiadające mniej niż 1/4 światowej populacji i wytwarzające, w zależności od źródła informacji, od 33 do 42% światowego produktu krajowego brutto odpowiadają za wytworzenie aż 45,5% szkodliwego dwutlenku węgla.

Czytaj też

Tak więc Unia Europejska stawia czoło zmianom klimatycznym zarówno na poziomie deklaracji, jak i czynów. A jak wygląda w tych kwestiach postawa dwóch znacznie większych emitentów?

Reklama

Podejście Stanów Zjednoczonych do kwestii ochrony środowiska może być przez niektórych kojarzone aż po dziś dzień z osobą Donalda Trumpa. Kontrowersyjny prezydent potrafił swoją polityką zaskakiwać cały świat i nie będzie chyba przesadą stwierdzenie, że jednym z takich zaskoczeń było wystąpienie USA w listopadzie 2020 z zawartego pięć lat wcześniej Porozumienia Paryskiego. Porozumienie to jest podjętym przez całą społeczność międzynarodową zobowiązaniem do przedstawienia do 2020 roku planów ograniczenia emisji gazów cieplarnianych. Stany Zjednoczone były jedynym państwem na świecie, które zdecydowało się odejść od ustaleń zawartych w 2015 roku, lecz nie na długo – już w styczniu 2021 nowo wybrany prezydent Joe Biden zarządził powrót do ustaleń zawartych w Paryżu. I tutaj zaczyna się nowy rozdział w podejściu największego światowego mocarstwa do kwestii zmian klimatu.

Na poziomie deklaracji Biden zapowiadał przykładanie większej wagi do działań związanych z ochroną środowiska jeszcze przed objęciem urzędu – był to element jego zwycięskiej kampanii wyborczej. Po zostaniu 46. prezydentem USA utrzymał tę narrację m.in. atakując Kongres Stanów Zjednoczonych za bierność wobec zmian klimatu. Często podnosił ten temat na forum krajowym (np. w lipcu tego roku na wystąpieniu w Somerset w stanie Massachusetts obiecywał m.in. przyspieszenie rozwoju energii wiatrowej na Atlantyku) oraz na forum międzynarodowym (wystąpienie przed Zgromadzeniem Ogólnym ONZ we wrześniu 2021 roku, którego znaczną część poświęcił właśnie kwestiom środowiskowym).

Jednak to, co naprawdę ma znaczenie, to realne działania – jak pod tym względem wypada „światowy policjant"? Poza wspomnianym już powrotem do Porozumienia Paryskiego, który został zarządzony już pierwszego dnia prezydentury Joe Bidena można znaleźć inne proklimatyczne działania. W sierpniu 2022 roku wszedł w życie tzw. „Build Back Better" - potężny projekt będący zapowiedzią nowych programów socjalnych opiewających na kwotę 1,75 biliona dolarów. Składać się na niego będą takie działania jak: ulgi podatkowe na budowę pojazdów elektrycznych i instalacje paneli słonecznych, dotacje i pożyczki ukierunkowane na rozwój czystej energii na obszarach wiejskich, czy dotacje, pożyczki i ulgi mające stymulować inwestycje w dekarbonizację. Projekt ten zakłada też między innymi stworzenie enigmatycznie brzmiącego Cywilnego Korpusu Klimatycznego mającego liczyć ponad 300 000 członków i „chronić nasze ziemie publiczne, wzmocnić odporność społeczności i poradzić sobie ze zmieniającym się klimatem, a jednocześnie zapewnić dobrze płatne stanowiska związkowe w zasięgu większej liczby Amerykanów." Nazwa tego projektu nawiązuje do istniejącego w latach 1933-1942 projektu o zbliżonej nazwie, którego celem było zapewnienie pracy młodym, nieżonatym mężczyznom w trudnym czasie wychodzenia z Wielkiego Kryzysu, który spowodował powstanie ogromnego problemu bezrobocia w Stanach Zjednoczonych i innych miejscach na świecie. USA współpracują również z Unią Europejską w celu zmniejszenia zależności Starego Kontynentu od rosyjskiej energii. Wraz z odcinaniem się od paliw kopalnych z Rosji idą badania nad zielonymi technologiami obejmujące m.in. rozwijanie technologii efektywności elektrycznej, instalacje pomp ciepła czy skalowanie zamówień na sprzęt OZE – wszystkie postanowienia zostały zawarte w unijnym planie REPowerEU.

Czytaj też

Również Chiny nie próżnują w obszarze deklaracji. Chińska Republika Ludowa, bo o tych Chinach mówimy, zadeklarowała osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2060 roku, co zostało bardzo ciepło przyjęte w Europie. Sterujący krajem Xi Jinping zaznacza przy tym, że historyczny szczyt emisji jest jeszcze przed nimi – ma on nastąpić przed 2030 rokiem. Nie brzmi to pozytywnie, tak jak dobrze nie wygląda chińska historia emisji CO2, która od dekad stale rośnie. Jakby tego było mało, kraj ten planuje otworzyć wkrótce trzy nowe kopalnie węgla kamiennego, które rocznie mają wydobywać 19 milionów ton surowca (około 1/3 tego co wydobywa Polska, jeden z największych producentów węgla kamiennego w Europie). Węgiel jest paliwem odpowiedzialnym za wytwarzanie około 60% energii elektrycznej w Chinach, a kraj ten jest niekwestionowanym liderem jego wydobycia produkując go tyle ile osiem kolejnych państw razem wziętych. Kwestia otwierania nowych kopalni węgla kamiennego przyczynia się do sporów z bardziej „zielono" zapatrującymi się partnerami międzynarodowymi i nie pozostaje bez wpływu na postrzeganie Państwa Środka przez resztę świata.

Chińska moneta ma jednak dwie strony i ta druga wygląda znacznie lepiej. W roku 2021 Chiny zbudowały więcej morskich turbin wiatrowych niż jakikolwiek inny kraj przez łącznie pięć ostatnich lat – w tej kwestii Chińczykom pozostaje tylko bicie swoich własnych rekordów. Pekin snuje także rozległe plany wykorzystania terenów pustyni Gobi do pozyskiwania energii z wiatru i słońca. Imponująco przedstawia się również inwestycja mająca w efekcie doprowadzić do zbudowania na Cieśninie Tajwańskiej największej morskiej farmy wiatrowej – miałoby to zapewnić ilość energii elektrycznej zdolną pokryć całe zapotrzebowanie Norwegii lub, przedstawiając to w inny sposób, zaopatrując w prąd 13 milionów przeciętnych europejskich domostw. Faktem jest jednak, że wspomniany na początku ranking EPI 2022 stawia Chiny na bardzo niskim 161 miejscu (na 180). Wielkie inwestycje dokonywane w dużym państwie nie przykrywają wielkich emisji, które ma ono na sumieniu.

Czytaj też

Aktualna administracja Białego Domu uznaje zmiany klimatu za zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego. Zarówno w sferze deklaratywnej jak i sposobie realnych działań można zauważyć, że największa gospodarka świata uważa walkę ze zmianami klimatycznymi za rzecz ważną. Nie widać jednak w tej kwestii ponadpartyjnego porozumienia, a tematy środowiskowe często stają się obiektem ogólnokrajowych sporów, w których dwie wiodące partie zajmują przeciwstawne sobie stanowiska. Chiny są natomiast w kontekście walki ze zmianami klimatu niejednoznaczne. Ich gigantyczne inwestycje w OZE i szumne zapowiedzi osiągnięcia neutralności klimatycznej w przeciągu 40 lat idą w parze z ciągłym, wciąż rosnącym truciem planety i odpowiadaniem aktualnie za aż 1/3 globalnych emisji dwutlenku węgla. Wydaje się, że sprawy ochrony klimatu są dla tego państwa kwestią przede wszystkim wizerunkową, natomiast wizja katastrofy klimatycznej nie spędza liderom Komunistycznej Partii Chin snu z powiek. Trudno oprzeć się wrażeniu, że to Stany Zjednoczone są w kwestii podejścia do ochrony środowiska krajem znacznie bliższym Unii Europejskiej, co zdają się potwierdzać ich wspólne działania zawarte w planie REPowerEU.

Autor: Konrad Nowacki

Artykuł powstał w ramach projektu #Faktyoklimacie realizowanego ze  Stowarzyszeniem Demagog

Reklama

Komentarze

    Reklama